Kadrowe wątpliwości

Powołanie dla Przemysława Płachety kosztem np. Sebastiana Szymańskiego niełatwo jest zrozumieć. Ale Paulo Sousa ma na pewno jakiś plan.


Trudno jednak powiedzieć, co ma na myśli selekcjoner reprezentacji Polski, Paulo Sousa, powołując na październikowe mecze eliminacji MŚ z Andorą i Albanią Przemysława Płachetę. Zawodnik ten portugalskiemu trenerowi jest doskonale znany. Zresztą w naszej drużynie narodowej zadebiutował jeszcze za kadencji poprzednika, czyli Jerzego Brzęczka.

Czeka od kwietnia

Był wówczas świeżo po transferze ze Śląska Wrocław do Norwich City i zaliczał całkiem sporo minut na zapleczu angielskiej ekstraklasy. W narodowym zespole zadebiutował w listopadowym meczu towarzyskim z Ukrainą i pokazał się z bardzo dobrej strony, a następnie zagrał z Holandią, w meczu Ligi Narodów. Wiosną minionego sezonu Płacheta w barwach „Kanarków” grał nieco mniej, ale Paulo Sousa powołał go na pierwsze pod swoją wodzą mecze. 23-latek wystąpił przeciwko Andorze, a następnie znalazł się w kadrze na Euro 2020. Zagrał w jednym spotkaniu. Na boisku pojawił się w końcówce spotkania ze Szwecją, które było dla naszej drużyny pożegnaniem z turniejem.

Co działo się później, jeżeli chodzi o klubowe dokonania Przemysława Płachety? Otóż nie działo się praktycznie nic. Swój ostatni mecz na zapleczu Premier League zawodnik ten rozegrał w… kwietniu, a następnie – wraz z kolegami z zespołu – mógł się cieszyć z awansu do elity. W niej, jak dotąd, Norwich zupełnie sobie jednak nie radzi. „Kanarki” przegrały pięć pierwszych meczów w tym sezonie. Są jedynym zespołem Premier League, który nie zdobył jeszcze punktu, a przygnębiający jest ponadto bilans bramek. Zespół strzelił 2, a stracił aż 14 goli. Czy w tym wszystkim jakikolwiek udział miał Przemysław Płacheta? Żaden. Polak nie tylko nie gra, ale ani raz nie znalazł się nawet w meczowej kadrze swojego zespołu. Nawet na mecz z Liverpoolem w Pucharze Ligi Angielskiej, który rozegrany został w miniony wtorek. Tym bardziej trudno zrozumieć, dlaczego zawodnik otrzymał powołanie od Paulo Sousy, choć ten na mecze wrześniowe nie uwzględnił go w zespole.



Potrojony dorobek

Płacheta jest zawodnikiem lewonożnym, choć selekcjoner widział go raczej w roli prawoskrzydłowego. Na tej samej pozycji w reprezentacji – w meczu, który był debiutem Portugalczyka na stanowisku – wystąpił Sebastian Szymański i był to jedyny występ tego gracza u Sousy. Co dalej działo się z tym graczem? Otóż selekcjoner pominął go podczas powołań na Euro 2020. Wezwał go następnie na mecze wrześniowe, ale gracz Dynama Moskwa nie mógł w nich – z powodu kontuzji – zagrać. Teraz jest zdrów. Mało tego, prezentuje się w rosyjskiej ekstraklasie bardzo dobrze. W 8 meczach strzelił 3 gole i zapisał na swoim koncie 2 asysty. I już ma, jeżeli chodzi o bramkową zdobycz, statystyki trzykrotnie lepsze aniżeli w całym poprzednim sezonie, kiedy to do siatki trafił raz. Warto jedynie dodać, że Płacheta w całym poprzednim sezonie również strzelił 1 gola. Niemal równo rok temu, bo w meczu z Preston, który był jego drugim ligowym występem w barwach „Kanarków”. Teraz o zdobywaniu bramek były piłkarz m.in. Podbeskidzia Bielsko-Biała nawet nie marzy. Myśli raczej o tym, co zrobić, by wrócić do gry. Być może powołanie od Paulo Sousy okaże się dla tego zawodnika zbawienne? Bo w przeciwnym wypadku jego nominację, np. kosztem Sebastiana Szymańskiego, trudno zrozumieć.

Przemysław Płacheta nie jest jedynym zawodnikiem, który do drużyny portugalskiego trenera powraca. Arkadiusza Recę z powodu urazu ominęło Euro. Tuż przed wrześniowymi meczami lewy wahadłowy był w trakcie zmiany klubu. Przeszedł do Spezii i nadal będzie występował w Serie A, choć na razie rozegrał zaledwie cztery minuty. Na dwa ostatnie mecze nie znalazł się nawet w kadrze meczowe, bo miał problemy mięśniowe. Z doniesień z Włoch wynika jednak, że to nic poważnego i na rozpoczynające się w poniedziałek 4 października zgrupowanie gracz ten powinien przyjechać. O miejsce w składzie rywalizować będzie z Tymoteuszem Puchaczem i Maciejem Rybusem.


Fot. Rafal Rusek / PressFocus