Javi Moreno czeka na… bombę, którą strzeli Skrze

Skra kontynuuje „sesję objazdową” i zagra w tym sezonie w Łodzi po raz trzeci. ŁKS od września tylko raz wystąpił na wyjeździe.


Terminarz rozgrywek jest tak mocno rozregulowany przez przekładanie meczów i zmiany gospodarzy, że straciło sens porównywanie zespołów pod względem osiągnięć w meczach „u siebie” i „na wyjeździe”. Przecież Skra wszystkie swoje 18 meczów ligowych i jeden pucharowy rozegrała poza Częstochową, a ŁKS z kolei od połowy września, a więc już od ponad dwóch miesięcy, tylko raz grał poza Łodzią (w Opolu, nie licząc wypadu do Poznania na sparing z Lechem).

Skra była w tym sezonie w Łodzi już dwa razy, ale na dwóch stadionach. Na Widzewie przegrała bezdyskusyjnie 0:4, z ŁKS przegrała 2:3, remisując do 71 minuty po dającej prowadzenie bramce Adama Mesjasza. Gol Kamila Wojtyry w 87 minucie na 2:3 napędził dużo strachu gospodarzom, ale w sumie wynik był dużo lepszy niż gra Skry w tym meczu.

We wszystkich trzech bramkowych akcjach ŁKS brał udział Pirulo (jeden gol, dwie asysty). Jego akurat zespół z Częstochowy nie musi się w piątek obawiać, bo w poprzedniej kolejce dostał czwartą żółtą kartkę i grać nie może, podobnie zresztą jak – z tego samego powodu – Jakub Tosik i Bartosz Szeliga. To duża wyrwa kadrowa w zespole Kibu Vicunii, której nie zrównoważy ewentualny powrót do gry po kontuzji Michała Trąbki. Nie dziwią kartki Tosika i Szeligi, bo to zawodnicy defensywni, Pirulo natomiast mógłby wykazać się większą odpowiedzialnością i reagować mniej impulsywnie.

W tej sytuacji nie da się zastosować maksymy o niezmienianiu składu zwycięskiego zespołu. A szkoda, bo w dwóch kolejnych wygranych meczach z GKS-ami z Katowic i Tychów ŁKS pokazał się z dobrej strony. Teraz liderem drużyny będzie zapewne Javi Moreno, 24-letni Hiszpan z nadmorskiej Almerii, z doświadczeniem ledwie z hiszpańskiej III ligi. Gra w ŁKS pierwszy sezon, ma dopiero 14 meczów na koncie. Zdobył bramkę w pierwszym lipcowym sparringu ze Stalą Mielec i… od tej pory czeka na gola w oficjalnym meczu. Też był w dużej grupie kontuzjowanych w ŁKS, ale ten okres ma już za sobą:

– Jestem na sto procent zdrowy, teraz trochę mi zimno, bo pochodzę z południa Hiszpanii, ale z pogodą się oswoiłem i coraz bardziej aklimatyzuję się w Łodzi. Ostatnio lepiej nam idzie, wygraliśmy dwa kolejne mecze i warto podtrzymać tę passę. Potrzebujemy regularności, by gonić czołówkę. Zdaję sobie sprawę, jaka odpowiedzialność spadnie na mnie w piątkowym meczu, ale myślę, że dam radę. Mogę grać na każdej pozycji w drugiej linii – mówił przed meczem ze Skrą.

Brak Szeligi zmusi trenera do zmian także w defensywie, która nie dopuściła do straty bramki w dwóch kolejnych meczach. „Zero z tyłu” do najlepsza rekomendacja dla duetu stoperów Jan Sobociński – Oskar Koprowski, którzy powinni zachować swoje miejsca w zespole kosztem starszych kolegów, rewelacją ostatnich tygodni jest też 20-letni Mateusz Bąkowicz, który na pewno przyda się też w akcjach ofensywnych jako wahadłowy skrzydłowy. Moreno może być więc spokojny o tyły, z przodu musi liczyć na skuteczność Macieja Radaszkiewicza i wzrost formy Stipe Juricia, już zdrowego po kontuzji.

Mecz ze Skrą, dopiero drugi w lidze, jest okazją, by przypomnieć pierwszy w historii mecz wyjazdowy ŁKS. W 1909 roku nowopowstały wówczas klub z Łodzi został zaproszony przez organizatorów wystawy rolniczo-przemysłowej w Częstochowie i rozegrał tam dwa pokazowe mecze z warszawską Koroną. Przyjęcie nie było miłe: na dworcu całą ekipę zamknięto w policyjnym cyrkule, bo grupę młodych mężczyzn wzięto za zamachowców, a piłkę, której przedtem posterunkowy nigdy nie widział, za bombę.


Na zdjęciu: Hiszpan Javi Moreno (z lewej) ma poprowadzić ŁKS do zwyciestwa ze Skrą.

Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus