Kandydat do niczego

Pokonanie Polski otwarło Argentynie drogę do 1/8 finału. Tam czeka już Australia, a więc przeciwnik, który nie powinien stanowić dla „Albicelestes” żadnych problemów.


Zaczęło się fatalnie, ale bez konsekwencji. O porażce z Arabią Saudyjską nikt już nie pamięta, bo choć była to wówczas ogromna katastrofa, to i tak Argentyńczycy wygrali grupę C. Jakie więc znaczenie ma wpadka z „Zielonymi sokołami”, skoro w 1/8 jedni z faworytów do zdobycia mistrzostwa zmierzą się z Australią?

Tylko trudne mecze

Selekcjoner Lionel Scaloni wyraźnie studzi jednak nastroje. – Nie jesteśmy kandydatem do niczego, nie jesteśmy faworytami do niczego. Jesteśmy drużyną, która będzie walczyć, ale nie możemy wierzyć, że będziemy mistrzami świata, ponieważ wygraliśmy środowy mecz. Zawodnicy, którzy zagrali, dobrze się spisali, ale zawsze myślimy o kolektywie – podkreślił z pełnym spokojem trener „Albicelestes”. Choć jego zespół w pełni dominował w ostatnim spotkaniu grupowym z Polską, Scaloni z dużym szacunkiem podchodzi do kolejnego rywala. A nie ma się co oszukiwać – Australia to z punktu widzenia Argentyny podobnie niewielki problem w skali całych mistrzostw świata. 44-letni trener jest jednak świadomy, że mundiale widziały już niejedne rzeczy – by ponownie przywołać mecz z Arabią.

– Jesteśmy szczęśliwi. Wszystkie mecze są trudne. Wiara, że spotkanie z Australią będzie łatwe, jest błędem. Na mistrzostwach świata reprezentujesz swój kraj, a to pomnaża twoje siły. Polska mnie nie zaskoczyła, ale jeśli tak wyglądała w tym meczu, to nasza zasługa. Nie pozwoliliśmy Lewandowskiemu dostawać piłek, a oni nie mogli wyprowadzać kontrataków. To bardziej nasza zasługa niż ich wina – pochwalił swoich zawodników Scaloni. Szkoleniowiec przyznał też, że wcześniejsze zejście z boiska Angela Di Marii było spowodowane drobnym bólem, który ten odczuwał w mięśniu czworogłowym. Trener wraz ze sztabem nie chcieli ryzykować, więc zdjęli doświadczonego skrzydłowego z boiska. Na Australię powinien być jednak gotowy.

Przegonił Maradonę

Nie jest tajemnicą, że bieżący turniej to prawdopodobnie ostatnie mistrzostwa świata w karierze Lionela Messiego. Reprezentacyjna kariera argentyńskiej supergwiazdy nie była usłana różami, przecież w przeszłości piłkarz nosił się już z chęcią zakończenia gry dla kadry, z czego potem ostatecznie zrezygnował. Na swoje szczęście w zeszłym roku udało mu się zdobyć mistrzostwo Ameryki Południowej, dzięki czemu jego karta w „Albicelestes” została czymś w końcu zapisana. Kto wie, czy w jakże bogatym CV Messiego nie zostanie wpisana także nazwa Kataru?

Mecz z Polską był dla 35-latka 22. występem na mistrzostwach świata, co oznaczało pobicie dotychczasowego wyniki Diego Maradony. – Niedawno się o tym dowiedziałem. To przyjemność móc dalej osiągać takie rekordy. Myślę, że Diego byłby ze mnie bardzo dumny, ponieważ zawsze okazywał mi dużo uczucia, zawsze był szczęśliwy, kiedy wszystko szło mi dobrze – powiedział Lionel Messi. – Osiągnęliśmy nasz pierwszy cel, którym było wyjście z grupy po tym, jak zaczęliśmy zły sposób – cieszyła się największa gwiazda Argentyny.

1/8 FINAŁU

Sobota, 3.12

AR-RAYYAN – Ahmed bin Ali Stadium

Argentyna – Australia


Na zdjęciu: Selekcjoner Argentyny studzi nastroje, choć nie jest tajemnicą, że Lionel Messi (zdjęcie) chciałby zostać mistrzem świata.

Fot. Grzegorz Wajda