Jest legendą Pogoni i w Algierii

Na jednej z głównych ulic Algieru przy Rue Didouche Mourad pytam kioskarza Abdenoura czy zna kogoś takiego, jak Stefan Żywotko? Sprzedawca w średnim wieku od razu się ożywia i przypomina historię najbardziej utytułowanego klubu z Algierii JS Kabylie. – Żywotko budował siłę tej drużyny. Do tego wprowadzał do zespołu młodych zawodników. To była świetna jedenastka – przypomina kioskarz. W podobnym duchu wypowiada się taksówkarz Said czy dwóch starszych panów w barze sardynkowym nieopodal Place Abdel Kader.

A w Polsce? Kiedyś zapytałem kapitana „Portowców” Adama Frączczaka czy postać związanego przez lata z Pogonią trenera jest w Szczecinie znana. – Starszej generacji kibiców czy piłkarzy tak. Młodszej raczej już nie – odpowiedział. Okazuje się, że Stefan Żywotko jest bardziej znany w dalekiej Algierii, niż w Szczecinie, gdzie mieszka od 1946 roku i gdzie przepracował większość swojego trenerskiego życia.

Rekordzista u Portowców

Pogoń z pompą obchodzi swoje 70 urodziny. Kulminacją uroczystości będzie jutrzejszy mecz szczecinian u siebie z Sandecją. Na to spotkanie od wielu dni nie ma już biletów. Na stadionie przy ulicy Twardowskiego będzie dzisiaj prawie 20 tysięcy kibiców. Przyjeżdża wielu znamienitych gości, w tym prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek. Na meczu będzie też trener Żywotko.

– Ojciec chciał się wybrać na ligowe spotkanie już dwa tygodnie temu. Wtedy nie wyszło. Teraz dostał zaproszenie z klubu, tak, że będzie na trybunach – mówi Mieczysław Żywotko, syn sędziwego szkoleniowca, który jest rekordzistą jeżeli chodzi o pracę w Pogoni. Z „Portowcami” w drugiej połowie lat 60. pracował w ciągu przez 4,5 roku. Nikomu w siedemdziesięcioletniej historii klubu znad Odry ta sztuka się nie udała. Stefan Żywotko jest tutaj wyjątkiem. Jakie było jego piłkarskie i trenerskie życie?

Z Lwowa do Szczecina

Żywotko urodził się we Lwowie w styczniu 1920 roku. O niewiele ponad rok był starszy od swojego przyjaciela Kazimierza Górskiego, też lwowiaka. Żywotko kopał przed wojną piłkę w niedużym dzielnicowym klubiku z głównego miasta naszych Kresów Zniesienczance Zniesienie. Jako nastolatek trenował też w Czarnych Lwów. Być może trafiłby do ligowej drużyny, gdyby nie wybuch wojny. Z wejściem Sowietów do Lwowa jesienią 1939 roku zmieniło się wszystko. Żywotko w trakcie sowieckiej okupacji, jak wielu innych zawodników lwowskich klubów, grał w radzieckim klubie. W jego przypadku był to Piszczewik Lwów, a potem także lwowski Spartak.

Fot. Archiwum/400mm

Pod koniec wojny trafił do Ludowego Wojska Polskiego, a jego szlak wiódł na Pomorze. W 1946 roku osiadł w Szczecinie, gdzie mieszka do dziś. Jest jednym z pionierów rodzącego się po wojnie szczecińskiego futbolu w polskim wydaniu. Szybko trafił do Milicyjnego Klubu Sportowego Szczecin, później Gwardii, gdzie został grającym trenerem. Z gwardyjskim klubem awansował do ówczesnej ekstraklasy (I ligi). Było to w 1950 roku.

Potem z powodzeniem pracował w innych szczecińskich klubach, takich jak Stal Stocznia, Arkonia i Pogoń. Wszędzie z sukcesami. W 1961 roku awansował do ekstraklasy z Arkonią, pięć lat później powtórzył ten wynik z Pogonią, gdzie pracował non-stop od 1965 do końca 1969 roku. Potem jeszcze do ligowej elity wprowadził inny klub z Pomorza, Arkę Gdynia w 1976 roku.

Słynie z tego, że śmiało stawia na młodych i odkrywa kolejne piłkarskie perły, jak Zenona Kasztelana, Czesława Boguszewicza czy Janusza Kupcewicza. Pracując w Gdyni zwracał uwagę na Zbigniewa Bońka z Zawiszy Bydgoszcz, ale Arkę uprzedził wtedy Widzew.

Stawiał na młodych

Inny z legendarnych szczecińskich trenerów Florian Krygier, od którego imienia nosi nazwę stadion Pogoni, a który uczył się na kursach trenerskich prowadzonych w Szczecinie przez Stefana Żywotkę, w swojej książce „55 lat piłki nożnej w Pogoni Szczecin 1948-2003” zwrócił uwagę na to, że w latach 1965-68, a więc przypadających na okres pracy trenera Żywotki w Pogoni, w drużynie połowa graczy była wychowankami. Ani wcześniej, ani potem nie grało już w pierwszym zespole więcej zawodników będących wychowankami Pogoni.

Fot. Archiwum/400mm

– Ze swoim krajanem, Zbigniewem Ryziewiczem, szukaliśmy co zdolniejszych graczy, a kiedy można było, to pięciu, sześciu z nich ćwiczyło potem z pierwszym zespołem. W ten sposób przygotowywało się zawodników do grania w pierwszym zespole. To jest właśnie warsztat trenerski. Taką politykę prowadziłem też później w prowadzonych przez siebie zespołach. 30-latek ma już swoje nawyki i przyzwyczajenia, od których ciężko mu odejść, z młodymi jest inaczej. Kadra Pogoni została odmłodzona i przyniosło to rezultaty – wyłuszcza swoje credo sędziwy trener.

Miał wyjechać z Górskim

W uznaniu zasług szkoleniowych ówczesne sportowe władze zgodziły się na to, że przed sześćdziesiątką będzie mógł wyjechać za granicę. Żywotko miał razem z Kazimierzem Górskim pojechać do Kuwejtu, jak mi opowiada, wszystko było już zorganizowane, zgoda na wyjazd i wydanie paszportów przez komunistyczne władze zaakceptowane. Wszystko zmieniła jednak Olimpiada w Montrealu. Prowadzony przez Górskiego zespół zdobył tam „tylko” srebrny medal. Władze odroczyły więc zagraniczny wyjazd. – Kaziu miał już paszport i szybko trafił do Grecji. Ja nie dość, że po awansie z Arką musiałem zrezygnować z pracy, to nie mogłem jej potem nigdzie podjąć będąc na liście oczekujących na zagraniczny wyjazd – tłumaczy Żywotko.

Taka okazja nadarzyła się w końcu w grudniu 1977 roku. Były trener zespołów z Pomorza otrzymał ofertę wyjazdu do socjalistycznej wtedy Algierii, gdzie masowo zatrudniano szkoleniowców z bloku wschodniego. Lwowiak trafił do klubu z miejscowości Tizi Wuzu, 120 km od stolicy Algieru. Z drużyną JS Kabylie (wtedy JE Tizi-Ouzou) miał pracować dwa lata, a został tam… czternaście!

Madjer docenia polskiego trenera

Okres pracy z klubem z dumnego górskiego regionu Kabylia, to niekończące się pasmo sukcesów polskiego trenera. Siedem tytułów mistrza kraju, dwa klubowe Puchary Afryki, Superpuchar Afryki, a do tego zdobycie Pucharu Algierii. Żaden z polskich trenerów pracujących za granicą nie może się poszczycić takimi osiągnięciami. Doceniają to w Algierii nawet najwięksi.

Fot. Archiwum/400mm

– Nie miałem możliwości spotkania go osobiście, bo już jako młody chłopak wyjechałem grać do Francji, ale oczywiście słyszałem o nim, słyszałem o jego dokonaniach dla JS Kabylie. Dla całej piłki zrobił wiele i zostawił swój ślad w naszym kraju – ocenia słynny Rabah Madjer, jeden z najlepszych piłkarzy w historii afrykańskiej i algierskiej piłki, a obecnie selekcjoner „Lisów Pustyni” czyli reprezentacji Algierii.

Chcieli, żeby wrócił do Algierii

W sobotę trener Stefan Żywotko ma też być doceniony przez władze polskiej piłki oraz Pogoń, gdzie przez lata z powodzeniem pracował. Mimo 98 lat wciąż jest w dobrej formie. Jeszcze nie tak dawno Algierczycy ciągnęli go do siebie, żeby wrócił tam do pracy!

Fot. Piotr Kucza/400mm