Kargulewicz jak… Pele

Tyszanie do końca walczą o bezpośredni awans do ekstraklasy.


Na niedzielny mecz z Odrą w Opolu piłkarze GKS-u wychodzili ze świadomością, że muszą wygrać, żeby utrzymać się w walce o miejsce dające bezpośredni awans do ekstraklasy. Zawodnicy Artura Derbina swoje zadanie w zadanie z takim rozmachem, że mogą z optymizmem czekać na finisz sezonu.

„Stebel” sprostał zadaniu

– Choć w trakcie przygotowań do meczu z Odrą dowiedzieliśmy się, że z gry wypada nam lider Łukasz Grzeszczyk, nie było jakiejś „burzy mózgów” nad ustawieniem zespołu – mówi szkoleniowiec tyszan.

– Mamy szeroką kadrę, którą budowaliśmy tak, żeby na każdą pozycji było dwóch równorzędnych zawodników. Z tą myślą już od początku zimowych przygotowań ustawialiśmy na pozycji „10” Sebastiana Stebleckiego i wiedzieliśmy, że jest gotowy do zastąpienia kapitana. Co prawda „Stebel” występował też na innych ofensywnych pozycjach, bo jest zawodnikiem wysokiej klasy, ale ta uniwersalność paradoksalnie jest też jego przekleństwem, bo jako ten zawodnik, który może grać na kilku pozycjach zostaje w odwodzie, żeby wejść na boisko tam, gdzie najbardziej potrzebuje tego zespół. Teraz jednak potrzebowaliśmy go od początku i to ustawienie okazało się optymalne, a fakt, że właśnie Sebastian otworzył wynik w Opolu, jest tego najlepszym potwierdzeniem.

Oprócz zmiany na pozycji rozgrywającego, w zespole GKS-u Tychy – w porównaniu z wyjściową jedenastką na mecz z Widzewem – w Opolu zaszły jeszcze dwie zmiany.

– Nemanja Nedić musiał pauzować po czwartej żółtej kartce, ale to też nie był specjalny powód do „główkowania” nad ustawieniem obrony, bo mając trójkę równorzędnych stoperów postawiliśmy na Łukasza Sołowieja, który odpokutował karę po czwartej żółtej kartce i wypoczęty wrócił do gry – wyjaśnia trener GKS-u.

– Po jednym meczu pauzy po czwartej żółtej kartce wrócił również do gry Jakub Piątek. Wprawdzie w meczu z Widzewem zastąpił go Łukasz Norkowski i poprawnie zagrał 85 minut, ale gdy ustalaliśmy taktykę na mecz z Odrą to uznaliśmy, że więcej dadzą nam umiejętności Kuby, który w dodatku swoją grą i strzelanymi golami w majowych meczach wypracował sobie mocną pozycję w składzie. Potwierdził to golem na 2:1, ale to jeszcze nie było trafienie, które powaliło opolan. Odra, zgodnie z tym czego się spodziewaliśmy, okazała się bardzo trudnym rywalem. Uczulaliśmy naszych zawodników na atuty rywali, ale to nie znaczy, że wszystko mieliśmy pod kontrolą. Jeszcze przy wyniku 2:1 mecz był otwarty, ale wtedy, kolejny raz w tym sezonie, z bardzo dobrej strony pokazali się rezerwowi.

Jak wytrawny bokser

Liczba mnoga jest wprawdzie uzasadniona, ale nie da się ukryć, że numer 1 wśród wchodzących należy się Kamilowi Kargulewiczowi i to nie tylko z tej racji, że pojawił się na boisku jako pierwszy zmiennik.

– Tego oczekujemy od naszych skrzydłowych i „Kargul” pozwolił nam jak wytrawnemu bokserowi wypunktować próbujących wrócić do gry rywali – wyjaśnia Artur Derbin.



– Jego akcja z prawej strony boiska, gdzie wygrał pojedynek jeden na jeden i dokładnie dośrodkował zakończyła się szczupakiem Bartka Biela, ale to był tylko wstęp do tego pokazał w 88 minucie. Wynik 3:1 cały czas sprawiał, że musieliśmy być ostrożni, żeby przeciwnicy nie strzelili kontaktowego gola, bo mielibyśmy nerwową końcówkę. Wtedy jednak Kamil ruszył z lewego skrzydła i odważnie wbiegł w pole karne między trzech rywali, których minął z łatwością i zakończył rajd celnym strzałem z narożnika pola bramkowego. Gdy wróciłem do domu moja partnerka powiedziała, że zrobił to jak Pele. Zacząłem się zastanawiać, gdzie Marta widziała Pelego przypomniałem sobie, że oglądaliśmy niedawno film o legendarnym Brazylijczyku i faktycznie coś jest w tym porównaniu.

Dowódca-motywator

– Mnie najbardziej cieszy to, że nawet przy wyniku 4:1 nie spoczęliśmy na laurach tylko atakowaliśmy do końca i w 4 minucie postawiliśmy pieczęć na zwycięstwie. Cieszę się, że dokonał tego Maciek Mańka, który przejął po Łukaszu Grzeszczyku opaskę kapitana i zarówno przed meczem, jak i w przerwie, był prawdziwym dowódcą-motywatorem, a na murawie prowadził drużynę do boju. Sfinalizował akcję kolejnego zmiennika Łukasza Monety. Przy okazji pokazaliśmy, że fizycznie też jesteśmy gotowi do walki o końca i z takim uczuciem czekamy na ostatnią kolejkę rundy wiosennej – zakończył Artur Derbin.


Na zdjęciu: Kamil Kargulewicz (z prawej) był jednym z bohaterów kapitalnego meczu tyszan z Odrą.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus.pl