Karny smutek przy Edukacji

Tyszanie byli 3 minuty od finału baraży o awans, ale świetnie dysponowany beniaminek z Łęcznej najpierw doprowadził do dogrywki, a po niej wygrał konkurs rzutów karnych. GKS w roku obchodów 50-lecia nie doczekał się powrotu do ekstraklasy.


Pierwszy z półfinałów baraży zaczął się w sposób wymarzony dla tyszan. Wiktor Żytek w środku pola odebrał piłkę Bartłomiejowi Kalinkowskiemu, uruchomił Jakuba Piątka, a ten z kolei obsłużył swojego młodszego brata Kacpra, który płaskim uderzeniem w długi róg wyprowadził faworyta na prowadzenie. Nie tak dawno, bo na początku maja, Łęczna poległa przy Edukacji 1:3, a dwa gole zaaplikował jej Jakub Piątek. Dzisiaj „Bracia Weekend”, jak mawiało się w tyskiej szatni na Piątków, znów dali się Górnikowi we znaki.

Pół godziny i postój

Tyle że poniekąd były to miłe złego początki. Potem jeszcze pudłowali K. Piątek i Żytek, a Szymon Lewicki trafił do siatki, tyle że z minimalnego spalonego. I po pół godzinie gospodarze… stanęli. Na murawie zdecydowanie przeważać, a momentami wręcz dominować zaczęła ekipa z Lubelszczyzny. Od kwietnia spisywała się słabo, straciła szanse na bezpośredni awans, a baraże zapewniła sobie dopiero zwycięstwami w dwóch ostatnich kolejkach. Patrząc na jej dzisiejszą dyspozycję można było zastanawiać się, czy nie o taką superkompensację właśnie chodziło trenerowi Kamilowi Kieresiowi. Były szkoleniowiec… tyszan, który awansował z nimi w 2016 roku do I ligi, a dziś prowadzi Górnika, sprawił, że jego zespół trafił z formą idealnie.

Dynamika, pomysł, jakość, fizyczność – tym wszystkim szósta drużyna sezonu zasadniczego górowała nad wyżej notowanym GKS-em, którego długo w grze utrzymywał bramkarz Konrad Jałocha, nieskuteczność rywali, a nawet… sędzia.

Zrobili zbyt mało

Daniel Stefański w 35 minucie nie podytkował dla łęcznian jedenastki. Bartosz Szeliga nadepnął Michała Maka, ale żółtą kartkę za „symulkę” – mimo wozu VAR! – ujrzał skrzydłowy przyjezdnych. W innych sytuacjach łęcznianie mogli mieć pretensje do siebie – gdy pudłowali – albo pozostawało im doceniać kunszt Jałochy, który wygrał sam na sam z Przemysławem Banaszakiem, bronił też „główki” Bartosza Śpiączki, a było ich naprawdę bez liku.

Gol wyrównujący wisiał w powietrzu, bo podopieczni Artura Derbina robili zbyt mało, by utrzymać prowadzenie, a gości dodatkowo napędziły zmiany Tomasza Tymosiaka, Karola Struskiego, Pawła Wojciechowskiego czy Aleksandra Jagiełły. „Dokonało się” w 87 minucie. Leandro sprytnie, płasko, dośrodkował z lewej flanki na 10. metr, skąd nie pomylił się pozostający bez krycia Mak. Jałocha aż cisnął futbolówką o murawę i wydarł się wściekły. Tak jak tyszanie mogli marzyć o doholowaniu wyniku 1:0, tak chyba zaczęli marzyć o… dogrywce. Nim nadeszła, przy stanie 1:1 jeszcze 3 razy zagroził im Śpiączka.

Karne dla Górnika

W dogrywce gra nieco się uspokoiła – w czym pomógł gospodarzom „remont” skrzydeł i wejścia Dominika Połapa oraz Łukasza Monety. Nadal łęcznianie mieli inicjatywę, ale żadna ze stron nie chciała już zaryzykować i losy awansu do finału rozstrzygnęły się w konkursie rzutów karnych. Zaczął się od parady Jałochy, który zatrzymał Wojciechowskiego, ale potem mylili się Lewicki i Oskar Paprzycki, a łęcznianie byli już bezbłędni i to oni zagrają w niedzielnym finale o ekstraklasę. Zasłużenie. A tyszanie liczyli na inne zwieńczenie obchodów jubileuszu 50-lecia…

GKS Tychy – Górnik Łęczna 1:1 (1:0, 1:1) pd., k. 2:4

1:0 – K. Piątek, 3 min, 1:1 – Mak, 87 min.
Rzuty karne: 0:0 – Wojciechowski (broni Jałocha), 0:0 – Lewicki (poprzeczka), 0:1 – Leandro, 1:1 – Moneta, 1:2 – Midzierski, 2:2 – Nedić, 2:3 – Matei, 2:3 – Paprzycki (broni Gostomski), 2:4 – Jagiełło.

GKS: Jałocha – Mańka, Nedić, Szymura, Szeliga (91. Połap) – Żytek, J. Piątek (64. Paprzycki) – K. Piątek (64. Kargulewicz), Steblecki (75. Norowski), Biel (91. Moneta) – Lewicki. Trener Artur DERBIN.

GÓRNIK: Gostomski – Kukułowicz (83. Matei), Baranowski, Midzierski, Leandro – Mak, Cierpka (83. Struski), Kalinkowski (59. Tymosiak), Krykun (72. Jagiełło) – Banaszak (72. Wojciechowski), Śpiączka. Trener Kamil KIEREŚ.

Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów 3550. Żółte kartki: Mak, Tymosiak.
Piłkarz meczu – Tomasz TYMOSIAK.