Jastrzębski Węgiel nie do zatrzymania. Tym razem odprawił gdańszczan

Już od pierwszych piłek meczu Trefl Gdańsk – Jastrzębski Węgiel widać było, że jastrzębianie czują się bardzo dobrze. Szczególnie w polu zagrywki, dzięki której zdobyli przewagę, którą stosunkowo szybko i sprawnie powiększali. Bardzo pewnie w ataku czuł się Dawid Konarski, który kończył praktycznie wszystkie piłki. Lukas Kampa, przy pierwszej nadarzającej się okazji, otworzył wszystkie możliwe kierunki w ofensywie i przyjezdni mieli mecz pod całkowitą kontrolą. Nawet mający tradycyjne problemy w przyjęciu Christian Fromm radził sobie w tym elemencie nie najgorzej. Jeżeli już popełnił błąd techniczny, to następnie potrafił dołożyć coś od siebie. Przede wszystkim w polu serwisowym. Reprezentant Niemiec posłał na drugą stronę siatki kilka bardzo mocnych „pocisków”, z którymi gospodarze sobie nie radzili. Moc była wczoraj wyraźnie po stronie jastrzębian, bo praktycznie każdy z zawodników, również Tomasz Fornal, Jurij Gładyr i Graham Vigrass, nękali rywali.

Do pewnego momentu w drugim secie trwała wyrównana walka. Po ataku ze skrzydła Bartosza Filipiaka zespół z Jastrzębia-Zdroju prowadził tylko 12:11, ale wtedy z grą gdańszczan stało się coś bardzo niedobrego. Dość powiedzieć, że do końca seta gospodarze zdołali zdobyć jedynie trzy punkty, podczas gdy rywale ugrali aż 13 „oczek” i triumfowali w secie bardzo przekonująco, bo do 14.


Zobacz jeszcze: Rozmowa ze Slobodanem Kovacem


Po dwóch odsłonach przewaga „pomarańczowych” była zatem miażdżąca, a gospodarze, zarówno w przyjęciu, jak i ataku, notowali wręcz przygnębiającą skuteczność. W obu elementach nie przekroczyła ona 40 procent. Tymczasem Konarski miał na swoim koncie 10 z 15 skończonych piłek i nie popełnił ani jednego błędu. Jeszcze lepiej w tym elemencie wyglądał Fornal (75 procent), który na dodatek znakomicie przyjmował (67 procent).

W trzeciej odsłonie gdańszczanie musieli postawić wszystko na jedną kartę. Stracili trzy punkty z rzędu i zrobiło się 18:15 dla JW. Wtedy jednak coś w grze przyjezdnych się zacięło i pięć kolejnych „oczek” trafiło na konto Trefla. Spora w tym zasługa dobrej serii na zagrywce Wojciecha Grzyba, dzięki któremu gdańszczanie wrócili do gry w tym spotkaniu. Przyjezdni pretensje za to, że przegrali trzecią partię mogli mieć jednak tylko do siebie. I bardzo szybko okazało się, że wyciągnęli wnioski.

Czwartą partię rozpoczęli nabuzowani i na efekty nie trzeba było długo czekać.  Bardzo szybko zdobyli sporą przewagę, a po kolejnym piekielnie mocnym uderzeniu Fromma z zagrywki zrobiło się 13:4 dla gości! Takiej zaliczki zespół Slobodana Kovaca po prostu zaprzepaścić nie mógł. Wprawdzie Trefl ruszył w pościg, zdobywając „oczka” w krótkich, dwupunktowych seriach, ale to okazało się za mało, aby dopędzić jastrzębian. Ciągle skuteczny Konarski nadal punktował rywala i to wystarczyło. Ostatni mecz w tym roku padł Łupem JW, a zespół ten – licząc wszystkie rozgrywki – wygrał 10 mecz z rzędu.

Trefl Gdańsk – Jastrzębski Węgiel 1:3 (18:25, 14:25, 25:23, 19:25)

GDAŃSK: Janusz (1), Schott (11), Mordyl (3), Filipiak (16), Halaba (2), Crer (7), Olenderek (libero) oraz Majcherski (libero), Jakubiszak (4), Janikowski Pawlun, Sasak (1), Urbanowicz, Grzyb. Trener Michał WINIARSKI.
JASTRZĘBIE: Kampa (8), Fromm (16), Gładyr (5), Konarski (20), Fornal (15), Vigrass (6), Popiwczak (libero) oraz Rusek, Szalacha. Trener Slobodan KOVAC.

Sędziowali Tomasz Janik (Warszawa) i Magdalena Niewiarowska (Ludwinowo Zegrzyńskie). Widzów 3400.