Jastrzębski Węgiel. Kilka rzeczy do poprawy

Mistrz Polski beniaminka z Lublina ograł bez problemów. – Musimy jednak radzić sobie lepiej w stresowych sytuacjach – powiedział trener Andrea Gardini.


Zgodnie z tradycją sezon otworzyło starcie beniaminka z mistrzem Polski. W tym roku były to LUK Lublin i Jastrzębski Węgiel. Goście, którzy mają w składzie trzech mistrzów olimpijskich oraz reprezentantów Polski i Czech, szybko pokazali moc. Wygrali pewnie, choć dali sobie „uszczknąć” seta.

Zwycięstwo w jastrzębskim obozie przyjęto z zadowoleniem, bo obawiano się trochę tego meczu. Drużyna nie jest jeszcze bowiem w pełni zgrana. Dopiero tuż przed inauguracją ligi w klubie pojawili się reprezentanci swoich krajów, którzy walczyli w mistrzostwach Europy: Tomasz Fornal, Benjamin Toniutti, Trevor Clevenot oraz Jan Hadrava i Eemi Tervapporti.

Ten ostatni może mówić zresztą o wielkim pechu, bo podczas tego turnieju doznał poważnej kontuzji i czeka go kilkumiesięczna przerwa w grze. W jego miejsce do kadry Jastrzębskiego Węgla włączony został zaledwie 17-letni Kamil Strzymszok. I nawet zadebiutował w PlusLidze, wchodząc na chwilę w drugim secie.

– Wielu naszych zawodników grało w reprezentacjach, dlatego. przygotowania przebiegały bez żadnego z naszych rozgrywających. Nie jest łatwo od razu niektóre rzeczy poprawić. Dlatego też na początku pojawiają się nieporozumienia. Wiedziałem, że może tak się zdarzyć, nawet w drużynie grającej na najwyższym poziomie. Do tego kilku zawodników z kontuzjami jest zastąpionych graczami z Akademii Talentów. Trening to jedna rzecz, ale w meczu PlusLigi nie jest już tak łatwo – przyznał Andrea Gardini.

Włski trener z gry był jednak zadowolony. – Po pierwsze, to dobrze, że sezon wreszcie ruszył, ponieważ mieliśmy długą przerwę. Cieszę się, że wróciliśmy do gry. Jestem też zadowolony z końcowego wyniku i wielu momentów naszej gry. Mieliśmy tylko kilka okazji, by potrenować wszyscy razem, więc nadal jest jeszcze wiele rzeczy i boiskowych sytuacji do poprawy – ocenił początek sezonu Gardini. – Walczyliśmy, kiedy była taka potrzeba i pokazaliśmy, że potrafimy naprawdę odwalić kawał dobrej roboty. Musimy jednak radzić sobie lepiej w stresowych sytuacjach – dodał.

W Lublinie z bardzo dobrej strony pokazali się zwłaszcza przyjmujący jastrzębian – Trevor Clevenot i Tomasz Fornal. Ten pierwszy jako ostatni dołączył do zespołu, a mimo to był najskuteczniejszy na parkiecie. Zdobył 20 punktów, mając 60-procentową skuteczność w ataku. Niewiele gorszy był Fornal, który otrzymał statuetkę MVP. To na nich w głównej mierze opierała się siła mistrzów kraju.


Na zdjęciu: Tomasz Fornal większą część okresu przygotowawczego spędził na zgrupowaniu kadry, ale mimo to z klubowymi kolegami współpracował bardzo dobrze.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus