Jednym radość, drugim smutek

Radość w Zabrzu, smutek w Częstochowie. „Górnicy” odnieśli w niedzielę wieczorem bardzo ważną wygraną.


Po letnich turbulencjach w górniczym klubie i porażce na inaugurację w starciu u siebie z Cracovią wydawało się, że zabrzanie mogą mieć w tym sezonie czy na początku rozgrywek nieliche problemy.

Praca i determinacja

Tymczasem minęły dwa-trzy tygodnie i sytuacja zespołu prowadzonego przez Bartoscha Gaula jest diametralnie inna. Jedenastka z Zabrza najpierw po efektownej grze ograła Radomiaka na jego terenie 3:0, a w niedzielę po twardym boju odprawiła z kwitkiem sam Raków Częstochowa. O wygranej zdecydowało trafienie pod koniec I połowy w wykonaniu 21-letniego Aleksandra Paluszka.

– Intensywny, emocjonalny mecz. Cieszę się z wyniku i z tego, że drugie kolejne spotkanie zagraliśmy na zero z tyłu. Na to zwycięstwo napracowaliśmy się. W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo dobrze. W drugiej części Raków pozmieniał swoje rzeczy i było już trudniej. Dla mnie najważniejsze jest to, że widzieliśmy drużynę, która pracowała razem na wynik, na te trzy punkty. Zasłużyła na tą wygraną i fajnie, że udało się to osiągnąć w takiej atmosferze – podkreślał po spotkaniu zadowolony szkoleniowiec Górnika.

Co warte podkreślenia sukces udało się osiągnąć bez jednego ze swoich dotychczasowych liderów czyli Bartosza Nowaka. Ten w ostatnią środę związał się przecież kontraktem z Rakowem. W niedzielę był oczywiście w Zabrzu na meczu, już w stroju zespołu z Częstochowy, ale jeszcze nie zadebiutował, bo takie były ustalenia pomiędzy obu klubami. Debiut Nowaka w Rakowie nastąpi najprawdopodobniej w czwartkowym pucharowym meczu ze Spartakiem Trnava.

– Barek Nowak zostawił lukę. Dobrze byłoby, żeby była młodzież, która od razy gra, ale tych chłopców trzeba przygotować. Powiedzieliśmy już wcześniej, że szukamy zastępstwa także poza naszym kubem. Mamy plany na ten temat – mówi pytany o lukę w środku pomocy trener Gaul. Być może na dniach pojawi się w Zabrzu nowy pomocnik, chodzi o gracza zagranicznego. Mówił nam o tym już w zeszłym tygodniu prezes Arkadiusz Szymanek.

Trochę przekombinował

Raków? Po niedzielnej porażce 0:1 trener wicemistrza i zdobywcy Pucharu Polski Marek Papszun przyznał, że przekombinował ze składem. Przede wszystkim trzeba napisać, że w porównaniu z wygranym meczem na Słowacji ze Spartakiem doświadczony szkoleniowiec, który w poniedziałek skończył 48 lat (najlepsze życzenia od katowickiego „Sportu”!) dokonał w składzie aż 7 zmian. Wszystko oczywiście w kontekście pucharowej rywalizacji i gry teraz co kilka dni.

Okazało się jednak, że w starcu z tak zdeterminowanym przeciwnikiem, jakim w niedzielę był Górnik, potrzebna była podobna determinacja po stronie częstochowian, a ta nie była do końca taka sama jak u gospodarzy plus trzeba było dołożyć jakość. Ta pojawiła się dopiero po zmianach w II połowie. Szansę mieli i Vladislavs Gutkovskis i Ivi Lopez, ale zabrakło skuteczności czy też trochę szczęścia.

Sam szkoleniowiec bez ogródek ocenił to, co wydarzyło się na murawie. – To był słaby mecz w naszym wykonaniu. W pierwszej połowie było dużo nerwowości, mało zawodników, którzy mieli odpowiednią jakość. Na domiar złego daliśmy sobie strzelić gola tuż przed zejściem do szatni. Byliśmy słabo dysponowani. W drugiej części, po zmianach, złapaliśmy dobry rytm, więcej energii i pojawiły się sytuacje.

Mogliśmy strzelić bramkę. Potem trochę przekombinowałem, zmieniłem strukturę, niepotrzebnie zdjąłem z boiska Sebastiana Musiolika i to się trochę rozleciało. Poszliśmy w emocje, bardzo chcieliśmy wyrównać i pewnie wygrać. Tak się nie gra w ekstraklasie. Musimy razem dźwignąć tę porażkę, przeanalizować mecz, żeby się to nam nie zdarzało – powiedział trener Papszun.

Teraz częstochowianie szybko muszą przestawić wajchę i już koncentrować się na rywalizacji ze Spartakiem Trnava w III rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy, żeby postawić kropkę nad „i” i grać dalej w pucharowej rywalizacji.

LICZBA

2

TYLKO tyle meczów przegrał w tym roku Raków. Oprócz niedzielnej porażki z Górnikiem, wcześniejsza przydarzyła mu się z Zagłębiem Lubin w lidze w maju. Z „miedziowymi” na wyjeździe jedenastka spod Jasnej Góry przegrała 0:1.


Aleksander Paluszek: Przećwiczony wariant
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

Bohaterem meczu Górnika z Rakowem jest bez wątpienia pan. Pierwszy gol w ekstraklasie, do tego zwycięski. Komentarz do wygranego starcia z wicemistrzem Polski?

Przede wszystkim cieszę się z wygranej! To jest najważniejsze, choć z bramki też oczywiście jestem bardzo zadowolony. Do tego wszystkiego zagraliśmy na zero z tyłu, co da nas obrońców jest dodatkowo ważne. To było szczególnie istotne w meczu z takim rywalem, jakim jest Raków. Chcieliśmy nie stracić bramki i to się udało.

Drugi kolejny mecz bez straty gola. To chyba cieszy, prawda?

Dokładnie. Procentuje ta ciężka praca, którą wykonujemy na treningach, gdzie i mocno ćwiczymy w defensywie i z przodu, a efekt jest potem widoczny w tym jak gramy. Mam nadzieję, że dalej będzie to tak wychodzić.

Jeszcze wracając do pana bramki, to dośrodkowanie Erika Janży w punkt czyli w pana głowę. To jest ćwiczone na treningach?

Każdy wie, że Erik ma bardzo dobre dośrodkowania. Zresztą też oglądaliśmy i analizowaliśmy ostatni mecz Rakowa ze Stalą, kiedy stracili dwie bramki ze stałych fragmentów gry. Mieliśmy przygotowany swój plan na ten mecz i trzeba się cieszyć, że wszystko wypaliło, no i wpadła bramka.

Jak będzie w kolejnych grach Górnika?

Na razie dobrze to wygląda i cieszymy się z tych dwóch kolejnych zwycięstw. Do tego dwa razy zero z tyłu. Mam nadzieję, że dalej będzie to tak wyglądało i funkcjonowało.


Foto główne: Marcin Bulanda/PressFocus