Justyną Święty-Ersetic: O medal w Tokio będzie bardzo trudno

Bieg pań na 400 metrów, choć rozgrywany „na raty”, był jednym z brylantów sobotniego mityngu Orlen Copernicus Cup. Aby „Aniołki Matusińskiego”, które stawiły się w komplecie, mogły rywalizować z czołowymi europejskimi biegaczkami na 6-torowej bieżni Areny Toruń, trzeba było rozegrać dwa biegi. W silniejszym Justyna Święty-Ersetic i Małgorzata Hołub-Kowalik starły się z Leą Sprunger i Lisanne De Witte. Dwa lata temu na tym samym mityngu rywalizacja Justyny z Leą przyniosła halowy rekord Polski 51,78 – historia lubi się powtarzać i również w tym roku biegaczka AZS AWF Katowice zwieńczyła wspaniały pojedynek ze Szwajcarką korektą w tabeli rekordów kraju. Sprunger, aktualna halowa mistrzyni Europy na tym dystansie, pokonała pierwsze okrążenie we wspaniałym tempie 24,35 i prowadziła aż do wyjścia na ostatnią prostą, gdzie goniąca ją Święty-Ersetic rozpoczęła swój słynny zabójczy finisz. 51,37 Justyny to także zdecydowanie najlepszy tegoroczny wynik na świecie (Holenderka i Szwajcarka po tym biegu wskoczyły na 3. i 4. lokatę na tej liście).

Ledwo zaczęłaś sezon, a już poprawiłaś swój halowy rekord Polski o 0,41 sekundy. Czułaś formę na tak szybki bieg, czy też jesteś zaskoczona tym wynikiem? – spytaliśmy Justynę Święty-Ersetic po rekordowym biegu w Toruniu.
Justyną ŚWIĘTY-ERSETIC:
– Jestem bardzo zaskoczona! Tak naprawdę dopiero drugi raz mam styczność z halą w tym roku, a jednak na hali, gdzie bieżnia bardzo się różni od stadionu, trzeba się troszeczkę obiegać. Trener Aleksander Matusiński mówił, że jestem przygotowana na ten rekord, jednak czułam się też trochę zmęczona po zgrupowaniu. Pobicie tego rekordu bardzo mi ułatwiła Lea Sprunger…

Ta sama piekielnie szybka Sprunger, którą na tym samym mityngu i na tej samej bieżni goniłaś dwa lata temu, również z rekordowym skutkiem. Z tym że teraz zdołałaś ją także pokonać!
Justyną ŚWIĘTY-ERSETIC:
– To dzięki niej tak naprawdę udało mi się poprawić ten rekord Polski. Podyktowała rekordowe tempo, a ja mogłam się za nią „przewieźć” przez znaczną część dystansu i zaatakować z końcówki.

A jaki udział w rekordowym biegu miała toruńska bieżnia, tak często chwalona przez zawodników?
Justyną ŚWIĘTY-ERSETIC:
– Uwielbiam tutaj biegać i cieszę się, że to właśnie tutaj udało mi się poprawić rekord Polski. Kiedy za metą dziękowałam Sprunger za wspaniały bieg, powiedziałam, że to jest najlepsza bieżnia na świecie, na jakiej biegałam, a ona i De Witte przyznały, że zgadzają się ze mną w stu procentach. Rozmawiałyśmy zresztą kilka dni temu w Duesseldorfie i one też powtarzały, że nie mogą się już doczekać startu w Toruniu.

Skoro już wspomniałaś o swoim pierwszym tegorocznym starcie w Duesseldorfie, to… byliśmy mocno zaskoczeni twoją taktyką?
Justyną ŚWIĘTY-ERSETIC:
– Wiele osób, które oglądały ten bieg, mówiło mi, że… nie znają tej zawodniczki z toru czwartego! Rzeczywiście, biegłam tam zupełnie inaczej. Pierwsze 200-300 metrów pobiegłam „w trupa” i niestety zabrakło mi sił na końcówce.

Czy to jakieś testy, poszerzanie możliwości taktycznych przed igrzyskami w Tokio?
Justyną ŚWIĘTY-ERSETIC:
– Z biegu na bieg, z roku na rok, coraz bardziej staram się żwawo otwierać ten dystans i myślę, że przy dobrych biegach mi się to udaje. Celem jest to, żeby poprawić znacznie pierwszą część dystansu.

Jesteś w rekordowej formie, objęłaś prowadzenie w tabeli najlepszych wyników sezonu na świecie. Czy nie czujesz teraz żalu, że halowe mistrzostwa świata w Chinach zostały odwołane?
Justyną ŚWIĘTY-ERSETIC:
– Myślę, że nie. Przyznam szczerze, że nawet nie brałam za bardzo pod uwagę startu w halowych mistrzostwach świata. Zeszły sezon był bardzo długi: późne mistrzostwa świata w Dausze, potem jeszcze igrzyska wojskowe. Nie jestem maszyną, musiałam trochę odpocząć, nabrać znowu tego głodu biegania. Dlatego bardzo późno, bo dopiero w grudniu, weszłam w okres przygotowań. Do tego te mistrzostwa miały być w Chinach, co oznaczałoby kolejną aklimatyzację, zmianę strefy czasowej. Więc wcale nie ubolewam nad tym faktem. W tym roku imprezą docelową są igrzyska olimpijskie.

Jednak zobaczymy cię jeszcze w akcji w hali? W mistrzostwach Polski, w kolejnych mityngach World Athletics Indoor Touru?
Justyną ŚWIĘTY-ERSETIC:
– Tak, mam jeszcze parę startów, na pewno będę chciała się pokazać z jak najlepszej strony. Zdaję sobie jednak sprawę, że po tym rekordowym biegu poczuję zmęczenie i w najbliższych dniach może być taki przysłowiowy „zjazd do bazy”… Jednak myślę, że jeszcze uda mi się coś osiągnąć w tym sezonie w hali.

Czy z powodu odwołania HMŚ zmieniacie coś w toku przygotowań do igrzysk?
Justyną ŚWIĘTY-ERSETIC:
– Trochę wcześniej pojadę na zgrupowanie do Afryki, ale jakichś dużych zmian nie będzie.

Marzysz o medalu olimpijskim?
Justyną ŚWIĘTY-ERSETIC:
– W sztafecie – owszem! A jeśli chodzi o bieg indywidualny, będzie bardzo, bardzo trudno. Ja jednak większe nadzieje wiążę ze sztafetą i myślę, że to właśnie tam będziemy walczyły o medal igrzysk olimpijskich.

Czego wam serdecznie życzymy!

Rozmawiał Jarosław S. Kaźmierczak