Jastrzębski Węgiel – PGE Skra Bełchatów. Przedświąteczny dreszczowiec

Po pięciosetowej batalii w Jastrzębiu-Zdroju drugi punkt zapisali na swoim koncie gospodarze.


Oba zespoły miały sporo problemów z tym, by złapać odpowiednie tempo gry. Jedni i drudzy grali apatycznie i popełniali sporo błędów. Szczególnie w polu zagrywki. Serwis, który jest dużym atutem Jastrzębskiego Węgla, nie „siedział” gospodarzom. Nieco szybciej dobry rytm zaczęli łapać goście, którzy popracowali blokiem i osiągnęli solidną już, trzypunktową przewagę. Lepiej bełchatowianie, podrażnieni ostatnią, niespodziewaną porażką ze Stalą Nysa, grali praktycznie w każdym elemencie. Częściej kończyli ataki, z czym gospodarze mieli spore problemy. Kiedy Jurij Gładyr posłał piłkę ze środka w aut zrobiło się już 17:13 dla Skry. Jastrzębski Węgiel potrzebował zmian.

Trener stracił cierpliwość

Luke Reynolds nie czekał, choć wymienił innych siatkarzy. Zdjął z parkietu Lukasa Kampę, a także Mohameda Al Hachdadiego, nieskutecznego w ofensywie, wprowadzając w ich miejsce Eemiego Tervarpottiego i Jakuba Buckiego. Nie pomogło, po udanym serwisie Duszana Petkovicia zespół z Bełchatowa odskoczył na pięć punktów. Stało się jasne, że gospodarzom bardzo ciężko będzie odrobić duże już straty. Zdobyli wprawdzie „pomarańczowi” trzy punkty z rzędu, ale Skra nie dała sobie wydrzeć seta. Symptomy lepszej gry gospodarzy się jednak pojawiły. Był nim, np. as serwisowy Yacine’a Louatiego.

Al Hachdadi i Kampa wrócili do gry na początku drugiej partii. Marokański atakujący nadal jednak nie kończył piłek. Na dodatek zablokowany został Louati, a Fornal uderzył w aut i z niewielkiego prowadzenia JW na początku seta, w dalszej jego fazie nic nie zostało, bo to bełchatowianie mieli na swoim koncie 11 „oczek”, a gospodarze 7. W końcu trener Reynolds stracił cierpliwość do Fornala i Al Hachdadiego. Tego pierwszego zastąpił Rafał Szymura, a atakującego z Maroka, ponownie, Bucki i w tej konfiguracji personalnej gra „pomarańczowych” wyglądała lepiej. Ciągle jednak czegoś brakowało. Szczególnie wspomnianej już zagrywki, bo goście nie byli zmuszani do popełniania błędów w przyjęciu. Bardzo dobrze radzili sobie w tym elemencie Milad Ebadipour i Taylor Sander.

Przełamanie w trzecim secie

W końcu sprawy w swoje ręce wziął Jurij Gładyr. Z jego serwisem goście już sobie tak łatwo nie poradzili i jastrzębianie odrobili kilka punktów. Remis po 18 zwiastował emocjonującą końcówkę. Tym bardziej, że dzięki Buckiemu i Szymurze gospodarze zdecydowanie odżyli. Atakujący wyszedł jednak z innego założenia. Pojawił się na zagrywce przy stanie po 19, a następnie zupełnie już odmienieni jastrzębianie zdobyli… pięć punktów z rzędu! Seta na korzyść miejscowych, wybijając piłkę po bloku, skończył Szymura.

Niesłychany błąd przytrafił się bełchatowianom w pierwszej fazie trzeciej partii. Ebadipour, słuchając sugestii własnego trenera, puścił wysoką, przechodzącą piłkę, która wpadła w boisko! Od początku tego seta jastrzębianie nieznacznie byli z przodu, ale skuteczny blok na Buckim oznaczał remis 10:10. Później długo grano punkt za punkt, choć zdarzały się sytuacje, że zespoły zdobywały „oczka” przy własnym serwisie. Żadna jednak z drużyn nie była w stanie odskoczyć. W końcu rywala przełamali jastrzębianie, którzy oderwali się na trzy punkty, a zadecydowała o tym zagrywka, skończona kontra i skuteczny blok. Tym razem gospodarze, a konkretnie Bucki, drugą piłkę setową zamienili na wygraną partię.

Świetna robota zmienników

Pojawienie się tego zawodnika na parkiecie – bez kwestii – odmieniło oblicze spotkania. Podobnie, zresztą, jak obecność Szymury, którego dobra seria na zagrywce w czwartej partii spowodowała, że jastrzębianie odskoczyli na 13:10. Gracz ten, na dodatek, bardzo udanie przyjmował. Gładyr, z kolei, złapał na środku siatki Mateusza Bieńka i wszystko zaczęło się jastrzębianom układać. Ale Skra się nie poddała. Odrobiła straty, a po dwóch prostych błędach Louatiego a w ataku, objęła prowadzenie. Jastrzębianie posypali się zupełnie i do końca tej odsłony goście nie stracili już punktu. „Pomarańczowi” prowadzili już 19:15, a odsłonę przegrali do 21.

Na początku tie breaka zespoły zdobywały punkty krótszymi lub dłuższymi seriami. Kluczowa dla losów rywalizacji okazała się ta jastrzębska. Od stanu 4:6 gospodarze wygrali, uwaga, siedem punktów z rzędu! A kluczową rolę znów odegrali Bucki i Szymura. Pierwszy świetnie zagrywał, a drugi przyjmował, atakował, a nawet blokował. Asa też potrafił zaserwować i drugi punkt został w Jastrzębiu-Zdroju.

Jastrzębski Węgiel – PGE Skra Bełchatów (22:25, 25:21, 25:22, 21:25, 15:8)

Sędziowali Pawaeł Ignatowicz i Waldemar Kobienia (obaj Opole).

JASTRZĘBIE: Kampa (4), Fornal (4), Gładyr (9), Al Hachdadi (3), Louati (12), Szalacha (12), Popiwczak (libero) oraz Bucki (15), Tervaportti (1), Szymura (18), Kosok. Trener Luke REYNOLDS.

BEŁCHATÓW: Łomacz, Sander (12), Kłos (9), Petković (15), Ebadipour (16), Bieniek (14), Piechocki (libero) oraz Mitić, Huber (2), Milczarek. Trener Mieszko Michał GOGOL.

Przebieg meczu
I set: 9:10, 12:15, 15:20, 22:25.
II set: 7:10, 12:15, 20:19, 25:22.
III set: 10:8, 15:14, 20:19, 25:22.
IV set: 8:10, 15:12, 20:18, 21:25.
V set: 4:5, 10:6, 15:8.

Bohater – Rafał SZYMURA.

Na zdjęciu: Zacięty mecz w Jastrzębiu-Zdroju ostatecznie padł łupem miejscowych.

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus