Jastrzębski Węgiel. Sporo znaków zapytania

 

– Chciałbym wszystkich przeprosić. Tego wieczoru graliśmy, po prostu, źle. Nie chcę szukać wymówek. Zagraliśmy bez energii. Radom był zespołem lepszym. Jestem bardzo rozczarowany. Nie tylko wynikiem. Bo przegrać można, byle po walce. Porażkę w Maaseiku można jakoś wytłumaczyć, bo już przed meczem dowiedzieliśmy się, że nie musimy go wygrać.

Motywacja, na pewno, spadła. Ale tego, co stało się w meczu z Radomiem zrozumieć nie potrafię – mówił po sobotniej konfrontacji Slobodan Kovac, szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla. Był to chyba najsłabszy występ „pomarańczowych” odkąd Serb prowadzi zespół.

– Jak można było nie być zmotywowanym przed tym meczem, skoro Warszawa pokonała Bełchatów i to był znakomity dla nas wynik? – retorycznie pytał i kręcił głową szkoleniowiec, który w czasach zawodniczych wywalczył m.in. złoty medal olimpijski.

Serbski trener miał na myśli to, że zespół Skry przegrał w stolicy. I jastrzębianie, gdyby pokonali Cerrad, zmniejszyliby stratę do bełchatowskiej ekipy do trzech punktów. Wówczas, przed dzisiejszym starciem w Bełchatowie, istniałaby szansa, że „pomarańczowi” zrównają się z tym właśnie rywalem punktami. To już jednak historia, a grać trzeba.

– Nie ukrywam, że po meczu odbyły się w szatni twarde, męskie rozmowy – przyznał trener Kovac. – Musimy zdiagnozować gdzie leży problem, bo z taką postawą daleko nie zajdziemy. Wszyscy wiedzą, że założyliśmy sobie wysokie cele. Zarówno w Plus Lidze, jak i w Lidze Mistrzów. Grając jednak w taki sposób, o ich realizację będzie bardzo trudno.

Osobiście nie jestem zadowolony z postawy drużyny – zaznaczył szkoleniowiec jastrzębskiego zespołu, który zdradził ponadto to, o co pytał zawodników po meczu.

– Chciałem się dowiedzieć dlaczego gramy praktycznie bez bloku. I jak to możliwe, że przeciwnik – w naszej hali – serwuje lepiej od nas. Tych znaków zapytania jest naprawdę sporo. Próbowałem zrozumieć argumentację zawodników – mówił Slobodan Kovac.

Nie ma wątpliwości, że jedną z przyczyn takiej, a nie innej postawy jastrzębskiego zespołu jest bardzo napięty terminarz. Licząc od poprzedniej niedzieli, do dzisiejszego spotkania łącznie, „pomarańczowi” mieć będą za sobą aż cztery spotkania, rozegrane na przestrzeni zaledwie dziewięciu dni.

– Nie mówmy o zmęczeniu, choć rzeczywiście gramy co dwa-trzy dni. Problem jest spory, a jeszcze większy w tej materii, że nie ma czasu pewnych rzeczy poprawić poprzez mocny trening. Dlatego trzeba rozmawiać. Komunikować się i w ten sposób próbować zaradzić na nasze kłopoty.

Mam nadzieję, że właśnie w ten sposób uda się pewne rzeczy poprawić – powiedział Serb, który jednocześnie wystosował czytelny apel do zawodników.

 


Czytaj jeszcze:

Niespodzianka w Jastrzębiu. Czarni wygrywają w trzech setach


 

– Oczekuję od nich reakcji. Tego, że pokażą charakter na boisku. Od strony taktycznej, dokonując np. zmian, można zawsze coś poprawić. Można postawić na siatkarzy, którzy są w lepszej formie. Ale ja jestem zawiedziony tym, że my nie walczymy. Gdyby tak było, to przyznałbym to otwarcie i pogratulował rywalowi. Tymczasem przegrywamy bez walki i to nie jest dobre – podkreślił trener Kovac.

Opiekun Jastrzębskiego Węgla, na koniec, docenił rolę, jaką odgrywają w tym wszystkim jastrzębscy kibice. – Już w Maaseiku powiedziałem zawodnikom. „Panowie, musimy docenić, że ci ludzie jechali dla was kilkanaście godzin autokarem. Trzeba walczyć właśnie dla nich”.

To samo powiedziałem zespołowi przed meczem z Radomiem. Jasne, że zrywanie się z łóżka o czwartej rano nie jest niczym przyjemnym. Czarni, przed meczem z nami, spokojnie trenowali cały tydzień. My to wszystko wiemy, ale nie tłumaczy to naszej postawy – zakończył Slobodan Kovac.

 

Na zdjęciu: Gra Jastrzębskiego Węgla (na pierwszym planie Dawid Konarski) nie wygląda ostatnio dobrze.