Kadra kobiet. Niesnaski na bok, czas na olimpiadę

 

Nowy rok nasze zawodniczki rozpoczną od ogromnego wyzwania. W dniach 7-12 stycznia w holenderskim Apeldoorn powalczą o olimpijską kwalifikację. Dla europejskich drużyn jest to nich ostatnia szansa na udział w tokijskiej olimpiadzie. Pierwszą Polki nie wykorzystały. Podczas turnieju we Wrocławiu (2–4 sierpnia) pokonały Portoryko (3:0) i Tajlandię (3:2), ale w decydującym meczu uległy mistrzyniom świata – reprezentantkom Serbii 1:3.

W Holandii biało-czerwone czeka piekielnie trudne zadanie. W grupie A zmierzą się z Holandią, Bułgarią i Azerbejdżanem. W grupie B zagrają natomiast Turcja, Niemcy, Belgia i Chorwacja. Do półfinałów awansują po dwie najlepsze ekipy z każdej grupy. Kwalifikację olimpijską uzyska tylko zwycięzca całego turnieju. Faworytkami są przede wszystkim Holenderki i Turczynki. – Czeka nas bardzo trudny turniej, ale jedziemy tam, żeby się bić i walczyć o awans. To jest osiem zespołów, spośród których każdy widzi swoje szanse. Są oczywiście faworyci, ale wszystko może się zdarzyć, bo to jest środek sezonu – optymizmem do turnieju w Holandii podchodzi Jacek Nawrocki, szkoleniowiec naszej drużyny.

To najtrudniejsi z możliwych rywali, wśród których nie ma jedynie Włoszek i Serbek, które zapewniły już sobie grę na igrzyskach. Ale nawet bez nich to wciąż bardzo trudne zawody i myślę, że każdy mecz będzie dla nas i dla każdego zespołu bardzo wymagający. Nie ma tam chyba drużyny, która może czuć się bardzo mocna i każdy będzie walczył na sto procent – zapewniła Malwina Smarzek-Godek, na której spoczywa siła ataku biało-czerwonych.

Polki do zawodów przygotowują się od 19 grudnia, z krótką przerwą świąteczną, w Centralnym Ośrodku Sportu z Spale. Początkowo szkoleniowiec do dyspozycji miał zaledwie czternaście zawodniczek. Liderki kadry, m.in. Joanna Wołosz, Magdalena Stysiak i Malwina Smarzek-Godek, na co dzień występujące we włoskiej Serie A, jeszcze w drugi dzień świąt rozgrywały spotkania ligowe. Do Spały dotarły dopiero w sobotę.

W niedzielnych zajęciach uczestniczyło już 19 powołanych zawodniczek. – Dziewczyny dojeżdżały grupami, najpierw były to zawodniczki z naszej ligi, później z Chemika Police, który grał w rozgrywkach Pucharu CEV, a teraz dotarły do nas siatkarki włoskich drużyn, które jeszcze w święta rozgrywały mecze. Wreszcie jesteśmy wszyscy, ale nie mamy wiele czasu i można powiedzieć, że te przygotowania są eksternistyczne – tłumaczył podczas otwartego dla mediów treningu Nawrocki.

Dodał, że przez najbliższe dni jego podopieczne przede wszystkim będą pracować nad taktyką i zgraniem. Jak wyjaśnił, w ciągu tygodnia muszą ponownie stać się zespołem.

– Trzon kadry pozostał bez zmian. Teraz ważne jest utrzymanie naszego poziomu i to przez wszystkie elementy, w tym głównie zagrywkę i blok, które były dominujące w tym sezonie. Ważne będzie też szybkie złapanie relacji rozgrywających z pozostałymi zawodniczkami, na co nie ma zbyt wiele czasu. Spróbujemy go maksymalnie wykorzystać, żeby to był zespół, a nie grupa indywidualności – podkreślił.

W Spale Polki będą trenować do końca tygodnia. W sylwestra i nowy rok siatkarki dostały jednak wolne od treningów. W niedzielę, 5 stycznia, wylecą do Holandii. Wcześniej selekcjoner ogłosi ostateczny 14-osobowy skład.

Jednym z elementów przygotowań do turnieju będą też dwa sparingi (w piątek i sobotę) z grupowym rywalem – Azerbejdżanem. – Będą to gry szkoleniowe. W momencie, kiedy dziewczyny są w środku rozgrywek ligowych, trzeba dobrać taką formę sparingu, która nie będzie przesileniem. Gramy w Spale 3 i 4 stycznia. To są takie nieoficjalne sparingi, ale my będziemy chcieli swoje cele spełnić i zrealizować – przyznał Nawrocki.

Turniej w Holandii przypadł dla naszej reprezentacji po burzliwym okresie konfliktu między zawodniczkami, a szkoleniowcem. Po wrześniowych mistrzostwach Europy okazało się, że większość siatkarek nie chce współpracować z Nawrockim i żądały jego dymisji. Smarzek-Godek nie chciała się wracać do tamtych problemów, ale przyznała, że one niezanikły z dnia na dzień. – To nie jest tak, że lecimy tam i zapomniałyśmy, co się działo, bo skoro to wyszło na jaw, to tak nie może się stać. Ten problem nie przestał istnieć, ale teraz jesteśmy tu, żeby grać i walczyć o awans na igrzyska, a nie żeby to rozdrapywać. Najważniejsze, żebyśmy się szanowali, bo mamy wspólny cel i do niego dążymy – tłumaczyła jedna z liderek naszej ekipy.

Na zdjęciu: Tokijski cel zjednoczył siatkarki i trenera Jacka Nawrockiego.