Jedni grali, drudzy strzelali. O awans będzie trudniej

Hit wiosny nie zawiódł, a sytuacjami bramkowymi można byłoby obdzielić skróty kilku meczów szczebla centralnego.


Spotkanie na szczycie miało specjalną oprawę. Zadbali o nią kibice obu klubów, od lat pozostający w bardzo dobrych relacjach. Zorganizowany doping na stadionach III grupy III ligi w tym sezonie należy do rzadkości, ale w takiej atmosferze zawodnicy mogli czuć dodatkową motywację do gry. Ta w pierwszej połowie mogła się podobać. Gospodarze prowadzili atak pozycyjny, a kontry i stałe fragmenty gry były dominującymi aspektami gości. Po wymianie ciosów, obie drużyny schodziły do szatni lekko poobijane, ale zdeterminowane do tego, by po zmianie stron jeszcze bardziej zaatakować.

– Naszą filozofią gry jest dominacja. Przygotowaliśmy się na to, bo wiedzieliśmy, że Polonia również zmierza tą drogą – mówił trener lidera, Jarosław Krzyżanowski. – Byliśmy mocno skoncentrowani podczas stałych fragmentów gry rywali, jednak to my skorzystaliśmy ze swoich.

Trudno się z tym nie zgodzić. Broń, która przez ponad godzinę wystawiała Kacpra Bieszczada na ciężką próbę, przyniosła gola liderowi. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka odbijała się od poszczególnych zawodników i ostatecznie wpadła do bramki. Gola zapisano Danielowi Dudzińskiemu. To zdarzenie kompletnie nie pasowało do przebiegu spotkania, bowiem wcześniej piłka jak po sznurku krążyła między niebiesko-czerwonymi, stąd Bieszczad musiał się wykazać, broniąc „główki” Dawida Wolnego i Patryka Stefańskiego, a przy strzale Michała Płonki pomógł mu słupek.

– Z tych licznych okazji strzeleckich nie wykorzystaliśmy ani jednej i to mnie najbardziej boli. Serdecznie dziękuję moim zawodnikom, że podjęli walkę. Zagraliśmy najlepszy mecz w tej rundzie i wielu aspektach przewyższaliśmy Zagłębie – przyznał rozżalony szkoleniowiec Polonii, Kamil Rakoczy.

„Miedziowi” w II połowie głównie się bronili, ale i tak zdołali postawić pieczęć na zwycięstwie. Niepilnowany przed polem karnym Rafał Adamski otrzymał podanie od Patryka Kusztala i płaskim strzałem przy słupku sprawił, że jego drużyna ma nad Polonią już 9 punktów przewagi. – Cieszę się, że mój młody zespół zdołał udźwignąć presję. Widać, że dojrzał, by tak ważne mecze rozstrzygać na swoją korzyść – dodał trener Krzyżanowski.

Zupełnie inne nastroje panowały w obozie przyjezdnych. – Stworzyliśmy tyle okazji, ile moglibyśmy uzbierać we wszystkich tegorocznych meczach. Pierwsze miejsce nam ucieka, ale nie tą porażką skomplikowaliśmy sobie sytuację w drodze po awans – zauważył bytomski pomocnik, Dawid Krzemień.

– Zasłużyliśmy co najmniej na remis, ale taka już jest piłka nożna. Nie zwieszamy głów, będziemy walczyć do końca – zapowiedział szkoleniowiec Polonii.

Mateusz Skutnik


Zagłębie II Lubin – Polonia Bytom 2:0 (0:0)

1:0 – Dudziński, 66 min, 2:0 – Adamski, 86 min

ZAGŁEBIE II: Bieszczad – Kłudka (74. Lepczyński), Kruk, Oko, Bogacz – Pieńko (74. Więcek), Dudziński, Kizyma, Pakulski – Adamski, Ratajczak (46. Kusztal). Trener Jarosław KRZYŻANOWSKI.

POLONIA: Brzozowski – Budzik, Bedronka, Hałgas, M. Maj (80. Górka) – Konieczny (74. Wuwer), Stefański, Piontek (62. Nagrodzki), Płonka (62. Tkaczuk), Pączko (74. Krzemień) – Wolny. Trener Kamil RAKOCZY.

Sędziował Piotr Idzik (Poznań). Widzów 400. Żółte kartki: Lepczyński – Piontek, Pączko, Stefański, Hałgas.


Na zdjęciu: Niebiesko-czerwoni mieli sporo okazji, by przebić się przez miedziowy mur, ale bez efektu.

Fot. Polonia Bytom