Jest sprawa: z prawa „dziurawo”

Jesienią 2017 trener Marcin Brosz najczęściej ustawiał na tej pozycji Adama Wolniewicza. Bywały jednak spotkania, w których w roli prawego obrońcy pojawiał się Maciej Ambrosiewicz – nominalnie raczej środkowy (defensywny) pomocnik. I choć już wtedy przyznawał, że na wcześniejszych etapach przygody z piłką niewiele miał wspólnego z tą pozycją, zbierał za występy na niej całkiem niezłe recenzje.

„Wietesa” szybka edukacja

Zimą zabrzanie nie sięgnęli więc po „siły zewnętrzne”; [Marcin Brosz] uznał, że poszuka bocznego defensora we własnych szeregach. Stąd pomysł – wdrożony później w życie – by nauczyć gry na tej pozycji [Mateusza Wieteskę]. Choć on sam – również w rozmowie ze „Sportem” – odżegnywał się mocno od tej myśli (- Bardzo sporadycznie zdarzało mi się grywać na boku obrony – mówił, wspominając okresy wypożyczeń z Legii do Dolcanu Ząbki i Chrobrego Głogów), z czasem nie tylko się do nowej roli przyzwyczaił, ale i ją polubił. – Ci chłopcy są jeszcze w takim wieku, że można – a wręcz trzeba – uczyć ich wszechstronności – mówił wtedy opiekun Górnika.

Patrząc na postępy poczynione przez Wieteskę (i jego jeszcze dwuletni kontrakt) mogłoby się wydawać, że obsadę tej pozycji zabrzanie mają „z głowy”. Problem jednak powrócił, gdy po tego piłkarza – zgodnie z klauzulą zapisaną w umowie transferowej – sięgnęła Legia. Poszukiwania trzeba było zaczynać od nowa…

Wahania młodości

… i znów z pomocą przyszły grupy młodzieżowe klubu z Roosevelta. Wolniewiczowi – który zresztą zaczął być próbowany przez sztab szkoleniowy i na środku obrony, i na… boku pomocy – do rywalizacji dodano dwóch nastolatków jeszcze: Kacpra Michalskiego i Przemysława Wiśniewskiego. Ten drugi… szedł drogą Wieteski: też przesunięty został na prawą stronę defensywy z jej środka. Górnik – jak się wydawało – raz jeszcze okazał się samowystarczalny.

Młodość ma jednak swoje prawa; „Wiśni” – po zmianie pozycji – trudno było ustabilizować formę. Michalski z kolei – choć regularnie powoływany do reprezentacji swego rocznika (2000) – czasami ma znaczące wahnięcia formy.

Bitwa z myślami

Tak jak… w ostatni piątek. – Kacper przed meczem zmagał się z niedyspozycją żołądkową. Mocno więc zastanawialiśmy się, czy powinien grać – trener Brosz po końcowym gwizdku przyznał, że „bił się z myślami” w kwestii obsady pozycji prawego obrońcy. – Sam zawodnik jednak w odpowiedzi na moje pytanie o grę wprost zadeklarował, że jest gotów do występu – wyjaśniał szkoleniowiec. Doświadczeni wrocławianie szybko wyczuł jednak, że tego dnia osiemnastolatek nie będzie stanowić dla nich znaczącej zapory i właśnie jego stroną przeprowadzali większość akcji ofensywnych, łącznie z tą bramkową, którą poprzedziły dwa błędy wychowanka GKP Gorzów.

Jak trwoga, to do „Ambro”

Nic dziwnego, że na II część gry Michalski już nie wyszedł; pojawił się za to na murawie…. Maciej Ambrosiewicz, wracający do roli prawego obrońcy po niemal rocznej przerwie od ostatniego występu w tym charakterze. I… „pozatykał dziury” w tej strefie boiska, na dodatek często włączając się w akcje ofensywne Górnika. – Nie gram zazwyczaj na tej pozycji, nie mam więc zbyt wielu okazji „praktykowania” dośrodkowań ze skrzydła. W paru momentach brakło mi więc dokładności – trochę kajał się po meczu młody zabrzanin. Kto wie jednak, czy w kolejnym meczu ligowym – w piątkowym sparingu z GieKSą przy Bukowej nie zagra na pewno; jeśli już, to w wieczornym spotkaniu naszej młodzieżówki na Arenie Zabrze – znów jednak nie przyjdzie mu wystąpić na prawej obronie. „Pewniaka” tutaj Górnik bowiem wciąż się nie doczekał…

 

Na zdjęciu: Maciej Ambrosiewicz znów przypomnieć sobie musi zadania bocznego obrońcy.