Jednego gola już strzelił

Pochodzący z Czechowic-Dziedzic Damian Nowak trzy razy przymierzał się do GKS-u Tychy.


Nowy zawodnik GKS-u Tychy Damian Nowak pochodzi z Czechowic-Dziedzic. Na treningi ma więc teraz niespełna 30 kilometrów, ale żeby zostać zawodnikiem tyskiego klubu, zatoczył spore koło, po wyboistych piłkarskich ścieżkach.

A 8 lat temu wydawało się, że kariera wychowanka UMKS 3 Czechowice-Dziedzice rozwija się prawidłowo. Uczeń piłkarskiej szkoły Podbeskidzia Bielsko-Biała jako 19-latek jesienią 2011 roku pokazał się w Młodej Ekstraklasie, a miesiąc przed 20. urodzinami zadebiutował w pierwszym zespole górali w zremisowanym 1:1 meczu ze Śląskiem Wrocław.

Wchodził na ekstraklasowe boisko w 80 minucie, zastępując obrońcę i wzmacniając atak, bo bielszczanie przegrywali 0:1 i ruszali do szturmu. Pomógł i chwilę później cieszył się razem z kolegami z zespołu oraz kibicami, bo w ostatnich sekundach spotkania Robert Demjan zdobył wyrównującego gola.

Niespełna miesiąc później według tego samego scenariusza wszedł na murawę w spotkaniu z Polonią Warszawa. Znowu bielszczanie przegrywali 0:1, a w ostatnich sekundach, po karnym wykorzystanym przez Sylwestra Patejuka, zdobyli punkt.

Złe wybory

– Później jednak przyplątała mi się kontuzja w okresie startowym, a gdy przyszedł do klubu trener Dariusz Kubicki, nie przekonałem go do siebie – wspomina Damian Nowak.

– Pewnie nie wyglądałem na tyle dobrze, żeby zasłużyć na miejsce w zespole z ekstraklasy, a następnie zaczęły się złe wybory. Na pół roku przeszedłem do III-ligowego BKS-u Stal Bielsko-Biała, z którego wróciłem do Podbeskidzia, ale pół roku grałem w III-ligowych rezerwach, więc spróbowałem zmienić otoczenie i trafiłem do II-ligowego Pelikana Łowicz.

Po spadku łowiczan do III ligi grałem tam jeszcze pół roku i wróciłem w rodzinne strony. Wtedy zostałem na rok zawodnikiem III-ligowego LKS-u Czaniec, w którym ustawiany byłem nawet na boku obrony.


Czytaj jeszcze: Przygotowania z ekstraklasą w pamięci

Na moje piłkarskie szczęście cztery i pół roku temu odezwał się trener Jakub Dziółka, który w tamtym czasie prowadził Skrę Częstochowa. Choć przeszedłem do III-ligowej drużyny, to tak naprawdę wtedy zaczął się mój marsz w górę.

W 14 meczach w rundzie wiosennej w 2016 roku Damian Nowak strzelił 7 goli. Ba, można powiedzieć, że cały ten łup zdobył w dwa niespełna miesiące – od 9 kwietnia do 3 czerwca. W ten sposób wywalczył sobie mocną pozycję w zespole, który w sezonie 2017/18 okazał się najlepszy w III lidze.

Na II-ligowym poziomie Damian Nowak grał tylko jeden sezon, bo choć drużyna Pawła Ściebury zajęła 11. miejsce, to napastnik awansował na zaplecze ekstraklasy. Przeszedł do Radomiaka, który w sezonie 2018/19 wygrał II-ligową rywalizację.

Gol strzelony przewrotką

– Rok temu pojechałem do Radomia na testy i zostałem – dodaje Damian Nowak. – To był dla mnie udany sezon. Zacząłem go od pierwszego gola strzelonego przez Radomiaka po powrocie do I ligi. Na inaugurację gościliśmy GKS Tychy i w wygranym 2:1 meczu jako pierwszy pokonałem Konrada Jałochę, a zakończyłem minione rozgrywki barażami o awans do ekstraklasy.

Myślę, że takie gole, jak ten, którego na finiszu sezonu strzeliłem Olimpii Grudziądz, uderzając przewrotką, czy rzut wolny z 25 metrów w meczu barażowym z Miedzią Legnica, też zostaną zapamiętane przez kibiców.

Dobrze zapamiętałem także listopadowy rewanż w Tychach, bo w meczu, w którym przegrywaliśmy już 0:2 i nie wykorzystaliśmy wywalczonego przeze mnie rzutu karnego, w ostatnich minutach odrobiliśmy straty i wywalczyliśmy punkt. Przez chwilę nawet myślałem, że to ja doprowadziłem do remisu, bo w 5 minucie doliczonego czasu gry, w podbramkowym tłoku, piętą wpakowałem piłkę do siatki.

Później jednak na analizie wideo okazało się, że już po strzale Patryka Mikity futbolówka znalazła się za linią. Myślę jednak, że gdybym nie wykonał tej dobitki, sędzia nie odgwizdałby gola. Mogę więc „ułamek” tego trafienia dopisać do swojego dorobku. To był także rok, w którym mogłem się rozwijać w dobrym towarzystwie, a na przykład od Rafała Makowskiego sporo mogłem się nauczyć.

W sumie dla Radomiaka zdobyłem 7 bramek w 27 występach, ale mam nadzieję, że w GKS-ie Tychy poprawię ten dorobek. Mój osobisty rekord to 10 goli strzelonych dla Skry jeszcze w sezonie 2016/17, więc jeżeli go wyrównam albo poprawię w tyskim zespole, to będą zadowolony.

W 2018 roku w sparingu

Można powiedzieć, że Damian Nowak swoje strzelanie dla GKS-u Tychy już rozpoczął. 7 grudnia 2018 roku w wyjazdowym sparingowym meczu z MFK Frydek-Mistek, wtedy jeszcze zawodnik Skry Częstochowa zdobył jedynego gola.

– Ale tak naprawdę pierwszy raz do GKS-u Tychy przymierzałem się kilka lata wcześniej – mówi Damian Nowak. – W 2012 roku Podbeskidzie chciało mnie wypożyczyć i w grę wchodziły GKS Tychy albo GKS Katowice. Ostatecznie stanęło na Katowicach, ale przez zakaz transferów nałożony na ten klub nic z tego nie wyszło i gra w Tychach także uciekła mi sprzed nosa.

Ten drugi raz, dwa lata temu, było już znacznie bliżej, ale ostatecznie trener Ryszard Tarasiewicz po wygranym sparingu, w którym zdobyłem bramkę, główkując po rzucie rożnym, nie zdecydował się na ściągnięcie mnie do swojej drużyny. Teraz jestem w zespole trenera Artura Derbina, choć miałem też inne oferty.

Propozycję GKS-u Tychy od razu postawiłem jednak na pierwszym miejscu i cieszę się, że udało się ją sfinalizować. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że w drużynie jest już bardziej doświadczony Szymon Lewicki, ale to mnie tylko mobilizuje. Jestem przekonany, że nasza zdrowa rywalizacja sprawi, iż drużyna będzie groźna dla każdego rywala w I lidze. To jest najważniejsze.

Odłożone zaręczyny

Damian Nowak, który grał będzie z numerem 27, nie ukrywa, że dla niego ważna jest także stabilizacja życiowa. Co prawda koronawirus pokrzyżował mu trochę plany, ale co się odwlecze…

– Bardzo lubię podróżować i planowałem, że latem tego roku, na letnim urlopie, uklęknę przed moją dziewczyną Moniką i poproszę ją o rękę – zdradza osobiste plany Damian Nowak. – Niestety urlopu nie było, ale… kiedyś przecież przyjdzie. Na razie jednak te sprawy odkładam, bo koncentruję się na tym, co mnie czeka w tyskiej drużynie.

Z jednej strony, grając w Radomiaku razem z Dawidem Abramowiczem i mieszkając z nim w pokoju na zgrupowaniach, miałem możliwość posłuchania o tym, kto jest kim w tyskim zespole i jak wygląda klub. Nie szedłem więc w ciemno, ale jeżeli chodzi o osobiste znajomości, to przed wejściem do tyskiej szatni nie miałem ich zbyt wiele.

Znałem Krzyśka Wołkowicza, z którym spotkałem się podczas wspomnianej już przymiarki do GKS-u Katowice. Z Bartkiem Bielem też nasze piłkarskie drogi się skrzyżowały, Sebastiana Stebleckiego poznałem poza boiskiem, a większość pozostałych zawodników kojarzyłem do tej pory tylko z boiska, na którym byli rywalami.

Mam jednak nadzieję, że szybko stworzymy kolektyw, bo tylko wtedy będę mógł się wykazać, finalizując akcje wypracowane przez kolegów. Z wyborem numeru też nie było problemu. Okazało się, że 27 jest wolny, a z takim grałem w minionym sezonie w Radomiaku, więc się nie zastanawiałem. Mam nadzieję, że nadal będzie dla mnie szczęśliwy.


Na zdjęciu: Damiana Nowaka czeka ostra rywalizacja o miejsce w tyskiej jedenastce z doświadczonym Szymonem Lewickim.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus