Skoro pan Józek mówi…

Kiedy tylko jestem w Zabrzu, wiele rozmawiam z Marcinem o „jego” Górniku. Na co dzień w Atenach zaś oglądam praktycznie mecz zespołu w lidze. I wierzę, że nadchodzi ten moment, w którym znów będzie siać postrach w lidze – twierdzi Józef Wandzik.

Ten, który właśnie trafił do zabrzańskiej Galerii Sław. Którego portret zawiśnie w sobotę pod dachem Areny Zabrze. Ten, który nie kryje, że po niemal trzech dekadach spędzonych pod greckim słońcem, „górnicze” klimaty wciąż są mu bliskie.

Kiedy strzegł bramki czterokrotnego (w drugiej połowie lat 80.) mistrza Polski, przywołany przezeń „do tablicy” Marcin Brosz siadywał na trybunach stadionu przy Roosevelta.

– Do dziś pamiętam te komendy padające z zabrzańskiego pola karnego, wydawane tubalnym głosem pana Józefa. Słyszał je cały stadion – wspomina obecny opiekun Górnika, wówczas mający lat „naście”. I odpowiada mu z równie wielką kurtuazją, ale i z uśmiechem: – Skoro pan Józef Wandzik mówi, że Górnik zaraz „zaskoczy”, to… wypada mu zaufać.

Budują pewność drużyny

Choć liczba ligowych gier zabrzan z rzędu bez zwycięstwa urosła już do siedmiu, „powiew optymizmu” przyniósł środowy bój pucharowy w Hrubieszowie. Fakt, rywal z zupełnie innej półki (pięć klas niżej), ale 9:0 budzi szacunek. Również od strony… taktycznej.

– Widzę i na treningach, i podczas meczów, że coraz lepiej rozwiązujemy pewne boiskowe sytuacje. A każda stworzona okazja i każda bramka zdobyta w oficjalnym spotkaniu, a nie podczas zajęć, tym bardziej buduje pewność zawodników i całej drużyny – dodawał Brosz na 30 godzin przed piątkowym starciem z Lechem.

O „strzeleckiej reaktywacji” Szymona Żurkowskiego pisaliśmy szeroko wczoraj; dodajmy, że poza dwiema bramkami, zaliczył on także w Hrubieszowie trzy asysty!

Na murawie zabraknie na pewno Michała Koja, który w PP doznał urazu barku. Przy Roosevelta nie chcą jednak – do czasu poniedziałkowych badań – spekulować, jak długo może potrwać jego absencja.

 

Na zdjęciu: Józef Wandzik (z lewej) wciąż wykazuje się wielką wiedzą o Górniku, i wielką wiarą w team Marcina Brosza.