Jedna radość z przeprowadzki

„Niebiescy” odliczają dni do gospodarskiego debiutu w Gliwicach.


Meczem z Chrobrym Głogów drużyna „Niebieskich” zainauguruje wiosnę i zarazem okres co najmniej półrocznej emigracji w Gliwicach. – Organizacyjnie będzie to wyglądało bardzo podobnie jak wyjazd w dniu meczu: bliski, jak do Sosnowca czy Katowic. W pierwszym spotkaniu ten stadion będzie dla nas zupełnie obcy – przyznaje Jarosław Skrobacz, trener Ruchu, a kapitan zespołu, Tomasz Foszmańczyk dodaje: – Wyobrażam to sobie jak mecz wyjazdowy w regionie. Różnica będzie polegała na tym, że cały stadion będzie nasz. To będzie mogło pokazać, jaki potencjał drzemie w kibicach. Myślę, że Gliwice nie przyzwyczaiły do tak głośnego dopingu, jaki będzie w sobotę. To chyba jedyny powód, że cieszę się z tej przeprowadzki.

Pokora przede wszystkim

Choć przymusowa wyprowadzka z Cichej, wywołana koniecznością wycięcia jednej ze „świeczek”, a docelowo całkowitej wymiany oświetlenia, z pewnością redukuje szanse Ruchu na awans, to trzecia drużyna pierwszoligowej tabeli ani myśli składać broni. – Są kluby o dużo większym potencjale może nie sportowym, ale organizacyjnym i finansowym. Walka o dwa pierwsze premiowane miejsca i szóstkę będzie trwała do samego końca. My chcemy grać o wszystko, o co można grać w tej lidze, ale musi cechować nas pokora. Jeszcze 8-10 zespołów ma ten sam cel – mówi Skrobacz.

Poniżej średniej

Chorzowianie zimą wzmocnili się. Pozyskali pięciu zawodników, a nie stracili nikogo istotnego. – Jesienią byliśmy ubodzy kadrowo, teraz jesteśmy mocniejsi. Wyprostowaliśmy sytuację wśród młodzieżowców, uzupełniliśmy środek pola i obronę – zaznacza szkoleniowiec „Niebieskich”. – Wykorzystaliśmy to okienko do maksimum. Nie jest tajemnicą, że nie płacimy nawet średniej pierwszoligowej i już na samym starcie negocjacji jesteśmy trochę na przegranej pozycji. Kilka razy odbiliśmy się od ściany, a ja popieram politykę klubu, by nie generować kominów płacowych. Gdybyśmy zatrudnili dwóch zawodników zarabiających 40 procent więcej od naszych najlepszych, rozbiłoby to atmosferę – nie kryje Skrobacz. Do gry w sobotę z pewnością nie będzie gotowy jeszcze Paweł Baranowski, stoper występujący w ubiegłym roku w Kazachstanie, który dołączył do drużyny w tym tygodniu. – Szkoda, że nie udało nam się zrealizować tego tematu wcześniej, bo działaliśmy od grudnia – mówi trener Ruchu.

Rzucić monetą

Chorzowianie nie mają możliwości odbycia rozruchu na stadionie Piasta. Obawiają się o stan murawy przy Okrzei. – Wiemy, że nawet nasi ludzie jeżdżą do Gliwic i pracują, by murawa wyglądała jak najlepiej. Nie będzie z pewnością zbyt dobra ani dla nas, ani gości, a wiemy, że Chrobry lubi grać w piłkę, raczej nie wybija jej na oślep – mówi Tomasz Foszmańczyk.

To ważny mecz w kontekście tabeli, skoro zagrają zespoły plasujące się tuż za podium. W lipcu Ruch wygrał w Głogowie 2:0. – Czy Chrobry jest teraz mocniejszy? Wydaje się, że personalnie nie, bo zimą doszło tam do drobnych zmian. Pierwsze spotkanie jest owiane otoczką nerwowości, oczekiwania, ale wierzę w zespół, a zespół wierzy w siebie. Mamy swoich „szpiegów”, używa się różnych sztuczek, dlatego sądzę, że znamy wyjściowy skład Chrobrego – uśmiecha się Jarosław Skrobacz.

Kibice Ruchu mogą natomiast zastanawiać się, kto będzie… pierwszym nazwiskiem wyczytanym w sobotę przez sztab w chorzowskiej jedenastce. Czy w bramce stanie Jakub Osobiński, czy niekwestionowany nr 1 z jesieni, Jakub Bielecki, który jednak przez część przygotowań miał indywidualny tok treningowy, by doprowadzić do porządku swoją wagę. – Ostatnie słowo będzie należało do trenera Rysia Kołodziejczyka. Ja bym rzucił monetą – żartuje szkoleniowiec „Niebieskich”. Do wczorajszego południa Ruch wyprzedał blisko 7,5 tysiąca z 9913 miejsc na trybunach.



Na zdjęciu: Rundę w bramce Ruchu rozpocznie Jakub Osobiński czy Jakub Bielecki? Trener Skrobacz uśmiecha się, że może trzeba rzucić monetą…
Fot. Tomasz Kudala/PressFocus