Katastrofa na horyzoncie

Smutna prawda jest taka, że mimo porażek biało-czerwonych, wyniki i tak były lepsze niż gra. A z zaprezentowanymi umiejętnościami drużyna Jerzego Brzęczka zwyczajnie nie pasowała do najwyższej dywizji w Lidze Narodów, z której została zdegradowana.

Fatalny kierunek

– Gdyby Renato Sanches nie zapomniał, że jest piłkarzem Bayernu i wbił nam trzy gole, bo tyle miał sytuacji, to Portugalia ustrzeliłaby szóstkę. Niestety, w niedzielę sytuacja się powtórzyła, i gdyby Włosi nie zapomnieli wystawić egzekutora, na przykład Ciro Immomile, to bramkowych okazji też mieli dość, aby zdobyć sześć goli. Niestety, takie wyniki w sposób sprawiedliwy odzwierciedliłyby przebieg rywalizacji na boisku – uważa Andrzej Grajewski, były właściciel Widzewa, obecnie menedżer piłkarski.

– Nasz futbol już nie tylko klubowy, ale również w wydaniu reprezentacyjnym zmierza w fatalnym kierunku. Szanuję Brzęczka jako człowieka, i jako sportowca, ale w roli selekcjonera pracuje beznadziejnie. Przed meczami z Portugalią i Włochami pomylił się we wszystkim – zły był dobór taktyki, założeń i zawodników. Trudno zatem o inny wniosek niż taki, że kadra zmierza ku wielkiej katastrofie. Bo trener, który dostał stery jeszcze nie dorósł do tej funkcji, a nominację dostał zdecydowanie przedwcześnie. O czym świadczy także jego żywiołowe zachowanie obok ławki podczas meczów, które raczej nie pozwala na chłodną bieżącą analizę.

Pomoc, której nie było

Brzęczek szukał na Stadionie Śląskim odpowiedzi na wiele pytań, ale w większości – odzew był negatywny. Okazało się, że mimo zmiany selekcjonera drużyna narodowa wciąż nie doczekała się lewego obrońcy, ani skutecznego sposobu na zatuszowanie jego braku.

Druga linia – zwłaszcza zestawiona z czterech środkowych pomocników – nie była w stanie nawiązać jakiejkolwiek walki z drugą linią przeciwników, zarówno w starciu z Portugalią, jak i Włochami. Piotr Zieliński ponownie przebywał na emigracji wewnętrznej, podobnie Karol Linetty. A przecież obaj wspomniani rozgrywający są cenieni w Serie A.

Dość powiedzieć, że najczęściej piłkę w naszym zespole musieli rozgrywać bramkarze i stoperzy, którzy bardzo często – zwłaszcza pod nieobecność na boisku duetu skrzydłowych Kamil Grosicki – Kuba Błaszczykowski – starali się dostarczać piłkę bezpośrednio do napastników, czyli z pominięciem środkowej formacji. – A to Zieliński w ogóle przebywał na boisku w którymś z ostatnio rozegranych meczów? Bo Krzysztofa Piątka widziałem tylko przez chwilę, w której strzelał gola Portugalczykom. Potem zniknął – ironicznie dopytuje Grajewski.

– Z takim podejściem zawodników do gry w narodowych barwach, to my już dziś możemy zapomnieć o udziale w następnych finałach mistrzostw Europy. Jeśli Arkadiusz Milik z sześciu metrów uderza na wysokość szóstego piętra i kwituje tę akcję uśmiechem, to ja się pytam, o co tak naprawdę chodzi? Przecież powinien być załamany. Do Grosickiego nie mam wielkich pretensji o zmarnowanie doskonałej sytuacji w spotkaniu z Włochami. Nie mam też jednak wątpliwości, że gdyby na jego miejscu był Robert Lewandowski, to ta okazja zostałaby wykorzystana.

Dylematy a’la Lewandowski

Podczas kadencji Adama Nawałki – nie licząc może finałów Euro 2016 – reprezentacja Polski była uzależniona od formy Lewandowskiego. Jeśli kapitan naszej drużyny narodowej znajdował się w odpowiedniej dyspozycji i koledzy dostarczali mu piłkę w okolicach pola karnego rywali – był skuteczny do bólu. I ciągnął biało-czerwonych zarówno do kolejnych wielkich imprez, jak i w rankingach UEFA oraz FIFA. Problem – trenera Brzęczka i wszystkich kibiców – polega teraz na tym, że Lewy jest pod formą, a dodatkowo najstarsi górale zapomnieli, kiedy w drużynie narodowej pomocnicy wypracowali Robertowi klarowną sytuację. Jeśli już, to raczej głęboko wracający po piłkę RL9 kreuje okazje partnerom.

– Lewandowski wciąż jest doskonałym piłkarzem, ale czasami można odnieść wrażenie, że w kadrze już się nagrał. Może błędne, może po prostu powinien mocniej pracować nad dynamiką, bo wydaje się, że jeśli chodzi zwłaszcza o ten element jest daleki od optymalnej dyspozycji – twierdzi Grajewski, który jak mało kto w Polsce zna realia Bundesligi.

Jest rozdźwięk

– Biorąc pod uwagę fakt, że Robert ma ponad sto meczów rozegranych w reprezentacji, zaś Brzęczek prowadził kadrę tylko w czterech spotkaniach, doświadczony kapitan ma prawo szczerze powiedzieć początkującemu trenerowi, co robi źle. A nawet – czego nie powinien robić w ogóle. Tyle tylko, że powinno to dziać się w cztery oczy, ewentualnie w obecności rady drużyny, ale nigdy na forum publicznym. Nie wiem co prawda, jak duży jest rozdźwięk między selekcjonerem i napastnikiem, wiem za to, że sytuacja jest krytyczna. Szef obydwu, czyli prezes PZPN Zbigniew Boniek, już powinien się bowiem zacząć zastanawiać, po której stanąć stronie. A jeśli konflikt przybrałby na sile – z kogo ewentualnie zrezygnować.

Gdyby Lewandowski myślał o interesie zespołu, nigdy nie postawiłby Bońka przed takim dylematem. Zresztą Robertowi taka publiczna krytyka trenera i jego taktyki także nie może wyjść na dobre.

Co zrobi Boniek?

Po meczach z Portugalią i Włochami Brzęczek dokonał selekcji negatywnej. Selekcjoner już wie, że nie ma sensu grać w wyjściowym ustawieniu bez skrzydłowych. Ma też świadomość, że Artur Jędrzejczyk i Arkadiusz Reca nie spełniają w tym momencie kryteriów stawianych przed lewym obrońcą na reprezentacyjnym poziomie, zaś Rafał Kurzawa w ogóle nie potrafi bronić, więc nikogo nie wesprze w działaniach destrukcyjnych.

Z kolei Grzegorz Krychowiak ma problem z doskokiem do przeciwnika i przerywaniem akcji, a organizacja gry w defensywie istnieje tylko teoretycznie. Natomiast atak złożony z dwóch napastników nie ma szans – bez wsparcia ze środka pola – rozklepać tak solidnych linii defensywnych jak portugalska czy włoska. No i forma obu bramkarzy – a nie tylko Wojtka Szczęsnego, który ma mundialu zawiódł, a w starciu z Włochami był najlepszy w naszej ekipie – także bywa, niestety, niestabilna.

– Jeśli tak dalej pójdzie, to piłkarze sami wygonią kibiców ze stadionów. Pytanie co zrobi wówczas prezes Boniek? Czy odleci po prostu do Włoch, a przecież raz już tak zrobił w kryzysowej sytuacji, kiedy był selekcjonerem, czy wreszcie stawi czoła problemom? – zastanawia się Grajewski. – Bo na pewno zdaje sobie sprawę, że naprawa nie będzie prosta, gdyż skala zaniechań w naszym futbolu – zwłaszcza dotyczących szkolenia, począwszy od szkolenia trenerów młodzieży – jest ogromna…