„Kamyk” szlachetny

Piłkarze GKS-u Jastrzębie na zwycięstwo w rozgrywkach ligowych czekali od 9 października ubiegłego roku.


Sobotni mecz na Stadionie Miejskim przy ulicy Harcerskiej ze względu na opady śniegu rozpoczął się z 45-minutowym opóźnieniem. W odśnieżaniu płyty boiska wzięli udział nie tylko wolontariusze i pracownicy MOSiR-u, ale również wicedyrektor tej placówki Michał Szelong, rzecznik prasowy GKS-u Wojciech Gluza, czy kierownik drużyny Siarki, Artur Szkutnik.

Dla gospodarzy był to mecz o „być, albo nie być”, wszak po raz ostatni zainkasowali komplet punktów 9 października ubiegłego roku, gdy na własnym boisku pokonali Znicza Pruszków 1:0 po golu Dariusza Kamińskiego. I to właśnie „Kamyk” był bohaterem spotkania z Siarką, bowiem jego dwa gole zapewniły podopiecznym trenera Grzegorza Kurdziela zwycięstwo po sześciu porażkach z rzędu!

Pierwsi szansę na zdobycie gola mieli piłkarze GKS-u, ale Ricardo Vaz (9 min.) technicznym strzałem próbując „wkręcić” futbolówkę do siatki chybił celu. Potem jastrzębianie dwukrotnie wrócili z dalekiej podróży (22 min i 33 min), gdy piłka odbijała się od prawego słupka ich bramki. W pierwszym przypadku piłkę z rzutu wolnego wrzucał kapitan Siarki Bartosz Sulkowski, w drugim piłkę wślizgiem uderzał Ivan Agudo.

Worek z bramkami rozwiązał się po przerwie. Prowadzenie gospodarzom zapewnił ich najlepszy snajper (10. gol w sezonie), Daniel Stanclik, którego idealnie obsłużył Kacper Zych. Goście doprowadzili do wyrównania w zamieszaniu podbramkowym, w którym beznadziejnie zachowali się defensorzy GKS-u. Ich niefrasobliwość ukarał Agudo. Nim do akcji wkroczył wspomniany wcześniej Kamiński, w 61 minucie po strzale Stanclika i rykoszecie piłka trafiła w poprzeczkę.

Ostatni kwadrans to popis „Kamyka”. 24-letni skrzydłowy najpierw lewą nogą posłał piłkę do siatki w zamieszaniu podbramkowym, a potem dopadł do piłki zagranej z lewej flanki przez Krystiana Muchę i ustalił wynik spotkania. Wcześniej piłki nie sięgnął Zych.

Na koniec wypada wyjaśnić kuriozalną czerwoną kartkę, jaką zobaczył kierownik drużyny GKS Jastrzębie Kamil Błachut. Otóż obserwator i sędzia główny Robert Marciniak sugerowali, by w II połowie włączyć jupitery. Wicedyrektor MOSiR-u Michał Szelong przekonywał, że nie jest to konieczne, bo widoczność jest dobra. Posłańcem był „kiero” GKS-u, który zapytał sędziego technicznego (tę funkcję sprawował Adam Jamka), „potrzebne wam światło?”. Nie wiem, dlaczego sędzia zinterpretował to jako złośliwość lub prowokację, ale po chwili arbiter główny pokazał Błachutowi czerwoną kartkę i odesłał do szatni. Niezłe jaja!

GKS Jastrzębie – Siarka Tarnobrzeg 3:1 (0:0)

1:0 – Stanclik, 48 min, 1:1 – Agudo, 52 min, 2:1 – D. Kamiński, 77 min, 3:1 – D. Kamiński, 84 min.

JASTRZĘBIE: Antkowiak (90. Drazik) – Joao Guilherme, Golak, Zacharczenko, Witkowski – D. Kamiński, Lech, Szymczak (70. Mucha), Vaz (87. Boruń) – Stanclik, Zych. Trener Grzegorz KURDZIEL.

SIARKA: Muzyk – Ziółkowski, Bierzało, Stefanik, Sulkowski (57. Jania) – Cichocki (66. P. Mróz), Tyl, Hrncziar (46. Bieniarz), Cichoń (81. Jacenko), Agudo – Lubaski (66. K. Adamek). Trener Łukasz BECELLA.


GŁOS TRENERÓW

Łukasz BECELLA: – Jesteśmy bardzo rozczarowani wynikiem. Pierwsza połowa była pod naszą kontrolą, mieliśmy dwa słupki. Byliśmy przygotowani na taki mecz, w którym będzie padał śnieg. Pomagaliśmy nawet odśnieżać boisko, bo chcieliśmy, by ten mecz się odbył i chcieliśmy go oczywiście wygrać.. Do przerwy zrealizowaliśmy wszystko, co sobie założyliśmy. Jeżeli dobrze pamiętam, przeciwnik w I połowie nie miał żadnej dogodnej sytuacji do zdobycia gola. W II połowie straciliśmy bramkę po faulu na naszym zawodniku, ale okej, sędzia nie zawsze dobrze widzi daną sytuację. Zespół fajnie zareagował i szybko doprowadziliśmy do wyrównania. I niby mieliśmy mecz pod kontrolą, ale wystarczy jedna sytuacja dla przeciwnika, którą… my stworzyliśmy. Jeden mój zawodnik uderza w drugiego i jest rzut rożny dla przeciwnika. I z tego rzutu rożnego straciliśmy bramkę. Wówczas mecz się otworzył, bo chcieliśmy przynajmniej zremisować. Były ku temu sytuacje, ale była też kontra przeciwnika, która skończyła się zdobyciem trzeciej bramki dla gospodarzy.

Grzegorz KURDZIEL: – Pierwsze 15 minut rozpoczęliśmy tak, jak planowaliśmy. Stworzyliśmy wtedy trzy dogodne sytuacje, niestety, nie zamienione na bramki. Później były dwa bardzo groźne stałe fragmenty przeciwnika, pierwszy to był rzut wolny i nie ukrywam, że mieliśmy trochę szczęścia, że piłka trafiła w słupek. A drugi słupek był po dalekim wrzucie z autu. Mój zespół w II połowie pokazał cierpliwość. Pierwszą bramkę zdobyliśmy po kontrataku dzięki dobrej współpracy napastników, bo Kacper Zych w takiej nieoczywistej sytuacji podał do Daniela Stanclika, który ją wykończył. Niestety, moment naszej – nie powiem dekoncentracji, bo przy pierwszej obronie tej piłki byliśmy dobrze zorganizowani, natomiast w naszym polu karnym zrobił się bilard, piłka nie została „wyczyszczona”, zrobił się chaos i Siarka z tego skorzystała. W tym momencie najbardziej spodobała mi się reakcja zespołu, bo nie spanikowaliśmy, lecz dążyliśmy do celu. Poprzez boczne sektory boiska próbowaliśmy dostarczać piłkę w pole karne przeciwnika do dwóch naszych napastników. Z tego zrodził się rzut rożny, po którym strzeliliśmy bramkę na 2:1. Dzięki temu zyskaliśmy szanse na kontrataki, świetnym podaniem popisał się zmiennik, Krystian Mucha i muszę pochwalić Darka Kamińskiego, że zamknął tę akcję, że wierzył do końca, że do niej dojdzie.

Sędziował Robert Marciniak (Kraków). Widzów 454 (w tym 86. kibiców gości). Żółte kartki: Kamiński, Błachut (kierownik drużyny), Lech – Hrncziar, Sulkowski; czerwona kartka: Błachut (44 min.).
Piłkarz meczu Dariusz KAMIŃSKI.


Na zdjęciu: Radość piłkarzy GKS-u Jastrzębie po meczu z Siarką była zrozumiała.
Fot. gksjastrzebie.com