Kamil Stoch wraca na podium! Norwegowie wygrywają dubletem

Dobrze spisali się polscy skoczkowie w pierwszym konkursie w Willingen. Trzech „biało-czerwonych” skończyło zawody w pierwszej dziesiątce.


Piątkowe kwalifikacje, a także udana – szczególnie dla Kamila Stocha – seria próba, w której lider naszego zespołu zajął drugie miejsce, zapowiadały, że Polacy na skoczni w Willingen spiszą się lepiej, niż w poprzednich indywidualnych konkursach Pucharu Świata. Zawody w Zakopanem i w Lahti nie były dla naszych skoczków zbyt udane, dlatego na Muehlenkopfschanze liczyliśmy na zdecydowanie więcej.

Jako pierwszy z naszych reprezentantów na belce startowej pojawił się Klemens Murańka. Tym razem świeżo upieczony rekordzista niemieckiej skoczni zetknął się z zupełnie innymi warunkami, aniżeli w piątek podczas kwalifikacji, kiedy to skoczył 153 metry. Wiało przeważnie z tyłu skoczni i nie było mowy o tak dalekim skoku. Ale chyba wszyscy więcej spodziewali się po zakopiańczyku więcej. Murańka nie doleciał do punktu K, który w Willingen usytuowany jest na 130 metrze. Osiągnął 125 metrów. O dwa metry dalej wylądował chwilę później Jakub Wolny, a 124,5 metra skoczył Aleksander Zniszczoł. Po takich wynikach – długo w konkursie prowadził Simon Ammann, który uzyskał 137,5 metra – wiadomo było, że trzej wymieni Polacy będą mieli problem z tym, by dostać się do drugiej serii. Ostatecznie ta sztuka udała się tylko Wolnemu, a szwajcarski weteran prowadził do próby Bora Pavlovczicia. Słoweniec uzyskał 144,5 metra.

O pół metra dalej skoczył następnie Daniel Andre Tande i objął prowadzenie. Tuż po nim startował Andrzej Stękała, ale Polak nie nawiązał do świetnych skoków z dnia poprzedniego. Lider Willingen Six uzyskał tylko 127 metrów. Taki wynik bez problemu dawał awans do serii finałowej, ale nie był takim, na jaki naszego zawodnika stać. Warto zaznaczyć, że warunki podczas pierwszej serii były zmienne. Tande i Pavlovczić oddawali swoje skoki w nieco lepszych okolicznościach niż rywale, chociaż trzeba podkreślić, że różnice nie były bardzo duże.

Wiatr z tyłu powiał Piotrowi Żyle. Skoczek z Wisły uzyskał 130,5 metra, a tuż po nim Dawid Kubacki, któremu – dla odmiany – powiało lekko pod narty, skoczył 8 metrów dalej i plasował się w czołówce, choć ze sporymi stratami do dwóch pierwszych zawodników. Tymczasem na trzecią lokatę wskoczył Kamil Stoch. Pięknie technicznie wykonana próba – 142,5 metra – oznaczała, że nasz najbardziej utytułowany zawodnik będzie się w tym konkursie liczył. Słabiej od Stocha spisał się Markus Eisenbichler, ale Halvor Egner Granerud oddał najdłuższy skok w pierwszej serii. 147,5 metra oznaczało prowadzenie w konkursie. O 4,9 punktu przed czwartym Stochem, a do trzeciego Pavlovczicia skoczek z Zębu tracił tylko 0,3 punktu. Kubacki był 8, Żyła 15, Stękała 21, a Wolny 27.

Najniżej sklasyfikowany po pierwszej kolejce nasz zawodnik dobrze spisał się w rundzie finałowej, bo tak należy określić skok na 138 metr, po którym zaczął przesuwać się w górę klasyfikacji i zdołał wedrzeć się nawet do drugiej dziesiątki. Gorzej spisał Andrzej Stękała, który skakał w sobotę słabiej niż w piątek i w serii finałowej uzyskał 132,5 metra. Ostatecznie jednak zdołał wedrzeć się do drugiej dziesiątki. W połowie stawki serii finałowej na belce startowej usiadł Piotr Żyła i po skoku na 141 metr objął prowadzenie. Z notą Polaka, 251,1 punktu, nie poradziło sobie sześciu następnych zawodników i stało się jasne, że najstarszych z naszych skoczków skończy konkurs w czołowej dziesiątce.

Z wynikiem Żyły uporał się dopiero Dawid Kubacki, który skoczył 140 metrów i objął prowadzenie. Dwóch kolejnych zawodników, Mariusz Lindvik i Ryoyu Kobayashi, nie zdołało wyprzedzić „Mustafa”. Taka sztuka nie udała się też Markusowi Eisenbichlerowi i przed finałowym skokiem Kamila Stocha nadal na prowadzeniu znajdował się Kubacki. 135,5 metra trzykrotnego mistrza olimpijskiego, w trudnych warunkach, wystarczyło, by zmienić kolegę z reprezentacji na pierwszym miejscu. I wdrapać się na podium konkursu, bo Bor Pavlovczić skoczył zbyt krótko w dużo lepszych warunkach.

Daniel Andre Tande, drugi po pierwszej serii, zrobił to, co do niego należało i obronił solidną przewagę, jaką miał nad Kamilem Stochem po pierwszej serii. Tymczasem Granerud był w sobotę na Muehlenkopfschanze klasą dla siebie. W serii finałowej, podobnie, jak w pierwszej kolejce, oddał najdłuższy skok – 145,5 metra. Wygrał bardzo pewnie i powiększył swą przewagę w klasyfikacji generalnej PŚ. Objął również prowadzenie w turnieju Willingen Six.

W niedzielę najpierw odbędą się kwalifikacje, a o godz. 16.15 rozpocznie się konkurs rewanżowy.

Willingen, HS 147

1. Halvor Egner Granerud 285.5 (Norwegia) (147,5+145,5)
2. Daniel Ander Tande (Norwegia) 276.6 (145+140,5)
3. Kamil Stoch 272.2 (142,5+135,5)]
4. Bor Pavlovczić 268.4 (144,5+136,5)
5. Dawid Kubacki 260.7 (138,5+140)
9. Piotr Żyła 251.1 (130,5+141)
16. Jakub Wolny 227.9 (127+138)
19. Andrzej Stękała 224.6 (127+132,5)
32. Klemens Murańka 102.2 (125)
34. Aleksander Zniszczoł 101.1 (124,5)


Klasyfikacja generalna PŚ

1. Granerud 1106,
2. Markus Eisenbichler (Niemcy) 828
3. Stoch 721
4. Robert Johansson (Norwegia) 555)
5. Kubacki 542,
7. Żyła 522
14. Stękała 322


Klasyfikacja Willingen Six

1. Egner Granerud 419.7
2. Tande 407.1
3. Kubacki 384.8
4. Eisenbichler 384.5,
5. Żyła 377.6,
7. Stoch 374.5,
10. Stękała 360.5.


Fot. PressFocus