Jerzy Engel: Z chęcią sprawdziłbym Furmana

 

Jak na reprezentację Polski może wpływać fakt, że w Izraelu było w ostatnich dniach „gorąco” i ważyły się nawet losy wylotu na ten mecz?
Jerzy ENGEL: – Oczywiste, że nie działa to budująco na zespół. Nie jest to komfortowa sytuacja. Niemniej, ponieważ są zapewnienia UEFA i władz izraelskich, że wszystko będzie OK, to trzeba tym ludziom ufać. Ja osobiście nie przeżyłem takiego „politycznego” wylotu na mecz. Tu akurat grunt w pełni nie jest bezpieczny i z pewnością trzeba było brać to pod uwagę.

Czego oczekuje pan po kadrze w Jerozolimie?
Jerzy ENGEL: – Dobrej, widowiskowej gry – z tego względu, że opadły już emocje. Nie ma presji konieczności osiągnięcia wyniku za wszelką cenę, bo awansu już mamy. Myślę więc, że ujrzymy to, na co wszyscy czekają. Krytyka reprezentacji pojawiała się przecież nie dlatego, że zdobywała tyle punktów – ich liczba w tabeli jest znakomita – ale o to, jak się prezentowała. Sposób gry i jej jakość nie bardzo przypadała kibicom do gustu. To był jedyny powód krytyki, innego nie było.

Broni pan selekcjonera?
Jerzy ENGEL: – Oczywiście, że tak! Z tego prostego względu, że Brzęczek miał jedno zadanie: awansować do finałów Euro. Bez względu na to, czy gra się komuś podobała, czy nie, zespół na dwie kolejki przed końcem eliminacji zapewnił sobie awans. Za to należą się gratulacje.

Nie ma pan obaw, że taka nieprzekonująca postawa kadry w eliminacjach przełoży się na to, co zobaczymy w finałach Euro?
Jerzy ENGEL: – A to akurat są dwie zupełnie różne bajki. Selekcjoner będzie miał teraz sporo czasu, by popracować z zespołem. Z pewnością ma już koncepcję, kogo ze sobą zabierze i jak będzie grał. Musi też czekać na losowanie, ono odpowie na wiele pytań.

Na razie meczami z Izraelem i Słowenią kończymy eliminacje. Przewaga nad Austrią, która zmierzy się z Macedonią i Łotwą, wynosi trzy punkty. Wyobraża pan sobie, by Polska miała nie wygrać grupy?
Jerzy ENGEL: – Nie. Tego sobie nie wyobrażam, bo jesteśmy w tej stawce najlepsi, udowodniliśmy to już wcześniej. Sądzę, że przed nami dwa dobre, zwycięskie mecze. Bez względu na to, w jakiej grupie jesteśny – bo wiemy, że nie jest najmocniejsza – trzeba też cieszyć się, że tylko w jednym meczu, w Słowenii, kadra straciła dwa gole. Poza tym nic nie traciła, a sporo strzelała. To ważne dla najbliższej przyszłości tej drużyny. Tyły są solidne, bramkarze – bardzo solidni i to powód do satysfakcji. Patrząc na przeciwną stronę boiska, osobiście bardzo żałuję kolejnej kontuzji Arkadiusza Milika. W duecie z Robertem Lewandowskim nieraz dawał nam dużo radości, wnosił energię, zdobywał ważne bramki. Szkoda. Lewandowski może zagrać w duecie z Piątkiem, ale są inne warianty. Prawdopodobnie selekcjoner zdecyduje się na duet Lewandowskiego z Piotrkiem Zielińskim.

Czy na liście powołanych zawodników znajduje się ktoś z drugiego szeregu, kogo szczególnie pragnąłby pan ujrzeć w akcji?
Jerzy ENGEL: – Zdecydowanie. To Dominik Furman. Skoro z problemami zdrowotnymi borykał się Grzegorz Krychowiak, za niego można wstawić Furmana. I go sprawdzić. W polskiej lidze na przestrzeni wielu miesięcy był czołowym zawodnikiem, osiągnął bardzo wysoką formę, doprowadził nawet do tego, że Wisła Płock niedawno była liderem ekstraklasy. Chciałbym zobaczyć, jak poradzi sobie na poziomie reprezentacyjnym.

Już za kilka dni z kadrą definitywnie i uroczyście pożegna się Łukasz Piszczek. Serce zabije mocniej?
Jerzy ENGEL: – Przede wszystkim Piszczkowi, bo my jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że jedni piłkarze kończą, a wskakują kolejni. Gdyby Piszczek grał w kadrze, nadal byłby na prawej obronie numerem jeden. Cieszy fakt, że dojdzie do tego pięknego pożegnania wartościowego piłkarza. Trzeba go docenić za te wszystkie występy. Sam będę we wtorek na Stadionie Narodowym i na pewno zrobię Piszczkowi „standing ovations”, dziękując mu za to, co zrobił dla tej reprezentacji.

Na zdjęciu: Jerzy Engel przyznaje, że w wieńczących eliminacje meczach z Izraelem i Słowenią liczy na występ Dominika Furmana z Wisły Płock.