Kap, kap płyną łzy… siatkarzy

Ćwierćfinałowa klątwa biało-czerwonych nadal jest aktualna i na kolejną olimpijską szansę trzeba poczekać trzy lata!


Nieprawdopodobne? A jednak prawdziwe! Polscy siatkarze po raz piąty z rzędu kończą igrzyska olimpijskie na meczu ćwierćfinałowym. Dwukrotni mistrzowie świata byli uważani za niemal pewnych kandydatów do gry w finale, ale tym razem nie potrafili zatrzymać świetnie grającą Francję i ostatecznie przegrali po tie-breaku. Gdy Francuzi szaleli ze szczęścia nasi siatkarze byli zalani łzami i szybko chowali się za bandami, które były ułożone wokół boiska. Francja – Argentyna oraz Brazylia – Rosyjski KO – to pary półfinałowe i to będzie powtórka meczów eliminacyjnych. A biało-czerwonym przyjdzie czekać 3 lata na kolejną szansę olimpijską.

Różnica jakości

Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że w tym meczu zadecydują drobne detale o końcowym rezultacie. Francuzi dysponowali bardziej wyrównanym składem i trener Laurent Tillie dokonał zmian w składzie. Ich zyskała na jakości gry. Gdy „Trójkolorowi” przegrywali w 1. seecie Benjamina Toniuttiego na rozegraniu zmienił Antoine Brizard i to był strzał w „10”.

To on zaczął odpowiednio kierować zespołem i wykorzystywał wszystkie możliwości w ataku. Jean Party, atakujący nr 1, miał odpowiednie wsparcie w dwóch pozostałych skrzydłowych: Earwina N’Gapeta i Trevora Clevenota. Solidną pracę wykonywali dwaj środkowi, zaś libero Jenia Grebennikow bronił w nieprawdopodobnych okolicznościach.

A w ekipie trenera Vitala Heynena? Ciężar gry w ataku spoczywał na Bartoszu Kurku oraz Wilfredzie Leonie. Belgijski szkoleniowiec przez cały mecz poszukiwał drugiego skrzydłowego, ale go do końca nie znalazł. Zaczął Michał Kubiak, ale w 2. secie przy stanie 19:20 został zmieniony przez Aleksandra Śliwkę. Ale i on był dziwnie spięty zarówno w przyjęciu, jak i ataku.

Potem na boisku pojawił się Kamil Semeniuk, ale to był niezwykle trudny moment nie tylko dla niego, ale również dla zespołu. Francuzi atakowali z pasją, świetnie bronili i wyprowadzali zabójcze kontry. Gdy w końcowych fragmentach 4. odsłony zyskali 4 „oczka” przewagi (18:20) wówczas byliśmy przekonani, że biało-czerwoni fundują sobie poważne kłopoty.

Szczelne płoty

Obaj szkoleniowcy zdawali sobie sprawę, że serwis będzie odgrywał ważną rolę. I jedni i drudzy podjęli ryzyko. Leon posyłał piłkę z szybkością 130 km, ale piłka była przyjmowana i rywale konstruowali skuteczną akcję. Oba zespoły zaliczyły tylko po 2 asy serwisowe, ale zagrywki Francuzów były groźniejsze zwłaszcza w tych kluczowych momentach 2. ostatnich setów.

W zapowiedzi meczowej pisaliśmy, że blok w tej potyczce będzie również jednym z kluczowych elementów. W nim przegraliśmy 6-16, a ponadto Francuzi wiele piłek dotykali i po nich wyprowadzali błyskawiczne kontry. Wszyscy skrzydłowi zagrali świetne spotkanie i wystarczy spojrzeć na ich dorobek punktowy.

Koniec zespołu

Początek biało-czerwonych był wielce obiecujący, bo nasi siatkarze skupieni skrzętnie gromadzili punkty i prowadzili już 17:11. Jednak przy stanie 18:13 na parkiecie pojawił się drugi rozgrywający Brizard i mocno zmobilizował kolegów. Francuzi zniwelowali straty od „oczka”. Jednak w końcowych fragmentach ciężar odpowiedzialności wziął Kurek i zdobył decydujący punkt.

Jednak w kolejnej odsłonie spadła skuteczność i rolę w końcówce się odwrócił. Nasi rywale zdobyli 3 „oczka” po 2. naszych błędach i prowadzili 23:20. Takie straty, przy tak wyrównanych zespołach, są nie odrobienia. Przegrana to był znaczący sygnał, że ten mecz może się potoczyć nie po naszej myśli. W 3. partii atakiem i blokiem popisał się Bieniek i odskoczyliśmy na 4 pkt.(22:18). Dzieła dokończył Leon, który w tej partii wraz Kurkiem wykonał tytaniczną pracę. Jednak Francuzi nie mieli nic do stracenia i szukali swoich szans. I jej znaleźli, bo 2. odsłonach byli nie do zatrzymania.

Wygrali w pełni zasłużenie, bo dysponowali wyrównanym zespole, a Brizard, nominalnie rozgrywający nr 2, wykonał tytaniczną pracę. Polski zespół w tym składzie personalnym przestaje istnieć, choć nikt o tym głośno jeszcze nie mówi.

Argentyńska sensacja

Chyba nikt nie przypuszczał, że siatkarze Argentyny będą sprawcami największej sensacji tego turnieju. Na zakończenie fazy grupowej wygrali z USA 3:0 i rywali musieli się spakować do domu. W ćwierćfinale los sprawił, że spotkali się z Włochami i mało kto im dawał szansę. A tymczasem po tie-breaku pokonali Włochów i zameldowali się w półfinale. Włosi planowo wygrali 1. odsłonę, ale w kolejnych nie dali rady argentyńskim siatkarzom, którzy dobrze przyjmowali i wyprowadzali błyskawiczne kontry.

Gianlorenzo Blengini, trener Italii, był zmuszony dokonać zmian w składzie i do kwadratu dla rezerwowych trafił m.in. atakujący nr 1 Iwan Zajcew. Jego miejsce zajął Luca Vettori i on poderwał drużyny do znacznie lepszej gry. W 4. secie zupełnie rozbili rywali i wydawało, że już ich złamali. W decydującej partii Włosi nieznacznie prowadzili, ale w polu serwisowym pojawił atakujący Bruno Lima, który posłał asa serwisowego, w kolejnej akcji skutecznie zaatakował, a następnie znów rywalom zafundował asa. Argentyńczycy objęli prowadzenie 12:10 i już go nie oddali do końca. Argentyńczycy wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności. A potem na parkiecie szaleńczo się cieszyli i, oczywiście, nie obyło się bez łez.

W dwóch pierwszych ćwierćfinałach nie było takich emocji, bo zespoły Rosyjskiego KO i Brazylii były zdecydowanymi faworytami. Siatkarze Kanady dzielnie walczyli, ale nie byli w stanie przeciwstawić się sile Maksima Michajłowa oraz kumpli. Rosjanie wygrali 3:0. Takim samym wynikiem zakończył kolejny mecz Japonia – Brazylia. Gospodarze igrzysk nie mieli żadnych złudzeń, bo trafili na dobrze usposobionych „Canarinhos”. W półfinale zmierzą się z RKO i to będzie rewanż za porażkę 0:3 w eliminacjach.


Polska – Francja 2:3 (25:21, 22:25, 25:21, 21:25, 9:15)

POLSKA: Drzyzga (2), Leon (29), Kochanowski (1), Kurek (26), Kubiak (3), Bieniek (9), Zatorski (libero) oraz Kaczmarek (1), Semeniuk (3), Nowakowski (3), Śliwka (1). Trener Vital HEYNEN.

FRANCJA: Toniutti, N’Gapeth (17), Chinenyeze (9), Patry (21), Clevenot (16), Le Goff (11), Grebennikow (libero) oraz Brizard (7), Boyer (2), Louati, K. Tillie. Trener Laurent TILLIE.

Sędziowali: Juraj Mokry (Słowacja) i Daniele Rapisarda (Włochy).

Przebieg meczu

  • I: 10:8, 15:11, 20:17, 25:21.
  • II: 8:10, 15:14, 18:20, 22:25.
  • III: 10:9, 15:14, 20:17, 25:21.
  • IV: 9:10, 13:15, 18:20, 21:25.
  • V: 2:5, 5:10, 9:15.

Bohater – Jean PARTY.


Kanada – Rosja 0:3 (21:25, 28:30, 22:25)

KANADA: Sanders, Perrin (15), Van Berkel (11), Sclater (14), Hoag (10), Vigrass (4), Bann (libero) oraz Blankenau, Vernon-Evans (2), Szwarc, Marshall. Trener Glenn HOAG.
ROSJA: Kobzar (5), Wolwicz (8), Jakowlew (7), Michajłow (14), Kliuka (12), Wołkow (15), Gołubiew (libero) oraz Pankow. Trener Tuomas SAMMELVUO.

Japonia – Brazylia 0:3 (20:25, 22:25, 20:25)

JAPONIA: Sekita (1), Ishikawa (17), Onodera (4), Nishida (13), Yamauchi (4), Takahashi (3), Yamamoto (libero) oraz Shimizu (1), Ri, Takanashi (1), Fuji Trener Yuichi NAKAGAICHI.
BRAZYLIA: Bruno, Leal (16), Mauricio (5), Wallace (13), Lucarelli (12), Lucas (8), Thales (libero) oraz Mauricio Borges, Fernando, Isac (1), Alan. Trener Renan DAL ZOTTO.

Włochy – Argentyna 2:3 (25:21, 23:25, 22:25, 25:14, 12:15)

WŁOCHY: Giannelli (3), Juantorena (22), Galassi (12), Zajcew (8), Michieletto (21), Anzani (5), Colaci (libero) oraz Kovar, Sbertoli, Lavia, Vettori (10), Piano (4). Trener Gianlorenzo BLENGINI.
ARGENTYNA: de Cecco (4) Conte (19), Loser (4), Lima (14), Palacios (18), Sole (9), Danani (libero) oraz Sanchez, Poglajen (4), Ramos, Pereyra (1). Trener Marcelo MENDEZ.


Na zdjęciu: Radość francuskich siatkarzy uzasadniona, bo nikt nie liczył, że znajdą się w strefie medalowej.

Fot. FIVB