Jastrzębski Węgiel – Trefl Gdańsk. Mistrz pod ścianą!

Jastrzębski Węgiel przegrał pierwszy mecz ćwierćfinału Plus Ligi i do Gdańska pojedzie z nożem na gardle.


Po raz pierwszy od dłuższego czasu w kadrze meczowej Jastrzębskiego Węgla pojawił się Jurij Gładyr. Ukraiński środkowy leczył ostatnio kontuzję i z tego powodu znajdował się poza grą. Jastrzębianie zaczęli tym razem nie z Janem Hadravą, ale ze Stephene’m Boyerem w ataku. Do Francuza nie można się o nic przyczepić, ale do reszty jego kolegów już jak najbardziej. Nie tak wyobrażali sobie jastrzębscy kibice początek rywalizacji w ćwierćfinale Plus Ligi. Gdańszczanie, którzy udział w fazie play-off zapewnili sobie rzutem na taśmę, jakby na fali tamtego sukcesu podeszli do spotkania. W pierwszym secie sporo krzywdy zrobili jastrzębianom zagrywką.

Szczególnie upodobali sobie Rafała Szymurę, który nie dość, że przeciętnie przyjmował, to na dodatek nie pomagał w ataku. Trefl przejął inicjatywę. Prowadził 16:12, a jastrzębianie długo nie potrafili rywala dogonić. Na dodatek zatrzymany został na siatce Tomasz Fornal i zrobiło się 23:20 dla gości. Trzy kolejne punkty zdobyli jednak miejscowi, bo świetnie popracował zagrywką Hadrava. Jastrzębianie mieli następnie w górze 24 punkt, ale to Trefl jako pierwszy mógł zakończyć seta. Nie wykorzystał jednak dwóch szans, a „pomarańczowi” zdobyli punkt przy własnej zagrywce i to oni mieli inicjatywę. Za drugim razem podbili piłkę w obronie. Szymura, który wyraźnie się rozkręcił na przestrzeni partii, skończył kontrę i set padł łupem miejscowych. Którzy wrócili z bardzo dalekiej podróży.

Gdańszczanom partia wymknęła się z rąk i to było widać od początku kolejnej odsłony. Gospodarze dyktowali warunki gry, a najbardziej efektowną akcją w początkowej fazie seta był znakomity blok Boyera, który zatrzymał na skrzydle Mateusza Mikę jedną ręką. Kolejna „czapa”, duetu Tomasz Fornal – Jakub Macyra, oznaczała 15:9 dla JW. Gospodarze kontrolowali sytuację i utrzymywali przewagę. Trener Michał Winiarski próbował rozwiązać trudną sytuację zmianami, ale nic to nie dało. Bo nie dość, że jastrzębianie wskoczyli na swój solidny poziom, to na dodatek Trefl popełniał za dużo błędów. W głowach gdańszczan wciąż siedział przegrany pierwszy set i drugiego oddali praktycznie bez walki.

Na początku trzeciej odsłony gdańszczanie wreszcie wrócili do lepszej gry i mecz na tym zyskał. Na parkiecie pozostali Lukasz Kampa i Mariusz Wlazły. Duet doświadczonych zawodników pozbierał zespół i to jastrzębianie mieli problemy. Blok Kampy na Fornalu oznaczał prowadzenie przyjezdnych 16:12 i trener Gardini poprosił o czas, po którym Fornal posłał piłkę w aut. Tym razem było inaczej niż w pierwszym secie. Gdańszczanie, choć naciskani przez rywala, nie pozwolili sobie wydrzeć przewagi. A w końcówce seta ją powiększyli. Wlazły, zatrzymał blokiem Hadravę, a Bartłomiej Lipiński skończył ważną kontrę i było 23:17. Tego Trefl przegrać nie mógł i nie przegrał.

Kampa, były gracz Jastrzębskiego Węgla, zdecydowanie poukładał poczynania swojego zespołu, a gdy zatrzymał na pojedynczym bloku Tomasza Fornala w czwartej odsłonie i zrobiło się 10:5 dla Trefla, zaniepokojenie wśród jastrzębskich fanów osiągnęło poważne rozmiary. W tym fragmencie meczu zespołowość była wyraźnie po stronie Trefla. A także bardzo dobra zagrywka i gra blokiem. Kilku piłek z rzędu nie skończył Boyer, który po kolejnym bloku został zastąpiony Hadravą. Jastrzębianie mieli jednak wówczas już sześć punktów straty. Było zatem co odrabiać, tymczasem już w pierwszej akcji Czech został zablokowany.
Gdańszczanie przejęli pełną kontrolę nad meczem, wzajemnie nakręcali się udanymi akcjami, a „pomarańczowi” szybko pogodzili się z tym, że trzeba będzie grać tie breaka. Wprawdzie Tomasz Fornal posłał dwa asy serwisowe z rzędu i przewaga Trefla zmalała do czterech punktów (20:16), a na parkiecie pojawił się Gładyr, ale to było za mało. Przyjezdni kapitał mieli bowiem zbyt solidny, by go roztrwonić.

W pierwszej fazie tie breaka żaden z zespołów nie osiągnął przewagi. Strony boiska zespoły zmieniły przy minimalnym prowadzeniu Trefla, a od stanu po 10 zaczęła się wojna nerwów. Gładyr skończył przechodzącą piłkę i to gospodarze byli nieznacznie z przodu. Boyer został jednak zablokowany i goście odzyskali inicjatywę. Chwilę później Kampa fenomenalnie rozegrał kontrę i Trefl miał pierwszego meczbola. Wykorzystał drugiego i spora niespodzianka stała się faktem. Siódma drużyna sezonu zasadniczego wygrała z drugą i jest bliżej awansu do półfinału.

Jastrzębski Węgiel – Trefl Gdańsk 2:3 (28:26, 25:18, 18:25, 21:25, 13:15)

Sędziowali Mariusz Gadzina (Strzyzów) i Tomasz Flis (Kraków). Widzów 1500.

JASTRZĘBIE: Toniutti, Szymura (17), Macyra (7), Boyer (18), Fornal (16), Wiśniewski (12), Popiwczak (libero) oraz Tervaportti, Hadrava (5), Biniek, Gładyr (1). Trener Andrea GARDINI.

GDAŃSK: Kozub (1), Lipiński (25), Mordyl (8), Sasak (6), Mika (16), Paszycki (10), Olenderek (libero) oraz Kampa (2), Wlazły (9), Łaba, Reichert, Pruszkowski (libero). Trener Michał WINIARSKI.

Przebieg meczu

I set: 8:10, 12:15, 17:20, 24:25, 28:26.
II set: 10:6, 15:9, 20:13, 25:18.
III set: 8:10, 12:15, 16:20, 18:25.
IV set: 5:10, 8:15, 13:20, 21:25.
V set: 7:8, 9:10, 13:15.

Bohater – Lukas KAMPA.


Na zdjęciu: Trefl Gdańsk wygrał na parkiecie mistrza Polski i jest o jedno zwycięstwo od awansu do półfinału Plus Ligi.
Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus