Kanarkowe trybuny

Nawet 40 tysięcy fanów ma wspierać pięciokrotnego mistrza świata podczas mistrzostw w Katarze.


Korespondencja z Doha Michał Zichlarz

Przylecieli do małego emiratu z najdalszych zakątków Kraju Kawy. Wszystko po to, żeby wesprzeć kadrę prowadzoną przez Tite w drodze po kolejne trofeum. Gouia przyleciała z Goiana. Paraduje z amazońskim pióropuszem, takich jak ona jest teraz w Katarze mnóstwo. – Mistrzostwa świata to dla każdego Brazylijczyka wielkie święto. Chcemy wesprzeć naszą reprezentację, jak możemy. Nie wiem, ile nas tutaj jest, ale na pewno wielu. Oczekiwania są jasne – mówi. Kiedy pytam, skąd jest i mówimy o sensacyjnej porażce Argentyny na początku katarskiego mundialu, odpowiada, że ma nadzieję, iż reprezentacji Brazylii nie przyjdzie się mierzyć z sąsiadem w kolejnych rundach. – To zawsze są takie pojedynki pod napięciem – podkreśla z uśmiechem.

Na 4 godziny przed czwartkowym spotkaniem na Lusail Iconic Stadium, gdzie 18 grudnia zostanie rozegrany finał XXII mistrzostw świata, przy czerwonej linii metra na przystanku QNB rozpoczęło się brazylijskie party, przynajmniej to organizowane przez fanów „Canarinhos”. Były tańce, śpiewy, zabawa… Wszystko po to, żeby jeszcze lepiej przygotować się do meczu z Serbią, który dla Brazylijczyków był przecież pierwszym spotkaniem w grupie G.

Ilu kibiców z Kraju Kawy jest w Katarze? Zdaniem dziennikarzy z Brazylii, około 40 tysięcy. W podobnej liczbie przylecieli tutaj Meksykanie, tak głośni podczas naszego meczu na Stadionie 974 i Argentyńczycy, choć tych zdaje się być jeszcze więcej.

Dziennikarzom z Brazylii mówię, że fani z Argentyny są bardziej głośni i widoczni, tak było przynajmniej przed ich pierwszym spotkaniem z Arabią Saudyjską, z którą – tak jak Brazylia – grali na Lusail Iconic. – Kibice reprezentacji Brazylii na mistrzostwach, a u siebie, to dwie różne rzeczy. Proszę pamiętać, że Brazylia to olbrzymi kraj. Kibice są z różnych części, z różnych regionów. W domu jest inaczej – tłumaczy mi [Julio Filho] z brazylijskiej „Gazeta do Povo”.

To też uderza, że kiedy jechało się na wtorkowy mecz Argentyńczyków, metro było zapchane kibicami z tego kraju. Na stacji metra QNB było pełno niebiesko-białych szalików do kupienia w cenie 35-50 katarskich riali (45-60 złotych). Niektórzy z kibiców odziani w koszulki „Albicelestes” trzymali w dłoniach kartki: „I need ticket”.

W przypadku Brazylii tego nie było. Żałowałem, bo chciałem synowi coś kupić. Nie zmienia to jednak faktu, że ekipa Neymara na wsparcie podczas starcia z Serbami mogła mocno liczyć! Tak też będzie w kolejnych grach, do niedzieli 18 grudnia włącznie?


Na zdjęciu: Fani reprezentacji Brazylii są w Katarze mocno widoczni. W tle Lusail Iconic Stadium.

Fot. Michał Zichlarz