Jastrzębski Węgiel. Uciec znad przepaści

Przed Jastrzębskim Węglem kluczowe starcie. Tylko wygrana w Gdańsku z Treflem pozwoli zachować szansę na awans do strefy medalowej.


Mistrzowie Polski z Jastrzębia Zdroju byli murowanymi faworytami ćwierćfinałowej batalii z Treflem. Gdańszczanie dopiero „rzutem na taśmę” awansowali do play offu. Mimo to w pierwszym, wyjazdowym meczu wygrali 3:2, choć przegrywali 0:2. Przed rewanżem w Gdańsku (dzisiaj godz. 14.45) postawili mistrzów Polski w piekielnie trudnej sytuacji. Rywalizacja trwa tylko do dwóch zwycięstw, więc by ją przedłużyć jastrzębianie muszą wygrać.

– Nie tak sobie to wyobrażaliśmy. Nikt z nas nie dopuszczał w najczarniejszych snach, że przegramy z Treflem jakikolwiek mecz, tym bardziej u siebie. Nie ma co ukrywać, że to nie był nasz dzień – przyznał Jakub Popiwczak, libero Jastrzębskiego Węgla.

w Gdańsku będą musieli sobie radzić bez dotychczasowego trenera Andrei Gardiniego. Dla niego porażka z Treflem oznaczała pożegnanie z pracą. Został odsunięty od prowadzenia zespołu i zastąpi go asystent Nicola Giolito. Mimo wszystko jastrzębianie wierzą, że są w stanie odwrócić losy rywalizacji. – Mamy wszystko, by wygrywać spotkania, nawet grając pod presją. Mamy umiejętności, trzeba wyjść i to zrobić. Musimy się pozbierać – tłumaczył Popiwczak.

W przypadku wyrównania stanu rywalizacji trzecie decydujące spotkanie odbędzie się we wtorek bądź środę w Jastrzębiu Zdroju.

W Gdańsku liczą jednak, że nie będą musieli już podróżować na Górny Śląsk. – Mamy naprawdę świetną grupę i zespół, który jest gotowy na poważne granie. W ciągu pięciu dni rozegraliśmy trzy mecze oraz 15 setów. Na pewno zmęczenie w nas jest, ale sytuacja, w której się znajdujemy i zakończona happy endem końcówka rundy zasadniczej, dały nam dodatkowego kopa i to zmęczenie nie ma teraz znaczenia. Wiemy o co gramy – stwierdził Michał Winiarski, szkoleniowiec Trefla.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus