Jeszcze wierzy w ekstraklasę

 

Katowiczanie zakończą rok niedzielnym (13.05) wyjazdowym meczem z Bytovią, w szeregach której nie brakuje zawodników z województwa śląskiego. Jednym z nich jest [Daniel Feruga], który należy do wyróżniających się postaci drużyny z Kaszub.

10+10

– Gdy latem trafiłem do Bytowa, założyłem sobie, by jesienią zanotować bilans 10 goli i 10 asyst. Zawiesiłem sobie wysoko poprzeczkę, dużo od siebie wymagam. Na razie mam 8 bramek i 9 asyst, dlatego jest pozytywnie, ale cel jest wciąż do zrealizowania. Mimo że gram nie na „10”, a „8”, to liczby potwierdzają moją dobrą dyspozycję. Cały 2019 rok jest dla mnie bardzo pozytywny. Jeśli wytrwam do końca meczu z GieKSą, to zaliczę wszystkie tegoroczne ligowe minuty co do joty. Tylko w meczu Pucharu Polski z Garbarnią Kraków wszedłem na drugą połowę, poza tym nie opuściłem ani sekundy – podkreśla Feruga.

Pochodzący z Pszczyny 31-latek rok temu pracował jako kierowca i grał w IV-ligowym MRKS-ie Czechowice-Dziedzice. Wiosną odbudował się pod okiem Łukasza Surmy w III-ligowej Sole Oświęcim, a jesienią dobrze radzi sobie w II lidze. Nie spuścił z tonu nawet w pucharowym starciu z Cracovią, strzelając gola i zaliczając asystę, dlatego wierzy, że na tym jego marsz w górę się nie zatrzyma.

– Szczerze? Może trochę się rozpędzę, ale bardzo wierzę nawet w to, że przy dobrym pokierowaniu tym wszystkim, podjęciu właściwych decyzji i odrobinie szczęścia, mogę zahaczyć jeszcze o ekstraklasę. To byłoby jak spełnienie marzeń, dopięcie swego, pokazanie, że da się odbić. Nie kojarzę podobnego przypadku, dlatego fajnie byłoby napisać swoją historię. Nie tylko piłka, ale po prostu życie takie historie lubi.

To mnie motywuje, to mnie nakręca. Jasne, że będzie ciężko. Stawia się na młodszych zawodników czy zagraniczne zaciągi, choć na swoim podwórku mamy czasem dużo lepszych piłkarzy od tych, którzy przyjeżdżają do ekstraklasy z innych krajów. Oczywiście – nikomu niczego nie ujmuję, bo to oni są w miejscu, do którego ja tylko chciałbym po ponad 10 latach wrócić. Wierzę, że jeszcze wiele przede mną. Mam coś do udowodnienia – mówi Daniel Feruga, którego przygoda z elitą ograniczyła się do 2008 roku. Rozegrał wtedy Ruchu Chorzów 5 meczów i strzelił gola.

Nie można mieć wszystkiego

Najbliższa przyszłość to niedziela i mecz z GKS-em Katowice, czyli jednym z 15 klubów, którego barw bronił Feruga. Spędził tam jesień 2011 roku. – Był to jeden z moich najsłabszych piłkarsko okresów. W pięciu pierwszych meczach zagrałem od początku, potem odpadłem. Łącznie uzbierało się 12 występów i asysta. Nie wspominam tego pod względem sportowym pozytywnie, ale ogólnie było w porządku, bo GieKSa to fajna marka.

Gdybym trafił tam teraz, pewnie byłoby inaczej, ale na to się nie zapowiada – śmieje się środkowy pomocnik Bytovii, czyli typowego zespołu własnego boiska. Wygrała na nim 7-krotnie, tylko raz uzyskując pełną pulę na wyjeździe. Miało to miejsce w… Katowicach.

– Sam zastanawiam się, jak to jest, że u siebie potrafimy wygrywać z każdym i wiele spraw przychodzi nam dużo łatwiej, a z wyjazdami mamy takie problemy. Szkoda, że tracimy na nich tyle punktów, bo niewiele brakuje, aby nasza sytuacja w tabeli była jeszcze lepsza. Nie można jednak mieć wszystkiego. Jakby spojrzeć na to, w jakim tempie był montowany nasz zespół i z jakimi problemami klub borykał się przed sezonem, to i tak jest bardzo pozytywnie.

Mamy niedosyt, bo pogubiliśmy punkty z dołem tabeli. W zasięgu była nawet pierwsza trójka. W zespole jest jakość, ale nie ma nas zbyt wielu. Gdyby ktoś przewertował składy, okazałoby się, że większość spotkań rozegraliśmy w jednym zestawieniu. Tracimy punkt do czołowej szóstki, to wszystko jest do zrobienia. Mecz z GieKSą będzie bardzo istotny – przyznaje Feruga.

Niełatwy chleb

W Bytowie nastawiają się na znacznie trudniejszą przeprawę z katowiczanami niż miało to miejsce w sierpniu. – Bo GKS jest już innym zespołem niż ten, z którym graliśmy w 3. kolejce; dużo lepszym, bardziej poukładanym, do niedawna śrubującym serię meczów bez porażki. To nie przypadek, że plasuje się w czołowej czwórce.

Po spadku była napięta atmosfera, wszyscy wiedzieli, że drużyna od roku nie wygrała u siebie. Kibice w Katowicach są bardzo wymagający, gra tam to nie jest łatwy chleb, o czym sam coś wiem. Gdy to domowe zwycięstwo w końcu przyszło, wszystko zaczęło się zazębiać. Drużyna złapała większy luz, trener Górak wykonuje z nią dobrą robotę.

Połączenie młodych zawodników z doświadczonymi zdaje egzamin. W niedzielę spodziewam się ciekawego widowiska i dobrego meczu na zakończenie tej rundy – zaznacza Daniel Feruga, który 6 z 8 goli strzelił w tym sezonie z rzutów karnych. Z „wapna” nie pomylił się ani razu.

Na zdjęciu: Daniel Feruga (z prawej) – mimo 31 lat na karku – nie porzucił jeszcze piłkarskich marzeń.