Niemiecka lokomotywa

Śląsk Wrocław w pewnym sensie jest uzależniony od skrzydłowego Johna Yeboaha.


Sprawa jest jasna jak słońce i prosta jak konstrukcja cepa – gdyby w składzie Śląska Wrocław nie było Johna Yeboaha, drużyna z Oporowskiej już dawno zostałaby zdegradowana do Fortuna 1. Ligi. Na razie „egzekucja” została jednak wstrzymana, przynajmniej do soboty. A być może w ogóle do niej nie dojdzie.

Wspomniany wcześniej niemiecki skrzydłowy ekwadorsko-ghańskiego pochodzenia jest prawdziwą lokomotywą, która ciągnie wrocławski zespół do przodu. Wystarczy zresztą przyjrzeć się statystykom, które do tej pory „wykręcił” prawie 23-letni John Yeboah Zamora.

W 31 meczach, jakie rozegrał w tym sezonie w PKO BP Ekstraklasie Niemiec wykonał najwięcej, bo 126 dryblingów, z których 74 były udane. To daje 58,7 procent skuteczności. W ostatnim meczu z Miedzią Legnica skrzydłowy Śląska wykonał pięć udanych „kiwek”.

Powinni się go bać

Znacznie ważniejsze od dryblingów są jednak strzelone gole przez wychowanka RV Roenneburg. Z „Miedzianką” Yeboah dwukrotnie wpisał się na listę zdobywców bramek. Było to jego trafienia nr 9 i 10 w bieżących rozgrywkach ekstraklasy. Ponadto nie możemy zapominać o trzech golach strzelonych w Pucharze Polski. Potyczka z drużyną znad Kaczawy była trzecim spotkaniem z rzędu, w którym niemiecki piłkarz zapisał na swoim koncie gola.

Zaczęło się od meczu z Jagiellonią Białystok (1:1). Potem „skaleczył” Wisłę Płock (3:1), a zakończył serię dwoma golami z Miedzią. Właśnie jego defensorzy Legii Warszawa powinny w sobotę obawiać się najbardziej.

Innym zawodnikiem Śląska, który w ostatnim czasie odcisnął największe piętno na grze wrocławskiej drużyny, jest Mathias Nahuel Leiva. Dołożył dużą cegiełkę do tego, że Śląsk od „niepamiętnych” czasów wygrał w lidze dwa mecze z rzędu.

Mecz jak finał

– Jeżeli się wygrywa, atmosfera zawsze trochę się zmienia – przyznał urodzony w Rosario (dla przypomnienia – tam, gdzie przyszedł na świat Lionel Messi) niespełna 27-letni pomocnik, posługujący się paszportem argentyńskim i hiszpańskim.


Czytaj więcej w kategorii ekstraklasa


– Pamiętajmy jednak, że w sobotę mamy jeszcze jeden mecz, który jest dla nas jak finał. Musimy wyjść tak samo zdeterminowani, jak na dwa poprzednie spotkania. Mimo zdobycia dwóch goli w dwóch meczach z rzędu, nie jestem zadowolony ze swoich występów w tym roku. Wiele się wydarzyło i nie zawsze mogłem być gotowy na sto procent. Wyciągnąłem sporo wniosków i teraz, dzięki Bogu, pomogłem drużynie tymi dwoma trafieniami. Mam nadzieję, że uda mi się kontynuować tę passę w kolejnym meczu – powiedział klubowym mediom piłkarz.

„Tajna broń”

Ostatni mecz wrocławian z Miedzią z wysokości trybun obejrzało 16 tysięcy. – Zawsze powtarzam, że nasi fani są bardzo ważni dla zespołu przez cały rok, a my nie sprostaliśmy ich oczekiwaniom i standardom – kajał się Nahuel. – Mamy nadzieję, że w sobotę damy im upragnione zwycięstwo i częściowo zrekompensujemy wcześniejsze niepowodzenia.


Czytaj także:


Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus

„Tajną bronią” trenera Śląska Jacka Magiery okazał się 37-letni obrońca Mariusz Pawelec. Kiedy „Magic” włączył go do kadry pierwszego zespołu, argumentował:

– Sam fakt, że Mariusz Pawelec został zgłoszony do ekstraklasy, trochę zawstydza młodych piłkarzy. Oni często mówią, że powinni dostać szansę, a w lepszej dyspozycji jest od nich drugi trener rezerw Śląska.

Po meczu z Miedzią Pawelec pojawił się na boisku w 93 minucie. Zastąpił strzelca pierwszego gola dla wrocławian, Petra Schwarza.

– Pawelec wszedł nie dlatego, że go lubię, chociaż go naprawdę lubię. Zasłużył na to – powiedział stanowczo trener Magiera. – Przypadek Mariusza pokazał, że nie ma rzeczy niemożliwych. Dwa lata temu został odesłany do drugiej drużyny, był tam drugim trenerem i teraz wrócił do ekstraklasy. Zapracował na to swoją determinacją.


Na zdjęciu głównym: Skrzydłowy Śląska John Yeboah (z lewej) jest taranem, który rozrywa zasieki obronne przeciwnika.

Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.