Jastrzębski Węgiel. Zniwelować wahania

Każda porażka boli, nie ważne w jakim stosunku – mówi Łukasz Wiśniewski, środkowy mistrzów Polski.


Jastrzębianie z trzech ostatnich meczów przegrali dwa. Bolesna była zwłaszcza porażka w ostatniej kolejce z Aluronem CMC Wartą Zawiercie, bo poniesiona została we własnej hali. To pierwsza przegrana „pomarańczowych” przed własną publicznością w bieżących rozgrywkach.

– Nie robiłbym tragedii z przegranej. Gdyby kilka rzeczy ułożyło się po naszej myśli, to moglibyśmy cieszyć się ze zwycięstwa. Walczyliśmy, daliśmy z siebie wszystko, ale to było za mało. W siatkówce decydują jedna, dwie piłki i zespół z Zawiercie w tym meczu był o te dwie piłki lepszy – przekonuje Łukasz Wiśniewski, środkowy Jastrzębskiego Węgla.

– Z całą pewnością nie był to nasz najlepszy mecz. Zaczęliśmy to spotkanie tak sobie, nie na sto procent, a Zawiercie grało naprawdę dobrze. Przez cały mecz mieliśmy szanse, ale zbyt wiele z nich zaprzepaściliśmy. Brało się to zarówno z dobrej postawy rywali, jak i z naszego braku koncentracji. Powroty na najwyższy poziom zabierały nam zbyt wiele czasu – dodaje Andrea Gardini, trener ekipy z Jastrzębia-Zdroju.

Największym problemem w grze jastrzębian było nagłe obniżenie poziomu. W trzecim secie np. wygrywali już wysoko, bo 14:9 i roztrwonili przewagę. Podobnie było w kolejnych partiach, gdy po efektownych akcjach, zdarzały im się przestoje. Uros Kovacević, Dawid Konarski czy Facundo Conte to doświadczeni gracze, którzy z pełną konsekwencją wykorzystywali każde zawahanie, każdą słabość jastrzębian. Sam zaś trzymali wysoki poziom.

– Każda porażka boli, nie ważne w jakim stosunku. Mamy mnóstwo materiałów do analizy, bo skoro potrafimy z drużyną z Zawiercia wygrywać wysoko sety, to znaczy, że potrafimy grać o poziom wyżej. Nie potrafimy natomiast utrzymać tego poziomu przez całe spotkanie i to jest rzecz, nad którą musimy pracować najwięcej. Trochę szkoda szczególnie trzeciego seta, w którym zwycięstwo nam się wymknęło. Gdybyśmy zachowali poziom z drugiej partii, to myślę, że w trzeciej cieszylibyśmy się ze zwycięstwa – ocenia Wiśniewski. Wraz z drugim środkowym Jurijem Gładyrem akurat nie mają sobie nic do zarzucenia, bo należeli do czołowych postaci w swojej ekipie. Wiśniewski zdobył 15 punktów, a Gładyr dołożył do tego 13 „oczek”. Obaj błysnęli zwłaszcza w grze w bloku. W sumie wywalczyli tym elementem aż 13 pkt, przy 15 całej drużyny!

– Nagrody indywidualne naprawdę nie są istotne. Wolałbym zdobyć trzy punkty i żeby MVP powędrowało w ręce Jakuba Popiwczaka. – podsumował doświadczony środkowy.

Teraz przed jastrzębianami mecz w Katowicach z GKS, a następnie początek Ligi Mistrzów. Czeka ich zatem spore wyzwanie, bo mecze w rytmie środa – sobota, do których dojdą męczące podróże. To akurat zbytnio nie martwi Wiśniewskiego.

– Wpadniemy w rytm grania, a ta ilość meczów może nam tylko pomóc. Widać, że momentami na boisku mamy wahania, wkrada się trochę niepewności i zaczynają się problemy. Każdy kolejny mecz będzie nas budował – przekonuje Wiśniewski, który w Katowicach liczy na wygraną, choć przestrzega przed dopisywaniem punktów przed zakończeniem meczu.

– W PlusLidze nie ma łatwych rywali. W każdym spotkaniu musimy być nastawieni na taką walkę, jaka była w starciu z Zawierciem. Liga jest na tyle wyrównana, że jeśli chociaż trochę zlekceważy się rywali, to może się to odbić czkawką. Do Katowic pojedziemy maksymalnie skoncentrowani i będziemy chcieli wygrać za trzy punkty – zapewnił.


Na zdjęciu: Jastrzębski blok był trudny do sforsowania. Zabrakło innych elementów.

Fot. Tomasz Kudala/pressfocus