JKH GKS Jastrzębie. Czas treningów i… przemyśleń

Na przerwie skorzystają zespoły niżej notowane oraz mające nieco skromniejsze, nie tylko liczebnie, składy – twierdzi trener JKH GKS-u Jastrzębie, Robert Kalaber.


Remis 2-2 obrońców tytułu mistrzowskiego hokeistów z Jastrzębia z Energą Toruń po 4 spotkaniach ćwierćfinałowych można uznać za niespodziankę. Bo wydawało się, że ich rywalizacja będzie miała nieco inny przebieg. Nikt nie odmawia zespołu z Torunia umiejętności, a przede wszystkim waleczności i stąd też, po 10-dniowej przerwie, wszystko rozpocznie się od nowa.

Zachować spokój

Zespół z Jastrzębia wracał z Torunia w kiepskich humorach, bo przecież nie przypuszczał, że będzie miał tak trudno przeprawę. Najpierw nikła wygrana 3:2 po dogrywce, a w rewanżu przegrana 1:2.

– Zadawałem sobie sprawę, że ta seria do łatwych nie będzie należała, bo przecież rywal jest dobrze zorganizowany i zwłaszcza we własnej tercji – wyjaśnia obrońca JKH, Mateusz Bryk. – Ta rywalizacja sprowadza się do: my musimy, zaś oni mogą i to widać na lodzie. W naszej grze jest trochę nerwowości. A torunianie nie mają nic do stracenia i rzeczywiście ofiarnie walczą. Szkoda, że teraz jest przerwa. Mamy więcej czasu na trening i… przemyślenia (śmiech – przyp.red.) i po niej doprowadzi do końca te rywalizację.

Po meczach w Toruniu miały być 2 dni przerwy i powrót do zajęć. Jednak w drodze powrotnej sztab szkoleniowy doszedł do wniosku, że zajęcia zostaną wznowione już wczoraj. Trzeba popracować nad elementami, które szwankowały w dotychczasowych potyczkach.

Najważniejsze: trzeba zachować spokój w klubie, bo tak naprawdę jeszcze się nic nie stało i rywalizacja w serii trwa nadal, choć chwilowo została zamrożona. – Chyba nikomu nie jest to na rękę, ale takie były odgórne ustalenia i trzeba się z nimi pogodzić – dodaje defensor JKH GKS-u.

Bez zaskoczeń

Hokeiści z Torunia mogą się postarać o niespodziankę w jednym czy w dwóch spotkaniach, ale nie mogą być lepsi w serii od Jastrzębia – taką opinię usłyszeliśmy podczas finiszu sezonu zasadniczego. Czy znajdzie ona potwierdzenie w rzeczywistości przekonamy się w połowie miesiąca.

– Rywal w niczym nas nie zaskoczył, bo gra prosty hokej i umiejętnie się broni we własnej strefie – mówi trener JKH, Robert Kalaber. – Prowadzimy grę, jesteśmy stroną dominującą na lodzie, a jednak nie potrafimy tego udokumentować bramkami. Mamy wiele dobrych sytuacji, ale krążek nie chce wpaść do siatki. W czasie przerwy musimy popracować nad skutecznością. A ponadto robimy takie proste i prymitywne błędy, które nam się w głowie nie mieszczą. One świadczą o nerwowości oraz niepewności jaka nam towarzyszy.

Czasami odnoszę wrażenie, że moim podopieczni grają kolejny mecz o ligowe punkty, zaś przeciwnicy już walczą w play offie o wszystko. Są mocno zdeterminowani. Uważam, że jednak przełamiemy ten opór i awansujemy dalej.

Gwizdki i… gwizdki!

– Też jestem przekonany, że opór rywali złamiemy i znajdziemy się w czołowej „4”, bo tego się wymaga od obrońców tytułu mistrzowskiego – uśmiecha się Bryk. – Nie zamierzam usprawiedliwiać siebie oraz kolegów, ale znacznie się trudniej gra z rywalem, który „postawi autobus” we własnej strefie. I pewnie dlatego trener mówi, że rywal gra już w play offie, a my nie. Trudno złamać opór przeciwnika gdy na dodatek bramkarz broni jak w transie. Owszem, może brakuje nam spokoju, ale to wynika z wydarzeń na tafli.

Nie zamierzam się uskarżać na sędziowanie, ale są gwizdki i… gwizdki Dostaliśmy już kilka wątpliwych kar, które są nawet analizowane, ale nie są wyciągane wnioski. Takie sytuacje również wprowadzają nerwowość i irytacje. Już nie będę nad tym rozwodził i podawał przykładów. Tylko pragnę zwrócić uwagę, że to jest nasza praca, którą chcemy wykonać jak najlepiej i również oceniana przez naszych przełożonych. A tymczasem trafiamy na przeszkody jakby niezależne od nas.

Sędziowanie zawsze wzbudzało i wzbudza kontrowersje. I swego czasu Filip Komorski, występujący na zapleczu ekstraligi czeskiej, ale miał okazję zagrać 3 spotkania w Ocelarzi Trzyniec. O rozjemcach stwierdził krótko: – znalazłem w innym świecie i nie przypuszczałem, że na tak wiele pozwalają podczas gry.

Komu sprzyja?

Przerwa w play offie jest podyktowana udziałem Comarch Cracovii w finale Pucharu Kontynentalnego. Klubowi decydenci uznali, że wszyscy powinni przerwać tę rywalizację, by mieć równe szansę w kolejnych odsłonach. Ta kontrowersyjna decyzja – naszym zdaniem – to ewenement na skalę światową. Przecież można było przełożyć mecze GKS-u Tychy z „Pasami”. Komu ona sprzyja?

– Skorzystają na tym zespoły niżej notowane oraz mające nieco skromniejsze liczebnie składy – uważa słowacki szkoleniowiec JKH. – W czasie przerwy będą miały okazję zregenerować siły i ewentualnie wyleczyć urazy. Żaden trening nie zastąpi meczu, bo podczas zajęć nie mamy takich wydarzeń jak w trakcie gry o stawkę. Początkowo chciałem szukać sparingpartnera na Słowacji, ale w końcu zrezygnowałem z tego pomysłu. Na razie nie mamy w planie żadnego spotkania, choć może ktoś będzie chciał z nami się zmierzyć. W pracy skupimy się na wyeliminowaniu tych błędów, które dotychczas popełniliśmy. Jestem przekonany, że po przerwie chłopaki pokażą swoje charaktery.

W Jastrzębiu wszyscy są przekonani, że po przerwie zespół szybko wrócić na zwycięską ścieżkę i awansuje do półfinału play off.


Na zdjęciu: Od Romana Raca i jego kolegów wymaga się zdecydowanie lepszej skuteczności.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus