Kamil Szymura: Wstrząs w przerwie poskutkował

Sześć pytań do Kamila Szymury, kapitana GKS-u 1962 Jastrzębie.


Po końcowym gwizdku arbitra odetchnęliście z ulgą?

Kamil SZYMURA: – Nie braliśmy pod uwagę innego scenariusza niż nasze utrzymanie w I lidze, chociaż mógł on się przydarzyć. Pokazaliśmy w meczu z Miedzią charakter. Jestem dumny z wszystkich, bez wyjątku, chłopaków, zarówno tych, którzy byli na boisku, jak i tych na ławce rezerwowych, bo razem stworzyliśmy kolektyw.

Do przerwy wynik był jednak dla was niekorzystny. Nie mieliście momentu zwątpienia, że wysiłek może pójść na marne?

Kamil SZYMURA: – To prawda, w pierwszej połowie Miedź przeważała, grała więcej piłką i zdobyła bramkę. Drugą połowę rozpoczęliśmy jednak bardzo dobrze, mieliśmy dużo dużo stałych fragmentów gry i chyba ogólnie kontrolowaliśmy mecz. Bardzo się cieszymy z tego remisu, który dał nam utrzymanie.

W przerwie spotkania w waszej szatni było nerwowo, czy olimpijski spokój?

Kamil SZYMURA: – W przerwie w naszej szatni nie było spokoju, wręcz się paliło. Każdy się motywował i padło kilka naprawdę mocnych słów. Myślę jednak, że tak to powinno wyglądać. Ten wstrząs był potrzebny, sami na siebie byliśmy wkurzeni i jak widać, to poskutkowało.

Ze swojej postawy w 2. połowie jesteście zadowoleni?

Kamil SZYMURA: – Druga połowa była pod naszą kontrolą. Masa rzutów rożnych i wolnych. Sam dwukrotnie uderzałem z wolnego i raz już widziałem piłkę w bramce. Miedź po przerwie stworzyła dwa, może trzy stałe fragmenty gry i to było wszystko.

Kiedy ostatnio grał pan mecz, kiedy stawka była taka wysoka?

Kamil SZYMURA: – Pamiętam doskonale ostatni mecz o taką stawkę, kiedy walczyliśmy o utrzymanie w trzeciej lidze. Dziś mieliśmy jednak trudniejsze zadanie, bo wiadomo, że to inna liga i inny poziom. Pokazaliśmy wtedy i dziś charakter, a drużynę poznaje się właśnie w tych ciężkich chwilach, kiedy nie idzie. Potrafiliśmy się podnieść i zostawić serducho na boisku.

Nie miał pan żadnych obaw i wątpliwości, podejmując się wykonania rzutu karnego?

Kamil SZYMURA: – Szczerze mówiąc, już wczoraj sobie ten rzut karny w głowie układałem i dzisiaj miałem przeczucie, że ten rzut karny, jeśli się pojawi, mogę wykonywać. Od początku wiedziałem, jak uderzę, więc był pełen spokój.


Fot. Tomasz Blaszczyk / PressFocus