Jedenastu żołnierzy

Jesteś tak dobry, jak twój ostatni występ – powiada stara prawda piłkarska. Bukowa – przecież nieskora do poklepywania po plecach za darmo – w środowy wieczór długo wiwatowała na cześć graczy katowickich. Nie tylko z powodu ładnie wyglądającego na papierze wyniku konfrontacji z „góralami” (swoją drogą GKS w tym sezonie wcześniej tylko trzykrotnie strzelał rywalom trzy bramki w meczu ligowym), ale i wobec wspomnianej determinacji, z jaką podopieczni Jacka Paszulewicza walczyli o każdą piłkę. – Przyjechał do nas bardzo dobrze zorganizowany zespół, tracący bardzo mało bramek. Ale na murawę wyszło u mnie 11 żołnierzy, którzy – łącznie z ławką rezerwowych – mieli jeden cel: zrobić wszystko, by trzy punkty zostały w Katowicach. Szacunek dla wszystkich za tę postawę i reakcję po ostatnich niepowodzeniach – konferencje szkoleniowca GieKSy i wypowiadane podczas nich zdania zazwyczaj są niebanalne i godne cytowania.

Idźmy tą drogą!

Na pomeczowej konferencji trener Paszulewicz wyjaśnił też swą filozofię zestawiania wyjściowej jedenastki. – Już w Olsztynie – zaraz po porażce ze Stomilem – dałem drużynie sygnał, żeby się odciąć od tego, co było i wrócić do grania, które przynosiło nam punkty. Stąd taka, a nie inna jedenastka meczowa i taka, a nie inna osiemnastka. Wyszliśmy na mecz z Podbeskidziem składem, który miał walczyć, a nie tylko ładnie grać w piłkę – tłumaczył zaskakujące, często z meczu na mecz, roszady w składzie. A tych też nie brakowało, bo przecież Dawid Plizga i Tomasz Foszmańczyk, grający w poprzedniej potyczce, tym razem powędrowali na trybuny. – Obaj mają duży potencjał czysto piłkarski – mówił opiekun GKS-u. – Zresztą podobnie jak Armin Cerimagić. Ale w meczu, w którym – jak sobie założyliśmy – o wyniku zadecydować mają cechy wolicjonalne, dla tej trójki po prostu zabrakło miejsca. Powtórzę: musimy iść tą drogą, która nam przynosi punkty – nawet kosztem komentarzy, że gramy brzydko.

Na fotelu dentystycznym

Akurat brzydkiego grania w środę nikt raczej GieKSiarzom zarzucić nie mógł. I pewnie żaden z ich kibiców nie odważy się na to i w sobotę, jeśli katowiczanie przywiozą z Cichej zwycięstwo. W Chorzowie zestaw żołnierzy Paszulewicza będzie jednak musiał ulec zmianie: w meczu z Podbeskidziem wykartkowali się bowiem Andreja Prokić i Mateusz Kamiński. Ale i na tę sytuację sztab szkoleniowy pewnie ma już gotowy pomysł – o błyskotliwym komentarzu nie wspominając. – Wybito nam dwie jedynki – mówię o dwóch bramkarzach; stępiono nam kły – bo napastnicy ostatnio nie strzelają, ale mamy mocne „ósemki” – bo inni zawodnicy zaczęli zdobywać bramki – Jacek Paszulewicz poczynił stomatologiczne porównanie, mówiąc o niezwyczajnych autorach (Mateusz Mączyński, Lukas Klemenz) środowych goli. Dla duetu kartkowych banitów bez wątpienia też znajdą się zastępcy.