„Kanonierów” świetny start

Arsenal ma na swoim koncie już 10 zwycięstw i słowa o walce o mistrzostwo Anglii nikogo już teraz nie śmieszą.


W sezonie 2015/16 po raz ostatni Arsenal na finiszu ligowych rozgrywek uplasował się w tabeli wyżej od Chelsea. „Kanonierzy” zostali wówczas wicemistrzami Anglii, a „The Blues”, po fatalnej kampanii, zakończyli ligowe zmagania dopiero na 10. miejscu. Później, w sześciu następnych sezonach, to zespół z niebieskiej części Londynu zajmował wyższe miejsce na finiszu rozgrywek. Teraz – jak na razie wszystko na to wskazuje – piłkarzom Mikela Artety uda się odwrócić tę niekorzystną dla nich tendencję. Początek tego sezonu jest bowiem w wykonaniu „The Gunners” imponujący. Z 12 spotkań zespół z Emirates Stadium wygrał aż 10 i jest jedyną drużyną w Premier League, która osiągnęła dwucyfrową liczbę zwycięstw. Piłkarze hiszpańskiego menedżera doznali tylko jednej porażki.

Wenger w nich wierzy

W czym tkwi sekret tak znakomitego, najlepszego od wielu lat startu Arsenalu? Arsene Wenger, legendarny już dziś szkoleniowiec zespołu, twierdzi, że kluczem było pozostawienie na stanowisku Artety. Hiszpan pracuje w Londynie od 2019 roku i w trakcie jego kadencji zespół kilka razy bardzo poważnie się zachwiał. Mówiono nawet w ubiegłym roku, że by ratować sezon, na ławkę trenerską może wrócić… Wenger. Wówczas Francuz kategorycznie zaprzeczył i wstawił się za menedżerem, którego komplementuje za postawę zespołu w bieżących rozgrywkach. – Jestem bardzo zadowolony, oglądając Arsenal w takiej formie. Nie mam wątpliwości, że może walczyć o mistrzostwo Anglii – powiedział niedawno zupełnie swobodnie Wenger.

Mikel Arteta podziękował doświadczonemu trenerowi za te słowa, ale… – To dla nas ogromny komplement. Nie możemy jednak za bardzo się skupiać na takich opiniach. Nie prowadzi to do niczego dobrego. Chcemy tylko postarać się udowodnić, że mógł mieć rację – powiedział hiszpański trener. Gdy po pierwszych 2-3 niezłych występach Arteta mówił, że jego drużyna może wygrać z każdym w Premier League, niektórzy uśmiechali się pod nosem i z grzeczności przytakiwali. Teraz jednak już nikt nie ma wątpliwości, że tak może się stać, choć przecież cel przed sezonem był zupełnie inny.

Zmazać kompromitację

Arsenal przede wszystkim potrzebuje Ligi Mistrzów. Po raz ostatni w tych rozgrywkach wystąpił w sezonie 2016/17. Bieżący sezon jest zatem szóstym z kolei bez „The Gunners” w Champions League. Chelsea w Lidze Mistrzów występuje w ostatnich latach o wiele regularniej od Arsenalu, ale w tym sezonie – w rozgrywkach ligowych – „Kanonierzy” biją lokalnego rywala. Przed dzisiejszymi derbami na Stamford Bridge zespół z czerwonej części Londynu ma aż 10 punktów przewagi nad „Niebieskimi”. Zespół Grahama Pottera ma swoje problemy. Szczególnie, jeżeli chodzi o stabilizację formy.

Gdy nowy trener objął zespół, wydawało się po kilku meczach, że doszedł już do ładu i składu po Thomasie Tuchelu. Z tym, że… niekoniecznie, o czym świadczy chociażby ostatni występ w Premier League. Chelsea skompromitowała się wręcz w starciu z Brighton&Hove Albion i przegrała na wyjeździe 1:4. Wprawdzie następnie „The Blues” wygrali z Dinamem Zagrzeb w Lidze Mistrzów i wyszli z pierwszego miejsca w grupie, ale plamę, jaką dali gracze Pottera przed tygodniem, może zmyć jedynie dobry występ i dobry wynik w starciu z Arsenalem. Trudno jednak opędzić się od wrażenie, że Chelsea, mimo iż jest gospodarzem, nie jest w tym meczu faworytem. A taka zależność przed meczami pomiędzy tymi zespołami w ostatnich latach nie występowała.



Na zdjęciu: Arsenal świetnie spisuje się od początku sezonu. Starcie na Stamford Bridge to dla piłkarzy Mikela Artety spore wyzwanie.

Fot. PresscFocus