Kamil Jadach: Nie będziemy przenosić gór

 

Za rundę jesienną wystawiłby pan swojej drużynie ocenę dobrą, czy bardzo dobrą?
Kamil JADACH: – Myślę, że dobrą, bo trzeba brać pod uwagę wszystkie aspekty – sportowe, organizacyjno-finansowe itp. Patrząc i znając realia innych drużyn, naprawdę wymaga się od nas „lania” każdego po kolei? Dlaczego ktoś potrafi marudzić na sytuację w tabeli taką, jaka jest teraz, skoro pod nami są tacy „krezusi” jak Zagłębie Sosnowiec, Nieciecza czy GKS Tychy? Oczywiście niech nam kibicują w walce o jak najwyższe miejsce – to obowiązek. Ale tak jak powiedziałem, wymagać od nas przenoszenia gór to absurd. Dodam tylko, że sam po serii trzech zwycięstw liczyłem na więcej, ale taka jest piłka, uczy pokory i nas w końcówce roku – mam nadzieję – nauczyła.

Dorobek punktowy i miejsce w tabeli jest dla pana satysfakcjonujące?
Kamil JADACH: – Tak jak wcześniej powiedziałem, liczyłem na więcej, ale z drugiej strony ciągle mamy kontakt z „barażami”. Ostatnie lata też nas nauczyły, że bronienie miejsca w tabeli nam nie leży. Więc może gdy będziemy gonić czołowe drużyny, wyjdzie nam to na dobre? Oczywiście chciałbym mieć dziś 60 punktów i być blisko awansu, ale czy jest coś piękniejszego niż awansować po barażach ? Dla mnie i dla wielu znajomych kibiców nie ma.

Najlepszy mecz w waszym wykonaniu i dlaczego wybrał pan akurat ten?
Kamil JADACH: – Myślę, że to nie będzie żadna tajemnica. Mecz w Sosnowcu był niezapomniany. Przyznam szczerze, że grając naprzeciw zawodników z mocną ekstraklasową przeszłością można mieć obawy. A my ich, delikatnie mówiąc, zmiażdżyliśmy. W pewnym momencie prowadziliśmy 4:0 i gdyby tak się skończyło, powiedziałbym, że to był perfekcyjny i najlepszy mecz w mojej przygodzie z piłką

Spotkanie, na wspomnienie którego krzywi się pan?
Kamil JADACH: – Na pewno w Chojnicach, masz remis na wyjeździe, grasz z przewagą jednego zawodnika i w końcu przegrywasz 1:3. Tragedia. Ale tu znowu każdy może uświadomić sobie, jak ważna w piłce jest mocna i chłodna głowa. Nam w tym meczu tego zabrakło i już lepiej grajmy po 11… (śmiech).

Finisz rundy był przeciętny, a ostatnie dwa mecze – powiedzmy to sobie szczerze – słabe w waszym wykonaniu. Dało o sobie znać zmęczenie, czy też były inne powody tej zapaści?
Kamil JADACH: – Ciężko powiedzieć, a najlepiej zwalić na zmęczenie… Patrząc jednak na te dwa mecze i tak jak Pan powiedział – słabe mecze. Gol stracony z Puszczą – przecież ten zawodnik nawet chyba nie wiedział, że strzelił gola. Pech? Nie wiem jak to nazwać… Co do Stomilu, to też niezrozumiałe, bo przez pierwsze minuty na boisku wydawało mi się, że nic nie może się stać złego. No i niestety stało się, a jak mówi nasz Marianek (Mariusz Pawełek) „Pany pokora, pokora, pokora”.

Waszym celem na rundę wiosenną będzie miejsce w szóstce i udział w barażach o awans do ekstraklasy?
Kamil JADACH: – Jak najbardziej. Każdy, kto pamięta choćby nasze występy w trzeciej lidze – czy mieliśmy jakieś ekstra warunki, by wymagać awansu? NIE. W drugiej lidze mieliśmy? NIE. Czy teraz mamy? NIE. Ale walczyliśmy i wierzyliśmy w siebie i to nam się udało. Teraz będzie tak samo – będziemy walczyć, O KLUB, O STADION, O LEPSZE JUTRO. Czy nam się uda? Wierzę w to.

Z ręką na sercu – jesteście na tyle mocni piłkarsko, że możecie ten awans wywalczyć?
Kamil JADACH: – Czy jesteśmy mocni? Proszę pozwolić naszej drużynie pokazać naszą moc piłkarską na boisku. Powiem tylko, że my naprawdę tworzymy rodzinę, Zawodnicy, Trenerzy, a nawet Pan Prezes Góral jest swój chłop ! A bez tego ani rusz!

 

Na zdjęciu: Kapitan drużyny z Jastrzębia Kamil Jadach przekonuje, że GKS 1962 nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.