Jurij Hładyr: Bez gadki dla słabeuszy

Trzy pytania do Jurija Hładyra, środkowego Jastrzębskiego Węgla.


W dobrym stylu awansowaliście do finału. Spodziewaliście się, że do wyeliminowania zawiercian wystarczą trzy spotkania?

Jurij HŁADYR:– Trzeba przyznać, że dwa sety w trzecim meczu Stephen Boyer wygrał nam… sam. Nie trzeba być znawcą, żeby tego nie dostrzec. Wyszedł, zrobił dwie takie serie, że chłopakom z Zawiercia ugięły się nogi. Wybił im granie z głów. Trzeci set był trochę bardziej skomplikowany, ale wygraliśmy 3:0 i bardzo się cieszymy, że znów zagramy w finale. W którym zagramy z odwiecznym rywalem.

To był niemal perfekcyjny mecz. Koncert jednego zawodnika, którym był Stephen. Wszedł na taki poziom, dostał kopa i pozamiatał w pierwszych dwóch setach. Gratulacje dla niego za taką dyspozycję i mecz. Oby tak odpalił w finale. Z całym szacunkiem dla przeciwnika, ale z taką formą jak nasza, to i Uros Kovacević by im nie pomógł.

Jaki zatem plan przed rywalizacją finałową?

Jurij HŁADYR:– Sportowcom na takim szczeblu ma przyświecać tylko jeden cel, czyli zwycięstwo. Można powiedzieć, że cel minimum, finał został wykonany, ale to gadka dla słabeuszy. Wolę nastawiać się na zwycięstwo Przed pierwszym meczem z ZAKSĄ mieliśmy trochę wolnego, ale od środy rozpoczynamy rywalizację o mistrzostwo Polski. To, że zaczynamy walkę u siebie, nie odegra większej roli. To jest finał i każdy będzie gotowy na wielkie granie. Nasi kibice są naszą wielką siłą, ale ZAKSA może powiedzieć to samo. Trzeba wyjść na parkiet i pokazać to, co potrafimy najlepiej.

Przed wami serial z ZAKSĄ. Najpierw rywalizacja o złoto, później finał Ligi Mistrzów…

Jurij HŁADYR: – Granie w tak krótkim odstępie czasu raczej się nam nie przeje. Ale o finale Ligi Mistrzów myśleć będziemy później. Trzeba skupić się na walce o złoto w naszej lidze. Znamy się jak łyse konie, nikt nikogo nie zaskoczy. Zaważy charakter. Takie mecze finałowe zawsze się gra sercem i charakterem.

Notował Jakub Kubielas


Fot. Tomasz Kudala / PressFocus