Kartkowa kumulacja na koniec

Jastrzębianie nie poradzili sobie w sobotę na grząskim boisku Puszczy i ponieśli drugą porażkę z rzędu. Znaczny wpływ na taki obrót spraw miał fakt, że zespół Jarosława Skrobacza od 49 minuty spotkania musiał radzić sobie w dziesiątkę, po czerwonej kartce dla Macieja Spychały, który nie potrafił zgodzić się z decyzją arbitra. – Uważam, że pierwsza żółta kartka dla mnie była zdecydowanie słuszna. Poszedłem pod przerwanie akcji, to był faul taktyczny. Druga sytuacja, chociaż teraz to nic nie zmieni, była bardzo kontrowersyjna i wydaje mi się, że nie powinienem obejrzeć drugiej żółtej kartki – powiedział zawodnik, który po raz pierwszy w barwach jastrzębskiego zespołu wystąpił na środku defensywy.

Boisko zweryfikowało plany

Na taki manewr szkoleniowiec jastrzębskiej drużyny zdecydował się w związku z nie najlepszą dyspozycją Piotra Pacholskiego. – Trener uznał, że jest taka potrzeba, a ja jestem gotowy zagrać wszędzie. Kiedyś, sporadycznie grałem na środku obrony, jeszcze w rezerwach Zagłębia Lubin, ale na takim poziomie był to dla mnie debiut – przyznał po wszystkim Maciej Spychała, który podkreślił, że nie tak wyobrażał sobie mecz przeciwko Puszczy. – Jechaliśmy do Niepołomic po trzy punkty, ale boisko zweryfikowało nasze plany.

Murawa pozostawiała wiele do życzenia, ale była taka sama dla obu zespołów. Plac gry nie sprzyjał grze po ziemi, ale był stworzony do agresji, walki i… dłuższej piłki. Z przebiegu meczu na pewno nie można powiedzieć, że mogliśmy go wygrać, bo nie graliśmy tak, jak sobie założyliśmy. Wynikało to w znacznej mierze z postawy przeciwnika. Puszcza jest bardzo niewygodnym rywalem. To silna fizycznie i dobrze ustawiona z tyłu drużyna. Mieliśmy swoje plany na ten mecz, ale nie udało się ich zrealizować – nie owijał w bawełnę piłkarz, który do tej pory występował na pozycji defensywnego pomocnika. Mecz w Niepołomicach był dla Spychały ostatnim występem w tym roku. 20-latek zobaczył siódmą i ósmą żółtą kartkę w sezonie, co oznacza pauzę na zamykające jesień spotkanie w Chojnicach. Zresztą podobnej „sztuki” dokonał w sobotę Bartosz Jaroszek. On też nie wystąpi przeciwko Chojniczance.

Walka o wyjściowy skład

Śmiało można stwierdzić, że kartkowe pauzy, to w ostatnim czasie zmora trenera Skrobacza. Nastąpiła bowiem swego rodzaju kumulacja. Przypomnijmy, że z tego samego powodu w Niepołomicach nie mogli zagrać Farid Ali i Dominik Kulawiak. Wcześniej pauzowali: Spychała, Jaroszek, Damian Tront i dwukrotnie Patryk Skórecki, który po incydencie ze… Spychałą „odpoczywał” cztery mecze za czerwoną kartkę z meczu przeciwko Chojniczance, a następnie „wisiał” po czterech żółtych kartonikach.

– Na pewno wielu kartek mogłem uniknąć, ale jestem takim zawodnikiem, a nasz zespół cechuje to, że nie kalkulujemy. Gramy agresywnie. Na boisku ciężko analizować sytuację „na chłodno”. Szybko podejmuje się decyzje. Taka jest piłka, ale mamy wyrównany zespół. Jestem przekonany, że zespół beze mnie poradzi sobie w Chojnicach. Pojedziemy, zawalczymy o trzy punkty i je zdobędziemy – tłumaczy Maciej Spychała. Brak tego zawodnika jest tym bardziej dla trenera GKS-u dotkliwy, ponieważ jest on młodzieżowcem, a Jarosław Skrobacz nie ma w swoim zespole zbyt wielu ogranych zawodników, którzy posiadają taki status. Wydaje się, że w najbliższym czasie walkę o miejsce w wyjściowym składzie na mecz z Chojniczanką stoczą Kacper Kawula i Łukasz Krakowczyk, który powrócił do pełni sił po niedawnym urazie. Pierwszego z wymienionych szanse na grę od pierwszej minuty stoją wyżej.