Gdy Polska wyjdzie z grupy, będzie jej klaskał

– Presja jest bardzo duża. Wasza reprezentacja może to wykorzystać – mówi „Sportowi” 12-krotny reprezentant Argentyny, były szkoleniowiec Ruchu Chorzów, przed ostatnią kolejką mundialowej grupy C.


– To będzie bardzo ciekawy mecz, z dużą dozą napięcia, między dwoma krajami, które mają ze sobą coś wspólnego. Polska społeczność, która przybyła wiele lat temu do Argentyny, bardzo pomogła, by mój kraj rozrósł się gospodarczo i kulturalnie. Urodziłem się w Corrientes, prowincji graniczącej z Misiones, gdzie przyjęto tysiące Polaków podczas krwawych wojen w Europie oraz tuż po nich – podkreśla Juan Ramon Rocha.

68-latek, który między 1976 a 1977 rokiem rozegrał 12 spotkań w reprezentacji Argentyny, wcale nie jest spokojny o los swojej reprezentacji na finiszu fazy grupowej. Chcąc mieć los w swoich nogach, „Albicelestes” muszą pokonać Polaków.

– W Argentynie oczekiwania były spore. Niektórzy myśleli nawet, że możemy dość łatwo zostać mistrzem, skoro mieliśmy tak długą serię meczów bez porażki (36, od 2019 roku – dop. red.). 1:2 z Arabią Saudyjską to był straszny cios. Z Meksykiem, aż do bramki Messiego, było bardzo przeciętnie. Mam wrażenie, że czegoś brakuje, by sięgnąć tu po tytuł. Presja jest bardzo duża. Polska może to wykorzystać. Dla nas to spotkanie może być o tyle skomplikowane, że gracie zamkniętą piłkę, jak Meksyk, a macie w swoich szeregach takiego piłkarza jak Lewandowski, który potrafi rozwiązywać trudne sytuacje. Polska ma szansę na dobry wynik. Wy macie Roberta, my – Messiego, który w jednej chwili może zdefiniować mecz, jak stało się to z Meksykiem, dlatego musicie być ostrożni – opisuje Rocha, były piłkarz Newell’s Old Boys czy Boca Juniors.

W naszej grupie jeszcze wszystko jest możliwe, każdy zespół jest zależny tylko od siebie. Awans Arabii Saudyjskiej byłby sensacją, Polski – niespodzianką i pierwszym takim sukcesem od 1986 roku. Meksyku zabrakłoby w 1/8 finału po ośmiu turniejach, w których wychodził z grupy, zaś o odpadnięciu Argentyny nawet trudno myśleć…

– W dwóch krajach wyniki drużyny narodowej to kwestia mocno społeczna. Są nimi Argentyna i Brazylia. Gdy którakolwiek inna reprezentacja zostanie wyeliminowana – nic się nie stanie. W tych dwóch krajach niepowodzenia widać na ulicy, tak mocno ludzie żyją tu piłką i czują ją. Jeśli Polska odpadnie, może zmieni się trener, może część zawodników, kilku ze względu na wiek może opuścić reprezentację. Nic więcej. W Brazylii i Argentynie porażka wiele znaczy. Niesie za sobą samobójstwa, śmierć, ludziom nie wytrzymują serca – mówi nasz rozmówca.

Argentyńczyk od lat mieszkający w Grecji, będący żywą legendą Panathinaikosu (ponad 200 występów w latach 80., kilkukrotna praca z tym zespołem w roli trenera), ostro mówi o samym mundialu. – Wybór Kataru na organizatora turnieju był zły. To nie ma nic wspólnego z piłką nożną, polityka i gospodarka odegrała ważną rolę. Nawet Blatter uznał, że była to zła decyzja, ale dolary już nie wracają… W środę wieczorem niech wygra futbol. Chciałbym, by mój kraj zakwalifikował się do 1/8, ale jeśli nawet naszym kosztem z grupy wyjdzie Polska, to będę jej klaskał. Nauczyłem się ją kochać, kilka lat temu powitano mnie tu z otwartymi ramionami – uśmiecha się trener Rocha.

Richa w sezonie 2017/18 wraz z Krzysztofem Warzychą prowadził pierwszoligowy i znajdujący się wówczas na ostrym wirażu organizacyjno-finansowym Ruch Chorzów. W tym roku, po latach, „Niebiescy” wrócili na ten poziom. – Polska to kraj, do którego chętnie bym wrócił. Polubiłem ją, polubiłem ludzi, a Ruch mam w sercu. Cieszę się, że rośnie w siłę i ekstraklasa jest blisko – mówi argentyński szkoleniowiec, od 2019 roku pracujący na zapleczu greckiej ekstraklasy z Thesprotos Igoumenitsas.

Mecz Argentyna – Polska w środę o 20:00 na Stadium 974 w Dosze.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus