Już jest o nim głośno

30-letni Dawid Szulczek potrzebował dwóch meczów w roli pierwszego trenera Wigier Suwałki, by narobić trochę szumu wykraczającego nawet poza granice Polski.

W internecie furorę robi krótki filmik pokazujący, jak prowadzony przez młodego szkoleniowca ze Świętochłowic zespół Wigier broni się przed rzutem wolnym w ubiegłotygodniowym spotkaniu z Błękitnymi Stargard (0:1). Choć odległość do bramki była około 20-metrowa, suwalczanie praktycznie nie ustawili muru, a ich najdalej wysuniętym zawodnikiem był… golkiper Hieronim Zoch.

Na linii bramkowej stało zaś czterech obrońców i to jeden z nich głową wybił piłkę ponad poprzeczkę po uderzeniu Dawida Polkowskiego. Nagranie to ma już grubo ponad 200 tysięcy wyświetleń, zainteresowały się nim nawet brytyjskie media.

Furora i skuteczność

– Gdy widzę w meczach coś ciekawego, staram się znaleźć potem wideo w programie InStat i zapisać konkretną sytuację na komputerze. Na Facebooku mam „polajkowane” różne zagraniczne strony. Kilka lat temu ktoś wrzucił nagranie z takim rzutem wolnym. Nie pamiętam już, o jakie drużyny chodziło, ale to była hiszpańska La Liga i druga liga francuska.

Wyciąłem sobie ten fragment, a teraz w Suwałkach „odkurzyłem” go sobie w głowie. Na jednym z treningów regeneracyjnych ćwiczyliśmy bezpośrednie rzuty wolne. Na 25 wpadło około 6-7 i uznałem, że przed kolejnymi zajęciami warto pokazać ten sposób obrony. Przed laty trenowaliśmy to już w Rozwoju Katowice, podejrzewam, że będzie to pamiętał trener bramkarzy Marek Kolonko. Pomysł „umarł” jednak śmiercią naturalną, bo długo w meczach ligowych nie mieliśmy okazji bronić się przed tego typu wolnym.

W Wigrach poza tym mamy jeszcze dwa sposoby obrony. Wszystkie trenujemy, a ostateczna decyzja podczas spotkania należy do bramkarza. Akurat w Stargardzie padło na wariant najbardziej ekstrawagancki, bardziej znany z futsalu. Nie chodziło nam o zrobienie furory, a o skuteczność. Wiedzieliśmy, że zaskoczymy przeciwnika. Znaliśmy też Polkowskiego i wiedzieliśmy, że potrafi uderzyć z takiej pozycji w „okienko”.

Z czterema obrońcami na linii bramkowej było mu trudniej. W pierwszej strefie bramkarz nie dał rady odbić piłki, ale w drugiej strefie obrońcy wykonali swoją robotę. Jestem zdziwiony takim oddźwiękiem, pisze do mnie mnóstwo osób, także z zagranicy – opowiada Dawid Szulczek.

Śpi spokojnie

Po siedmiu sezonach przepracowanych w roli II trenera – w Górniku Wesoła, Rozwoju Katowice, Wigrach, Stali Mielec i Wiśle Kraków – 30-latek ze Świętochłowic podjął pierwszą samodzielną pracę. Od razu na szczeblu centralnym, co umożliwia mu fakt, że jest uczestnikiem kończącego się obecnie w Szkole Trenerów kursu na licencję UEFA Pro. Pierwsze tygodnie w roli „jedynki” odbiera na chłodno.

– Cóż mogę powiedzieć? Nie jestem zestresowany tą sytuacją. Długo się do niej przygotowywałem, skończyłem studia na AWF, wiele kursów, byłem asystentem wielu trenerów w kilku klubach. Śpię spokojnie – uśmiecha się szkoleniowiec. Debiut miał udany, bo Wigry pokonały Olimpię Elbląg 2:1, ale przed tygodniem musiały już uznać wyższość Błękitnych. – Dorobek 3-punktowy oceniam jako niezadowalający. 4 punkty byłyby w miarę OK, a liczyłem na 6.

Brakło wiele i niewiele zarazem. Jest taka statystyka jak „expected points”, świadcząca o tym, jak wyglądał dany mecz, pokazująca pewne przyczyny i skutki, a nie tylko suchy wynik. Według niej Błękitni zasłużyli z nami na pół punktu, a my – na dwa. Trochę krew człowieka może zalać, ale tak to w piłce bywa. Świetnie bronił bramkarz rywali (Mariusz Rzepecki – przyp. red), z kolei my zagraliśmy słabe pierwsze 30 minut – analizuje Szulczek, dodając, że celem długofalowym Wigier, na dwa najbliższe lata, jest powrót w szeregi I-ligowców.

Przeskoczyć Skrę

Pomóc ma w tym także inny Ślązak, Bartłomiej Babiarz, który po okresie gry w Zagłębiu Sosnowiec przeniósł się tego lata na „polski biegun zimna”. – Zarówno na boisku, jak i w szatni, jest jednym z liderów, osobą przekazującą swoje doświadczenie. Dość szybko złapaliśmy nić porozumienia.

Odbyliśmy świetną rozmowę telefoniczną. Bartek, słysząc o naszej wizji i sposobie pracy, przekonał się, by do nas przyjść i pozostało mu już tylko dogadać się z zarządem – odsłania kulisy trener Wigier, które dziś powalczą z legitymującą się kompletem zwycięstw częstochowską Skrą.

– To zespół bardzo wybiegany. Jeszcze za poprzedniego trenera, Pawła Ściebury, dobrze wykorzystany został okres pandemii, co było widać w meczach wiosennych. Skra jest świetnie zorganizowana w obronie i potrafi zbudować kontrę, a nowy szkoleniowiec Marek Gołębiewski dokłada swoją cegiełkę w ataku pozycyjnym. Widać, że ma na to pomysł. Postaramy się te atuty zneutralizować, bo chcemy wygrać i przeskoczyć Skrę w tabeli – dodaje Szulczek.


Na zdjęciu: Dawid Szulczek chciałby poprowadzić Wigry na zaplecze ekstraklasy, choć jeszcze nie w tym sezonie…

Fot. Fot. stalmielec.com