„Jurajscy rycerze” krok od finału!
Rozgrywający Miguel Tavares raz po raz gubił blok siatkarzy z Kędzierzyna-Koźla, zaś jego koledzy byli niezwykle skuteczni zarówno w ataku, jak i obronie.
Końcowy efekt? Siatkarzy Aluronu CMC Warty Zawiercie wygrali pierwsze, wyjazdowe spotkanie półfinałowe z Grupą Azoty ZAKSĄ 3:1! „Jurajscy rycerze” są krok od finału i sprawienia największej sensacji w tym sezonie! Teraz tylko trzeba wygrać na własnym parkiecie. Ba, łatwo się mówi, lecz trudniej się realizuje.
Pierwszy set zupełnie nie zapowiadał tak efektownego zwycięstwa zespołu z Zawiercia. Goście byli mocno spięci i i popełnili aż 11 błędów własnych, w tym 7 w polu serwisowym. Ten element sprawił, że przegrali tę partię, choć wcale nie musieli. Gospodarze nie błyszczeli, zaś trzej skrzydłowi: Aleksander Śliwka, Kamil Semeniuk oraz Łukasz Kaczmarek mieli spore problemy w ataku. Marcin Janusz, rozgrywający gospodarzy, częściej musiał korzystać ze środkowych.
Kiedy emocje już opadły ekipa Igora Kolakovicia zabrała się do solidnej pracy i były tego efekty. Siatkarze w kolejnej odsłonie lepiej prezentowali się w polu serwisowym. Jednak najważniejsze, że solidnie prezentowali się wszyscy skrzydłowi w ofensywie. Atakujący Dawid Konarski zaczął przeciętnie, ale potem wskoczył na wyższy poziom. Argentyńczyk Facundo Conte od początku sygnalizował wysoką dyspozycję i był niezwykle skuteczny w ataku oraz w przyjęciu.
Szybko do niego dołączył Serb Uros Kovacević i Tavares miał niezwykły komfort, bo miał odpowiednie wybory na skrzydła. Portugalczyk nie zapominał również o środkowych, którzy dołożyli swoje. Drugi set zakończył pewnym i wysokim zwycięstwem zespołu z Zawiercia, ale trudno się dziwić skoro dysponowali 63% skutecznością w ataku przy zaledwie 30% gospodarzy.
W kolejnych dwóch odsłonach siatkarze z Zawiercia prowadzili 20:15, ale końcowe fragmenty były emocjonujące. W 3. secie goście prowadzi 24:20, ale 2 „oczka” zdobyli gospodarze. Marcin Janusz posłał serwis w aut i przyjezdni zrobili kolejny krok ku wygranej. Z kolei kolejnej partii gospodarze mocno skoncentrowani doprowadzili nawet do remisu 23:23. Jednak ostatnie słowo należało do gości. Najpierw Krzysztof Rejno zepsuł zagrywkę, a chwilę później Conte popisał się skutecznym blokiem.
Siatkarze z Zawiercia sprawili miłą niespodziankę. Teraz muszą zrobić kolejny krok, by sprawić sensację! Rewanżowe spotkanie rozegrane zostanie już w najbliższy wtorek w Zawierciu o godz. 17.30. Oj, będzie się działo…
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Aluron CMC Warta Zawiercie 1:3 (25:22, 17:25, 22:25, 23:25)
Stan rywalizacji 0-1
KĘDZIERZYN-K.: Janusz (4), Śliwka (7), Smith (5), Kaczmarek (11), Semeniuk (11), Huber (13), Shoji (libero) oraz Kalembka, Kluth (4), Rejno (1). Trener Gheorghe CRETU.
ZAWIERCIE: Tavares (3), Conte (23), Zniszczoł (5), Konarski (13), Kovacević (18), Niemiec (5), Żurek (libero) oraz Malinowski (1), Orczyk. Trener Igor KOLAKOVIĆ.
Sędziowali: Paweł Burkiewicz i Maciej Kolendowski (obaj Kraków). Widzów 1840.
Przebieg meczu
I: 10:6, 15:12, 20:15, 25:22.
II: 6:10, 9:15, 13:20, 17:25.
III: 8:10, 11:15, 15:20, 22:25.
IV: 6:10, 9:15, 14:20, 23:25.
Bohater – Facundo CONTE.
Porażka GKS-u
Siatkarze GKS-u Katowice w kronikach PlusLigi zawsze sobie nieźle sobie radzili z Treflem Gdańsk. Tym razem w meczu o 7. lokatę przegrali z siatkarzami z Gdańska 2:3. Nie był to frapujący mecz w wykonaniu obu drużyn. Jednak wszystko zakończyło się w tie-bruku.
GKS Katowice – Trefl Gdańsk 2:3 (23:25, 18:25, 25:13, 25:23, 10:15)
KATOWICE: Ma’a, SzymańsKI (4), Kania (12), Domagała (15) QuirogA (20), Hain (5), Mariański (libero) oraz Ogórek (libero), Rousseaux, (4) Nowosielski. (1) Trener Grzegorz SŁABY.
GDAŃSK: Kozub (1), Lipiński (7), Urbanowicz (6), Sasak (23), Reichert (13), Paszycki (12), Pruszkowski (libero) oraz Łaba (4), Zalszcyak. (1) Trener Michał WINIARSKI.
Sędziowali: Marcin Herbik (Warszawa) i Magdalena Niewiarowska (Ludwinowo Zegrz.). Widzów 498.
Przebieg meczu
I: 7:10, 13:15, 19:20, 23:25.
II: 10:7, 15:14, 17:20, 18:25.
III: 10:5, 15:6, 20:10, 25:13.
IV: 7:10, 15:13, 20:18, 25:23.
V: 4:5, 7:10, 10:15.
Bohater – Keiv SASK.
Fot. Łukasz Sobala / PressFocus