Katar zmiażdżony

Reprezentacja gospodarzy nie udźwignęła meczu otwarcia mundialu. Ekwador był zespołem znacznie lepszym i wygrał zasłużenie.


Pod koniec zeszłego tygodnia w mediach społecznościowych pojawiła się sensacyjna informacja o tym, jakoby mecz otwarcia mundialu w Katarze miał zostać przez Ekwadorczyków… sprzedany! Gospodarze mieli zapłacić kilku piłkarzom zespołu z Ameryki Południowej łączną kwotę rzędu 7,4 mln dolarów. Wprawdzie autor wpisu został bardzo szybko zdemaskowany i okazało się, że już wcześniej rozsiewał bardzo kontrowersyjne zapowiedzi, które nie znalazły następnie potwierdzenia w rzeczywistości, ale wiadomość zaczęła żyć własnym życiem. Wielu w nią uwierzyło. Katar miał wygrać 1:0 po golu strzelonym w drugiej połowie

Na szczęście już w pierwszych minutach okazało się, że jest to doniesienie wyssane z palca. Bo od pierwszych minut nie było wątpliwości, który z zespołów ma więcej argumentów piłkarskich.

Ekwador bardzo szybko zdominował wydarzenia boiskowe. Już w 3. minucie spotkania piłka wpadła do bramki katarskiej. Enner Valencia trafił do siatki, ale finalnie gol nie został uznany. Przed kilka minut nikt za bardzo nie wiedział dlaczego. Otóż okazało się, że zadziałał przepis o półautomatycznym spalonym, bo w piłce – po raz pierwszy w historii mundiali – umieszczono specjalny chip i właśnie elektronika wykazała, że w momencie zagrania piłki w pole karne jeden z ekwadorskich piłkarzy wysunął nogę nieznacznie do przodu.

Ekwadoru ta sytuacja zupełnie jednak nie zraziła. Nadal atakował i za swoją ofensywną postawę zostali nagrodzeni. Saad Al Sheeb, bramkarz o wątpliwych umiejętnościach, o czym wszyscy mogliśmy się przekonać podczas wczorajszego spotkania, sfaulował szarżującego w polu karnym rywala i tym razem Daniele Orsato nie miał żadnych wątpliwości. Wskazał na 11. metr, a do karnego podszedł Valencia, który – już oficjalnie – został najstarszym w historii strzelcem gola w meczu otwarcia mistrzostw świata. Ekwador nie osiadł na laurach, a Valencia nadal sprawiał katarskiej obronie ogromne trudności.

Do tego stopnia, że w 31. minucie spotkania po raz drugi wpisał się na listę strzelców. Warto jednak podkreślić znakomite dośrodkowanie Angelo Preciado, który z prawej strony dostarczył futbolówkę wprost na głowę Valencii, który idealnie złożył się do strzału i skierował piłkę do siatki tuż przy słupku.

Katar do przerwy grał fatalnie. Dopiero pod koniec pierwszej połowy zespół ten był w stanie zorganizować składną akcję w pobliżu bramki przeciwnika, ale zupełnie nic z tego nie wynikło, bo odgwizdany został spalony. Zafrasowany takim obrotem spraw trener Felix Sanchez Bas próbował w przerwie pobudzić swój zespół, ale nic z tego nie wyszło. Ekwadorczycy grali bardzo pewnie od tyłu i nie pozwolili gospodarzom mundialu na nic.

Zaniepokoili się jednak kibice kraju z Ameryki Południowej faktem, że w drugiej połowie Valencia musiał opuścić boisko z powodu kontuzji, a następnie kolano strzelca dwóch pierwszych bramek na mundialu w Katarze zostało obłożone lodem. To był na pewno nieciekawy obrazek dla sympatyków „El Tri”. Dużo gorzej dla wszystkich, który obserwowali ten mecz, było to, co zaczęło się dziać na ok. 15. minut przed końcem spotkania. Otóż Katarczycy zaczęli… opuszczać stadion. Na obiekcie pozostała jedynie grupa fanów wyraźnie sponsorowana przez gospodarzy, a także Ekwadorczycy.


Katar – Ekwador 0:2 (0:2)

0:1 – Valencia, 16 min (karny), 0:2 – Valencia, 31 min (głową).

KATAR: Al Sheeb – Pedro Miguel, Al-Rawi, Khoukhi, Hassan, Ahmed – Al-Haydos (72. Waad), Boudiaf, Hatem – Ali (72. Muntari), Afif. Trener Felix SANCHEZ BAS.

EKWADOR: Galíndez – Preciado, Torres, Hincapie, Estupinan – Plata, Mendez, Caicedo (90. Franco), Ibarra (68. Sarmiento) – Valencia (77. Cifuentes), Estrada (90. Rodriguez). Trener Gustavo ALFARO.

Sędziował Daniele Orsato (Włochy). Widzów 58000. Żółte kartki: Al Sheeb, Ali, Boudiaf, Afif – Caicedo, Mendez.
Piłkarz meczu – Enner VALENCIA.


Na zdjęciu: Enner Valencia (z prawej) został niekwestionowanym bohaterem meczu otwarcia mistrzostw świata w Katarze.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus