Kamil Wojtkowski, piłkarz z fajnym hasztagiem

Wisła Kraków rozegrała w tym sezonie kilka świetnych spotkań. Po meczach z Lechem (5:2) czy Lechią (5:2) wymagania fanów poszły w górę i nawet remis z Legią w Warszawie (3:3) został przyjęty z niedosytem. – Wolę gdy jest presja, niż żeby była wielka euforia, bo zremisowaliśmy z Legią. Podoba mi się, że kibice mają duże oczekiwania niż miałaby być obojętność i podejście w stylu „no dobra, chociaż remis”. To mi nie przeszkadza – mówi Kamil Wojtkowski.

Lekcja cierpliwości

Wojtkowski w tym sezonie rozegrał tylko dwa spotkania w podstawowym składzie. – Ja nigdy nie byłem jakimś bardzo cierpliwym człowiekiem, ale tym razem potraktowałem to jak lekcję. Uznałem, że skoro dobrze się czuję jeśli chodzi o formę piłkarską i umiejętności, to przeznaczę ten moment mojej przygody z piłką na naukę cierpliwości. Chyba dobrze wyszło, bo nie załamywałem się, dawałem z siebie wszystko na treningach. Dzięki temu, gdy w końcu dostałem szansę, byłem gotowy, by ją wykorzystać – mówi.

#WojoNaBojo, czyli…

W pracy nad sobą pomagali mu rodzice. – Jeśli korzystam z czyichś porad to rodziców. Na co dzień i w całej przygodzie z piłką. Rzeczywiście, musiałem trochę popracować nad sobą, bo wiem jaki mam temperament. Zawsze chcę wszystko naraz. Teraz zrozumiałem, że na niektóre rzeczy w życiu trzeba zapracować i poczekać. Żeby później dobrze smakowały – podkreśla.

Na szansę dla Wojtkowskiego czekają też fani jego talentu, którzy w mediach społecznościowych korzystają z hasztagu #WojoNaBojo. – To chyba pierwszy hasztag na mój temat, który zafunkcjonował. Miłe. Fajne, pomysłowe, a nawet się rymuje. Poznałem twórcę tego hasztaga, bo po jednym z meczów podszedł do mnie. Zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie, dostał podpis, akurat rozdawaliśmy plakaty, więc pamiątka ze spotkania została – mówi Kamil Wojtkowski.

20-letni piłkarz twierdzi, że potrafi radzić sobie z problemami finansowymi, w które wpadła Wisła. Piłkarze od początku sezonu grają praktycznie za darmo.

– Jest to kwestia, która z tyłu głowy pozostaje, ale dla mnie osobiście jest to drugorzędna sprawa. Oczywiście, jest to ważne, bo grasz po to, by zarabiać pieniądze, przecież w końcu to moja praca. Ja jednak jestem na takim etapie przygody z piłką, że najbardziej doceniam i cieszę się, kiedy mogę spędzać czas na boisku, a kwestie finansowe są z boku. Jest mi trochę łatwiej w tej sytuacji niż niektórym kolegom, którzy mają rodzinę na utrzymaniu. Oni muszą zmagać się z większą presją – zapewnia.