Kamil Szymura: Najważniejsze będzie pierwsze zwycięstwo

Rozmowa z Kamilem Szymurą, kapitanem GKS-u 1962 Jastrzębie

Co pan czuł w momencie zawieszenia rozgrywek z powodu pandemii koronawirusa? Żal? Wściekłość? Pańska drużyna miała przecież w rundzie wiosennej udany start, zdobywając w dwóch meczach cztery punkty…
Kamil SZYMURA: Każdy z nas był zawiedziony takim obrotem sprawy. Dobrze weszliśmy w tę rundę, a zwycięski mecz z Radomiakiem, w którym odwróciliśmy losy spotkania przegrywając 0:2, dodał nam optymizmu i pewności siebie. Mogliśmy przecież pójść siłą rozpędu… Na rozwój dalszych wydarzeń nie mieliśmy jednak wpływu. Teraz praktycznie wszystko zaczęliśmy od nowa, ale widzę na treningach, że każdy z nas dobrze wykonał swoją pracę według rozpisek przygotowanych przez trenera Skrobacza. I każdy z nas jest w dobrej formie.

Treningi indywidualne, bez kolegów, poza boiskiem, męczyły pana psychicznie?
Kamil SZYMURA: Na pewno, bo to nie jest ta sama praca, jaką wykonuje się z kolegami podczas wspólnych treningów. Trener Skrobacz starał się je zmieniać, urozmaicać, żeby nie były monotonne. Samotne bieganie po lasach, a wybrałem sobie okolice Arki Bożka i Bzia, sprawiało, że z każdym upływającym dniem coraz bardziej tęskniłem na normalnymi treningami. No i w końcu doczekałem się. Cieszę się nie tylko ja, ale wszyscy moi koledzy z drużyny.

W ciągu dwóch miesięcy „postoju” miał pan wątpliwości, że jeszcze wyjdziecie na boisko i dokończycie sezon?
Kamil SZYMURA: Nie będę ukrywał, taka myśl rzeczywiście przemknęła mi przez głowę, ale to była bardzo krótka chwila słabości, zwątpienia. Mimo, że liczba zakażonych na koronawirusa rosła, cały czas wierzyłem, że jeszcze zagramy w tym sezonie.


Zobacz jeszcze: GKS 1962 Jastrzębie. Bez Łaski(ego)


Do meczu z Wartą Poznań, który odbędzie się 3 czerwca, zdążycie odbudować formę fizyczną, którą prezentowaliście na początku marca?
Kamil SZYMURA: Trudno w tej chwili odpowiedzieć na to pytanie. W tym momencie trochę jeszcze nam brakuje, bo w 2. kolejce było widać, że jesteśmy bardzo dobrze przygotowani pod względem motorycznym. Pozostały nam niecałe dwa tygodnie, by jeszcze tę dyspozycję poprawić. Każdego dnia widzę na treningu, że każdy z nas „pali się” na boisku, jest głodny piłki i gry. Dlatego jestem optymistą i wierzę, że będzie dobrze.

W okresie „przejściowym” najbardziej brakowało panu zajęć z piłką, jej „czucia”?
Kamil SZYMURA: To chyba przyzna każdy piłkarz, obojętnie w jakiej gra drużynie i w jakiej lidze. Dlatego często umawiałem się z kolegami na siatkonogę, graliśmy jeden na jednego, z zachowaniem wszystkich zasad bezpieczeństwa. To jednak – mimo wszystko – nie zastąpi normalnych treningów.

W czerwcu czeka was prawdziwy maraton. Od 3 do 20 czerwca, czyli w ciągu zaledwie 18 dni, rozegracie aż pięć kolejek. Spodziewa się pan w tym okresie dużych rotacji w składzie GKS-u 1962 Jastrzębie, by wystarczyło wam sił? O powodzeniu i dobrych wynikach zadecyduje długa, a przede wszystkim wyrównana ławka rezerwowych?
Kamil SZYMURA: Elementy, o których pan wspomniał są ważne, ale moim zdaniem najważniejszy będzie dobry restart. Jeżeli rundę zaczniemy od zwycięstwa, wówczas zmęczenie będzie mniejsze niż zazwyczaj. Wiem z doświadczenia, że w takich sytuacjach zmęczenie niby jest takie samo jak w przypadku remisu lub porażki, lecz w wypadku wygranej organizm szybciej się regeneruje. Lubię grać mecze co trzy dni i większość chłopaków z naszej drużyny tak samo. A długa i wyrównana ławka rezerwowych na pewno się przyda, bo nie ma wątpliwości, że ktoś będzie musiał pauzować z powodu żółtych kartek. Mam tylko nadzieję, że kontuzje będą  nas omijały szerokim łukiem.


Zobacz jeszcze: Chce być łowcą talentów


Waszym celem jest przynajmniej utrzymanie miejsca w pierwszej szóstce, a co za tym idzie – udział w barażach, których stawką będzie awans do ekstraklasy?
Kamil SZYMURA: Skoro wdrapaliśmy się w tabeli tak wysoko, to zrozumiałe, że chcielibyśmy utrzymać się w tym doborowym towarzystwie. Udział w barażach byłby ogromnym sukcesem, dlatego będziemy o to walczyć do ostatniej kolejki.

Witold „Gitara” Wawrzyczek, wybrany do najlepszej jedenastki GKS-u Jastrzębie w XXI wieku, zaproponował, żeby ta „elitarna” drużyna zagrała mecz z obecnym GKS-em. Jak się panu podoba ten pomysł? Został pan wybrany do tej jedenastki i miałby pan okazję zagrać w jednej drużynie ze swoim wujkiem, Tomaszem Ciemięgą.
Kamil SZYMURA: Pomysł kupuję w ciemno. Byłoby to fajne spotkanie, nie tylko dla nas piłkarzy, ale przede wszystkim dla naszych kibiców. Dochód z takiego spotkania można byłoby przeznaczyć na jakiś szczytny cel. Z niektórymi piłkarzami starszej generacji byłem w jednej drużynie, gdy miałem 16 lat, lecz w meczu mistrzowskim z nimi nie zagrałem, tylko w sparingach. To byłaby fajna sprawa zagrać z wujkiem w jednej formacji, chociaż na boisku będę do niego mówił po imieniu (śmiech).

Niedawno urodził się panu syn. Jak godzi pan obowiązki zawodowe z rolą ojca?
Kamil SZYMURA: O dziwo, całe noce przesypiam, bo Oskar Franciszek jest wyjątkowo spokojnym dzieckiem. Rano idę na trening, a potem pomagam narzeczonej zajmować się naszym synem. Wcześniej myślałem, że będzie dużo gorzej, że dziecko „da mi popalić”, lecz jestem przyjemnie zaskoczony.


Zobacz jeszcze: Rozmowa z Jarosławem Skrobaczem, trenerem GKS-u 1962 Jastrzębie