Józef Drabicki: Zaczarowana rzeczywistość

Rozmowa z byłym prezesem Piasta.


W szkolnej skali, jaką oceną wystawiłby pan Piastowi za pierwszą część sezonu?

Józef DRABICKI: Ocenę dostateczną, inaczej mówiąc trójkę – i to tak co najwyżej, trochę na szynach, jak to się mówiło. Myślę, że to odpowiada nie tylko wynikom, ale i jakością, jaką gliwiczanie prezentowali nawet w wygranych meczach. Trochę w klubie zaczarowano rzeczywistość, bo ciągle się mówiło o mitycznym niemalże przełamaniu. Nawet gdy ono nastąpiło, to nie było diametralnej zmiany: ani wyników, ani gry. Ślepo wierzono, że wszystko nagle się odmieni. Tak jednak się nie stało. Dlatego trzeba się było zastanowić nad powodem takiego stanu rzeczy i zareagować. Nie ulega wątpliwości, że w teorii i w potencjale Piast ma lepszą drużynę niż wskazuje na to miejsce w tabeli. Ale papier to za mało.

Od ogólnej oceny przejdźmy do szczegółów. Najbardziej zawiedli ci najbardziej doświadczeni, których w zespole nie brakuje?

Józef DRABICKI: I tak, i nie. Rola doświadczonych piłkarzy jest inna niż młokosów, ale w tym przypadku zawiódł cały zespół, by nie powiedzieć, że cała drużyna, licząc też sztab. Zawiedli jako jedność, jako grupa. Dlatego rozczarowanie kibiców może być duże. Nie zawsze się wygrywa, ale taka bylejakość, która dominowała, jest nie do zaakceptowania. Co do doświadczonych piłkarzy, to wielu powinno uderzyć się w pierś. Jorge Felix nie dał prawie nic, to dla mnie kompletnie przeszacowany transfer. On już w Turcji miał kłopoty, a w Gliwicach miał nagle błyszczeć? Tak to nie działa. Również kapitan Jakub Czerwiński zanotował słabą rundę i myślę, że zdaje sobie z tego sprawy. Tu nikt nie powinien się obrażać, tylko przekuć to w coś dobrego.

Najlepszy pod koniec rundy był Patryk Dziczek, który nie trenował przez 1,5 roku…

Józef DRABICKI: I to dużo mówi, ale też daje sporo do myślenia. Patryk nie przepracował okresu przygotowawczego, ale wystarczyło, że złapał meczowy rytm i na tyle tej mizerii się wyróżniał.

Dłuższa niż zwykle przerwa zimowa może być zbawienna dla Piasta?

Józef DRABICKI: Teoretycznie tak, ale widzę w tym pewną pułapkę. Oby nie było tak, jak z owym przełamaniem. Nie można ślepo wierzyć, że same treningi i przerwa odmienią sytuację. Potrzeba zmiany nastawienia i funkcjonowania w zespole. Trzeba wyrwać się ze stagnacji. Musi wrócić twórczość, pazerność na gole i punkty.

Czego należy się spodziewać po trenerze Aleksandarze Vukoviciu?

Józef DRABICKI: Na razie trudno go oceniać. Kilka meczów nie upoważnia do stawiania jakichkolwiek tez. Trzeba wrócić do trenera Fornalika. Szacunek i wdzięczność powinny zawsze być w stosunku do jego dokonań w Piaście, ale w pewnym momencie sytuacja wymknęła się spod kontroli. Relacje wewnątrz drużyny nie były właściwe. U trenera zespół, jako dobrze funkcjonujący organizm na boisku, był podstawą. Jesienią tego nie było widać. Gra była szarpana, często o punktach decydowały jednostki. Trzeba odpowiednio przygotować zespół i podnieść jakość. Musi wrócić agresja i determinacja. To jest podstawa, nie powinniśmy o tym w ogóle mówić w zawodowej piłce nożnej.

Za późno zdecydowano się rozstać z trenerem Fornalikiem?

Józef DRABICKI: Trudno powiedzieć, ale wszystko ma swój początek i koniec. Zdolność przewidywania jest bardzo cenna. Proszę zobaczyć, że w najlepszych klubach zmiany trenerów dokonują się czasem w wydawałoby się zaskakujących momentach. Ale tam czują, że już nic więcej z tej współpracy nie uda się wyciągnąć. Trwanie w bylejakości nie jest dobre. Czasem potrzebny jest impuls.

Piast wiosną powalczy tylko o utrzymanie w lidze?

Józef DRABICKI: Kibic powinien przede wszystkim liczyć na poprawę jakości. Za tym powinny pójść lepsze wyniki i lepsze miejsce w tabeli. Nie ma co rzucać zapowiedzi, że walczymy o górną połówkę. Trzeba patrzeć na to, co tu i teraz. Skupić się na najbliższych wyzwaniach i uspokoić ten sezon. A co będzie w kolejnych rozgrywkach, to już melodia przyszłości. Trzeba brać przykład z reprezentacji Maroka na MŚ, która pokazała, że można zbudować ciekawy zespół, który jest zjednoczony w jednym celu. 


Fot. Marta Badowska / PressFocus