Kac po smutnym stuleciu

W drugiej połowie roku klub z Podlasia może powetować sobie nieudane świętowanie urodzin. Na „dzień dobry” odpadł jednak z Pucharu Polski.


Szybkie odpadnięcie z pucharowych rozgrywek, ostatnie miejsce w grupie mistrzowskiej ekstraklasy… Z pewnością nie tak wszyscy w Białymstoku wyobrażali sobie ten szczególny poprzedni sezon, bo przypadający w roku jubileuszu 100-lecia Jagiellonii.

W 2017 i 2018 roku drużyna sięgała po wicemistrzostwo kraju, w 2019 doszła do finału pucharu, tym razem znalazła się na krzywej opadającej. Brak sukcesów na 100-lecie można jeszcze choć trochę powetować sobie udaną drugą połową tego roku, ale zaczęło się źle, bo drugi raz z rzędu „Jaga” od razu pożegnała się z Pucharem Polski. Przed rokiem uległa w I rundzie Cracovii, tym razem – Górnikowi Zabrze.

Był to zarazem debiut Bogdana Zająca w roli trenera białostoczan. Prezes Cezary Kulesza podobno miał chrapkę na samego Adama Nawałkę, który lata temu pracował już w klubie w jego II-ligowych czasach (2004-06), ostatecznie musiał „zadowolić” się jego asystentem, prawą ręką z Górnika, Lecha czy reprezentacji Polski.

Zając od dobrych kilkunastu miesięcy był przymierzany do wielu klubów ekstraklasowych i I-ligowych, znajdował się o włos od Bruk-Betu Termaliki Nieciecza, ostatecznie zakotwiczył na Podlasiu; wraz ze współpracownikami znanymi z kadry, jak trener bramkarzy Jarosław Tkocz czy analityk Gerard Juszczak.

Dla „Jagi” to ponowny szybki zwrot w polskim kierunku. Raptem rundę trwała przygoda z Białymstokiem bułgarskiego szkoleniowca Iwajło Petewa, który mimo problemów wprowadził co prawda drużynę do grupy mistrzowskiej (trudno to odbierać jako szczególne osiągnięcie), ale zajął w niej 8. pozycję w stylu, który nikogo nie mógł zadowalać.

O tym, że Petew swoją pracą nie rzuca na kolana, mówiło się już dość dawno temu. Gdy trwał pandemiczny lockdown spekulowało się, że prezes Kulesza chętnie ściągnąłby do Białegostoku pochodzącego stąd Radosława Sobolewskiego, ale ten przedłużył kontrakt z płocką Wisłą. Jagiellonia dograła sezon pod wodzą Bułgara i wydawało się, że tak też zacznie nowy, choć jego pozycja uchodziła za bodaj najmniej pewną w ekstraklasie. Nie było mu jednak dane nawet to.

– W zatrudnieniu trenera Iwajło Petewa upatrywaliśmy szansę na uratowanie tego historycznego sezonu. Ostatecznie wynik osiągnięty w rozgrywkach 2019/20 odbiega od oczekiwanego. Postanowiliśmy zatem skorygować kierunek dalszych działań, stąd decyzja o rozstaniu – tłumaczył prezes Kulesza.

Klub dokonuje zwrotu w stronę Polaków nie tylko w wymiarze trenerskim, ale też polityki transferowej. Ostatnio „stranieri” nie spłacali kredytu zaufania, dlatego w tym okienku transferowym jedynym póki co zakontraktowanym zawodnikiem jest… Pavels Steinbors. Doświadczony bramkarz, który rozstał się z Arką Gdynia po jej spadku z ekstraklasy – i mimo spadku rozgrywał świetny sezon – nie jest jednak żadnym obcym. To już w Polsce swój chłop.

Prócz łotewskiego golkipera, do Białegostoku przyjechali tylko krajowi zawodnicy. Prócz „solidnego ligowca” Błażeja Augustyna z niższego szczebla wyjęto mającego coś do udowodnienia Szymona Sobczaka, a po pobycie we Włoszech zaistnieć w ekstraklasie będzie chciał z pewnością 19-letni rosły napastnik Maciej Mas. W otwierającym sezon pucharowym meczu z Górnikiem nowy był jednak tylko trener, a zespół zagrał w starym składzie – i starym stylu, przegrywając w Zabrzu 1:3.


Czytaj jeszcze: Górnik Zabrze gra dalej

W składzie nadal więcej było obcokrajowców, ale „Jaga” staje się coraz bardziej Polska. W tym okienku nie opuścił jej żaden znaczący zawodnik. W odróżnieniu od poprzednich lat (by wspomnieć choćby Patryka Klimalę) nikt też nie stoi w kolejce do zagranicznego transferu. Tak jak „Jaga” nie stoi raczej nie stoi w kolejce po najwyższe laury, a horyzontu w postaci „walki pocieszenia” o czołową ósemkę już nie będzie.
Wojciech Chałupczak



Na zdjęciu: Taras Romanczuk i spółka z pewnością chcieliby powetować sobie w nowym sezonie ostatnie niepowodzenia, ale nie będzie to łatwe.
Fot. Rafał Rusek/PressFocus

Czy wiesz, że…
Jagiellonia do nowego sezonu przystąpi z nowym herbem. A w zasadzie, to… nowym-starym, bo stara „Jotka” wróci na stroje po 14 latach. Obowiązywała od 1989 do 1999 i od 2003 do 2006 roku. Klub podjął tę decyzję po konsultacjach z kibicami. Za tą sentymentalną zmianą w internetowym głosowaniu opowiedziało się aż 84% fanów „Jagi”.