Jest szansa na coś większego

Jeżeli ktoś ma zamiar odstawiać nogi i nie walczyć na maksa, to nie ma sensu, by wychodził na boisko – mówi przed sobotnim meczem z Szombierkami Bytom trener LKS-u Goczałkowice, Damian Baron.


Kiedy przed rokiem Damian Baron – w towarzystwie między innymi Łukasza Piszczka – obserwował mecz pomiędzy Polonią Bytom a LKS Czaniec, z pewnością czuł maleńką zazdrość, że to nie jego drużyna walczy o III ligę. Nie mogła tego robić, gdyż – po raz drugi z rzędu – uplasowała się dokładnie w połowie IV-ligowej stawki. Minęło 12 miesięcy, a LKS Goczałkowice znajduje się w tym samym miejscu co wymienione zespoły i w najbliższą sobotę stanie przed szansą powalczenia o coś więcej. O 18.00 – na stadionie Polonii Łaziska Górne – LKS rozpocznie baraż z Szombierkami Bytom. Zwycięzca tego spotkania w przyszłym sezonie znajdzie się w gronie III-ligowców, a przegranemu ponownie przyjdzie walczyć o IV-ligowe punkty.

Inny niż wszystkie

Zwykle kwestia awansu rozstrzygała się w dwumeczu, ale plany pokrzyżował koronawirus. Runda wiosenna została odwołana i do rywalizacji przystąpią nie – jak miało to miejsce dotychczas – mistrzowie obu śląskich grup, tylko najlepsze zespoły… rundy jesiennej. Ekipa z Goczałkowic okazała się najlepsza w grupie II, zdobywając w 15 kolejkach 31 punktów, przy bilansie bramkowym 27:17.

– Można powiedzieć, że już odliczamy godziny do tego, co się będzie działo – uśmiecha się grający trener LKS-u.

– Zrobiliśmy wszystko co tylko można było, by jak najlepiej przygotować się do tego najważniejszego meczu. Mieliśmy na to dwa miesiące i plan wykonaliśmy w 100 procentach. Pod względem kadrowym wyglądamy dobrze i już nie możemy się doczekać sobotniego wieczoru.

Rzut na taśmę

Goczałkowiczanie rozkręcali się powoli, ale w połowie rundy stanęli. Jej efektem były porażki z Unią Książenice (1:2) i Odrą Centrum Wodzisław (1:3).

– Do tego doszło jeszcze 0:3 z Polonią Łaziska Górne Pucharze Polski na szczeblu tyskiego podokręgu – uzupełnia 35-letni środkowy obrońca.

– Nie będę ukrywał, że wpadliśmy w dołek, ale przeanalizowaliśmy wszystko na chłodno, wyciągnęliśmy wnioski i od tego momentu szliśmy w górę, wygrywając 6 z 7 kolejnych spotkań. Pokonując rezerwy GKS-u Tychy 2:1, a na koniec rundy Odrę Wodzisław 1:0, niejako rzutem na taśmę wywalczyliśmy mistrzostwo jesieni i teraz możemy stanąć przed szansą walki o coś większego. Ciesząc się z tej ostatniej wygranej, nie przypuszczaliśmy, że na następny mecz o stawkę przyjdzie nam czekać aż 7 miesięcy. Zimą przygotowywaliśmy się do rundy rewanżowej. Rozegraliśmy 9 sparingów, z których 6 wygraliśmy, a na naszym „rozkładzie” znalazły się między innymi Rekord Bielsko-Biała (2:1) i Polonia Bytom (1:0), a więc III-ligowcy.

Już raz wygrali

1 lutego LKS przyjechał do Bytomia, by zmierzyć się z… Szombierkami. Zwyciężył 4:2, ale…


Przeczytaj jeszcze: Coraz mniej niewiadomych


– To nie był miarodajny sprawdzian, bo rywale tego dnia grali jeszcze z Pniówkiem i przeciwko nam nie wystawili optymalnego składu. Nie ma więc co wyciągać z tego rezultatu zbyt daleko idących wniosków – zauważa Damian Baron, który ma wiedzę o sobotnim przeciwniku, lecz – ze zrozumiałych względów – w tym roku nie widział go w akcji.

– Liga pokazała, że każdy przeciwnik jest w naszym zasięgu, ale do meczu trzeba podjeść z pełnym zaangażowaniem, na… 150 procent. Tego zabrakło nam we wspomnianym meczu z Odrą Centrum. Jeżeli ktoś ma zamiar odstawiać nogi i nie walczyć na maksa, to nie ma sensu, żeby wychodził na boisko. Właśnie po to wylewa się pot na treningach, żeby uczestniczyć w takich meczach, wygrywać i awansować na wyższy poziom. Taki też cel nam przyświeca.

Szkoleniowiec drużyny z Goczałkowic trochę żałuje, że o wszystkim zadecyduje jedno spotkanie, ale tak ustalono podczas mityngu z władzami Śląskiego ZPN i rywalami, w którym zresztą uczestniczył.

– Gdyby pierwszy mecz nie wyszedł, to przed drugim byłaby możliwość skorygowania błędów, by w rewanżu postarać się odwrócić kartę. Musimy się jednak dostosować do takich reguł, jakie nam zaproponowano. Trzeba pamiętać, że kraju nadal trwa epidemia. Na szczęście wszyscy jesteśmy zdrowi – dodaje Baron.

Gorąca linia

Powszechnie wiadomo, że trener LKS-u jest przyjacielem Łukasza Piszczka. W latach 2001-04 wspólnie uczyli się piłkarskiego abecadła w Gwarku Zabrze. Damian Baron został na Śląsku, występując co najwyżej w III lidze (Walka Zabrze, BKS Stal Bielsko-Biała), a na wymienienie sukcesów „Piszcza”… zabrakłoby miejsca. Mistrz Polski z Zagłębiem Lubin i dwukrotny mistrz Niemiec z Borussią Dortmund jest wychowankiem klubu z Goczałkowic i już zapowiedział, że właśnie w nim chciałby zakończyć bogatą karierę. Nie da się ukryć, że mocno przeżywa to, co się wydarzy w sobotę w Łaziskach Górnych.

– Kiedy ostatnio rozmawiałem z Łukaszem? Łatwiej mi będzie wskazać dzień, kiedy z nim nie rozmawiałem, ale pewnie nie znalazłbym ich za wiele, zwłaszcza w ostatnim okresie – śmieje się Baron, od siedmiu lat związany z „Goczałami”.

– Praktycznie cały czas jesteśmy na łączach, nasze telefony są gorące… Niestety, zabraknie go na naszym meczu, bo tego dnia Borussia gra w Lipsku. Ale o 15.30, więc w drodze powrotnej Łukasz na pewno włączy transmisję internetową i myślami będzie z nami, tak jak my zawsze jesteśmy z nim, gdy wychodzi na boisko. Musimy więc zrobić swoje! Jesienią – gdy tylko czas na to pozwolił – przyjeżdżał w rodzinne strony. Był na co najmniej trzech spotkaniach, emocjonował się naszymi występami, udzielając wielu cennych wskazówek.


Na zdjęciu: Damian Baron w klubie z Goczałkowic występuje w podwójnej roli…

Fot. Facebook/LKS Goczałkowice


Czekają na odbiór

Do najważniejszego meczu sezonu LKS przygotowywał się – z zachowaniem wszelkich wymogów sanitarnych obowiązujących w dobie pandemii – w idealnych warunkach, mając do dyspozycji nowiutkie boisko na stadionie przy Uzdrowiskowej 48 w Goczałkowicach-Zdroju. W jego sąsiedztwie stoją już szatnie, a budynek gospodarczy jest właśnie stawiany. Gdy zostanie ukończony, dojdzie do odbioru obiektu, na którym od przyszłego sezonu drużyna będzie podejmowała rywali. W której lidze? Odpowiedź na to pytanie poznamy sobotę.

Mieszanka wybuchowa?

W kadrze „Goczałów” nie brakuje młodzieży, jak i doświadczonych zawodników. Do tych pierwszych zaliczają się 19-latkowie: Kajetan Jendryczko i Bartosz Marchewka, a do tych drugich Piotr Maroszek (39), Damian Baron (35), Piotr Ćwielong (34), Łukasz Hanzel (33), Damian Furczyk (32), Kamil Łączek (30) czy Dawid Ogrocki (28). Większość z nich ma za sobą liczne grę w wyższych ligach.

335 WYSTĘPÓW w ekstraklasie mają wspólnie Piotr Ćwielong i Łukasz Hanzel, zawodnicy stanowiący o sile ekipy z Goczałkowic. Hanzel w elicie bronił barw Zagłębia Lubin (98 meczów/5 goli), Piasta Gliwice (54/4) i Ruchu Chorzów (20), zaś Ćwielong ma na swym koncie dwa tytuły mistrzowskie z Wisłą Kraków (36/4), jedno ze Śląskiem Wrocław (82/12), grę w Ruchu Chorzów (45/9), a nawet debiut reprezentacyjny (19 listopada 2013) w towarzyskim meczu przeciwko Irlandii (0:0) w Poznaniu.

Czy wiesz, że…

Damian Baron brał już udział w meczach barażowych i to o II ligę. Przed 11 laty był zawodnikiem BKS-u Stal Bielsko-Biała, który został wicemistrzem III ligi śląsko-opolskiej (wygrał ją Ruch Radzionków), co dało mu prawo do rozegrania dwumeczu z 12. zespołem reorganizowanej wówczas II ligi zachodniej. Bielszczanom do awansu zabrakło niewiele. Co prawda u siebie przegrali 0:2, ale w rewanżu niemal do ostatniej chwili prowadzili 2:0, tracąc gola w doliczonym czasie gry. Ten drugi mecz miał miejsce… 20 czerwca 2009 roku. Baron w obu spotkaniach wystąpił po 90 minut.