Kamil Wilczek wraca do gry. Pomoże kolegom się przełamać?

Były król strzelców ekstraklasy i reprezentant Polski, Kamil Wilczek ostatni raz w meczu ligowym zagrał 9 grudnia 2018 roku. W meczu z Velje BK Wilczek strzelił gola, ale także otrzymał żółtą kartkę. Szybko okazało się, że waga tego sędziowskiego upomnienia będzie znacznie większa.

 

Nie ma pretensji

– Duńska federacja zamieniła żółtą kartkę na czerwoną i zostałem zdyskwalifikowana na trzy kolejne ligowe mecze – opowiada nam Kamil Wilczek. Były snajper Piasta jest jednak samokrytyczny i nie zamierza narzekać na władze ligi i duńską federację. – To faktycznie był brzydki faul. Nie ma co ukrywać, należała mi się czerwona kartka – dodaje.

Co ciekawe od momentu przymusowej pauzy polskiego napastnika, Broendby wpadło w kryzys i nie wygrało żądnego z trzech ostatnich spotkań. Sytuacja duńskiego klubu, który ma przecież spore aspiracje, robi się coraz trudniejsza. Broendby zajmuje czwarte miejsce, a rok temu było o krok od mistrzostwa Danii. Klub Polaka traci już 19 punktów do czołowej dwójki, czyli FC Midtjylland i FC Kopenhagi. System rozgrywek Superligi przewiduje po sezonie zasadniczym fazę dodatkową, w której sześć najlepszych drużyn powalczy między sobą o europejskie puchary. Po 22. kolejkach Broendby IF bliżej do wypadnięcia z tej grupy, bo przewaga wynosi zaledwie jedno „oczko”.

Nic więc dziwnego, że powrót Wilczka do gry i do składu drużyny jest największą nadzieją na poprawę wyników dla fanatycznych kibiców klubu.

 

Kamil Wilczek liczy na kolejne bramki

W niedzielę Broendby przed własną publicznością zagra z Randers FC, czyli zespołem mającym tyle samo punktów. Stawka będzie więc ogromna. – Nie mogę doczekać się powrotu do gry. Czas dyskwalifikacji niemiłosiernie mi się dłużył – opowiada Wilczek, który jesienią błyszczał. Licząc wszystkie rozgrywki, wystąpił w 24 meczach Broendby IF i strzelił aż 16 goli! W Superlidze ma na swoim koncie 13 trafień, co daje mu drugie miejsce w klasyfikacji strzelców, ex aequo z Dame N’Doye (FC Kopenhaga) i Andreasem Skov Olsenem (FC Nordsjaelland). Strata do prowadzącego w tej klasyfikacji Roberta Skova z FC Kopenhaga) jest jednak znaczna, bo 22-latek ma już na swoim koncie 21 bramek. Jeżeli więc Wilczek myśli o ruszeniu w pogoń za tym piłkarzem, to pościg czas zacząć w niedzielny wieczór.

 

Kamil Wilczek (w środku) w grudniu podpisał nową umowę z Broendby IF, która obowiązywać będzie do lata 2021. Polak chce się odwdzięczyć za zaufanie kolejnymi golami.
Fot. Pressfocus