Kardiolog dla kibiców

Drużyna Piasta ufundowała swoim kibicom emocje i nerwy w meczu, w którym do 75 minucie wydawało się, że nic i nikt nie odbierze jej pewnego zwycięstwa.


Trener Aleksandra Vuković po czterech zwycięstwach z rzędu i zdobyciu prawie 40 oczek, mógł w końcu przyznać, że jego zespół ma okazję do wykazania się w końcówce sezonu i zrobienia czegoś ponad cel, jakim od wielu miesięcy było zapewnienie sobie utrzymanie. Dla szkoleniowca Piasta nadchodzi też czas, by zobaczyć, jak jego drużyna radzi sobie, gdy presja o ligowe punkty i byt nie jest już tak duża. Mecz w Łodzi dał pozytywną odpowiedź, ale końcówka sprawiła, że… zawsze może być lepiej.

Szkoleniowiec gliwiczan nie miał przed meczem większych powodów do zmartwień, oprócz Damiana Kądziora, który z powodu kontuzji stawu skokowego wypadł z gry do końca sezonu. Skrzydłowy ma wrócić na początek letnich przygotowań. Na razie jednak jego brak nie jest odczuwalny, bo pozostali pomocnicy prezentują się wręcz wybornie. Trener gospodarzy, Janusz Niedźwiedź miał zdecydowanie więcej problemów, bo łodzianie w tej rundzie prezentują się bardzo słabo, zupełne inaczej niż w pierwszej rundzie. Szkoleniowiec Widzewa w meczu z Piastem dokonał zmiany w bramce i nie mamy poczucia, że był to dobry wybór, bo Jakub Wrąbel oprócz tego, że przepuścił trzy gole, to jeszcze kilka razy niepewnie interweniował i niejako prokurował kolejne okazje strzeleckie dla gości. A Piast w pierwszej połowie był niezwykle skuteczny. 2:0 do przerwy było jednak wynikiem sprawiedliwym (choć mogło być i więcej goli) i nic nie zapowiadało możliwego powrotu Widzewa do świata żywych.

W drugiej połowie mijały kolejne minuty i nadal Piast miał swoje okazje, choć łodzianie też, ale na ławce rezerwowych gości panował zrozumiały spokój. Trener Vuković w 75 minucie dokonał zmian, wpuścił na boisko m.in. Szczepana Muchę, który zbyt wielu okazji w tej rundzie nie otrzymywał i… nagle zaczęło robić się nerwowo. Ofensywni piłkarze Widzewa zaczęli sobie zaskakująco dobrze radzić z gliwicką defensywą w niecałe dziesięć minut gospodarze zdobyli dwie bramki. M.in. Bartłomiej Pawłowski pokazał, że umiejętności ma wciąż spore, strzelając dziewiątego gola w tym sezonie. Zrobiło się więc gorąco w ekipie z Gliwic, tym bardziej, że Frantiszek Plach miał coraz więcej roboty. Widzew atakował, szukając gola na wagę remisu, ale tym samym też się odkrywał, w efekcie czego gliwiczanie mogli, a nawet powinni strzelić czwartego gola. Swoje dobre okazje zmarnowali Mucha i Pyrka. Ostatecznie jednak wynik się nie zmienił i Piast umocnił się w górnej połówce ligowej tabeli. Widzew musi szukać przełamania w innym meczu.

Widzew Łódź – Piast Gliwice 2:3 (0:2)

0:1 – Tomasiewicz, 22 min (Chrapek), 0:2 – Wilczek, 36 min (asysta Dziczek), 0:3 – Pyrka, 72 min (bez asysty). 1:3 – Letniowski, 77 min (asysta Hansen), 2:3 – Pawłowski, 83 min (asysta Stępiński)

WIDZEW: Wrąbel – Stępiński, Szota (80. Czorbadżijski), Kreuzriegler – Milosz, D. Kun (76. Zieliński), Hanousek, Cigaņiks (46. Shehu) – Terpiłowski (66. Letniowski), Pawłowski – Zjawiński (76. Hansen). Trener Janusz NIEDŹWIEDŹ. Rezerwowi: Ravas, Kempski, Sypek.

PIAST: Plach – Pyrka, Mosór, Czerwiński, Katranis – Tomasiewicz, Dziczek – Ameyaw (89. Holubek), Chrapek (75. Hateley), Felix (75. Mucha) – Wilczek (66. Kirejczyk). Trener Aleksandar VUKOVIĆ. Rezerwowi: Szymański, Munoz, Mokwa, Sobczyk.

Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz). Asystenci: Dawid Golis (Skierniewice), Michał Obukowicz (Warszawa). Czas gry: 99 min (49+50). Widzów: 17008.

Żółte kartki: Zjawiński, (28. faul.) – Czerwiński (64. faul)

Piłkarz meczu – Arkadiusz PYRKA


Na zdjęciu: Wydawało się, że gol Arkadiusza Pyrki na 3:0 „zabije” ten mecz. Ale piłka jest przewrotna…
Fot. PressFocus