Kędziorek poszuka nowego wyzwania

 

Jego odejście jest o tyle niespodziewane, że w klubie nikt oficjalnie nie wyrażał niezadowolenia z jego działalności. Tymczasem Kędziorek postanowił jeszcze w starym roku pożegnać się z beniaminkiem ekstraklasy.

„Nabroił” pan na same święta…
Maciej KĘDZIOREK: – Żeby pan wiedział. Nie było to najcudowniejsze Boże Narodzenie, gdy podzieliłem się tą informacją z moją żoną. Nie chciałem mówić o tym rodzicom. Ale gdy pojechałem do nich w odwiedziny to się oczywiście wydało. Też nie byli zachwyceni tym scenariuszem. Wiele rzeczy muszę teraz doprowadzić do końca. Jeszcze jakiś czas pozostanę w Częstochowie, bo tak od razu nie mogę przenieść się z rodziną w inne miejsce.

Doszedł pan do ściany? Nic więcej nie mógł Pan już zrobić dobrego dla Rakowa?
Maciej KĘDZIOREK: – To trudny temat. Ale nie chcę żeby to tak zabrzmiało, że doszedłem do jakiejś ściany. Zdecydowałem się jednak, że muszę poszukać nowego wyzwania.

Ale wie Pan jak to wygląda? Kędziorkowi coś nie pasowało w Rakowie.
Maciej KĘDZIOREK: – Wiem, że tak może być to odczytywane. Ale podkreślę dobitnie. Nikt mnie nie zwolnił, nikt mi nie powiedział, że ma mnie dość, że coś zawaliłem, że się nie nadaję. Takiego sygnału nie odebrałem do tej pory.

Może trener Marek Papszun ma zbyt ciężki charakter, który mocno dał się Panu we znaki.
Maciej KĘDZIOREK: – Ciężki charakter… Chyba nie aż tak bardzo ciężki skoro wytrzymałem z nim 3,5 roku.

To kawał czasu.
Maciej KĘDZIOREK: – Bardzo długo. Gdzieś sobie obliczyłem, że przeciętny czas pracy trenera w klubie ligowym to 170 dni. Czyli ja i tak pobiłem wszelkie rekordy.


Czytaj jeszcze:

Zaskakujące pożegnanie w Rakowie Częstochowa


Może dlatego powiedział Pan pas, że na Kędziorka zarzucił ktoś sieci?
Maciej KĘDZIOREK: – W żadnym wypadku. Nie mam żadnych ofert. Żadnych. Jeśli jakieś się pojawią, to będę gotów je rozważyć. Na razie mam krótki urlop. Może mi on dobrze zrobi.

Z tego co można przeczytać na pana profilu społecznościowym wszyscy związani z Rakowem mówią o Panu bardzo ciepło. Kibice także nie szczędzą pochwał pod Pana adresem.
Maciej KĘDZIOREK: – Jeszcze nie wszystko przeczytałem. Ale to bardzo miłe. Bardzo. Ale wie Pan, ja jestem chłopak z podwórka. Tako gość z sąsiedztwa. Nigdy nie zadzierałem nosa. Nie wznosiłem się za wysoko. Starałem się z pokorą przyjmować wszystko z czym się zetknąłem. Chciałem się uczyć, wzbogacać swój warsztat. I to w dużej mierze się udawało.

Pewnie przez ten czas zżył się Pan z niektórymi ludźmi związanymi z Rakowem. Z zawodnikami również.
Maciej KĘDZIOREK: – Ma Pan rację. Taki Piotrek Malinowski, Tomek Petraszek, czy Andrzej Niewulis to są nie tylko świetni futboliści, ale osoby bardzo oddane klubowi, związane z nim na dobre i na złe. Mam dla nich szczególne miejsce we wspomnieniach, które stąd zabiorę.

Dużo się Pan nauczył jako drugi szkoleniowiec Rakowa.
Maciej KĘDZIOREK: – Bardzo dużo. Poznałem wspaniałych ludzi związanych z futbolem. Choćby takiego człowieka jakim jest Michał Świerczewski. Jestem mu za wszystko niezmiernie wdzięczny. Dochodzi do tego wiele znajomości, kontaktów, które mam nadzieję kiedyś wykorzystam. Trudno to przecenić.

Zabiera Pan stąd nie tylko wspomnienia, ale ten słynny pana zeszyt z pomysłami na rozgrywanie stałych fragmentów gry.
Maciej KĘDZIOREK: – Pamięta Pan, gdy rozmawialiśmy o nich chyba z pół roku temu. Wtedy niektórzy to obśmiewali, ale ja podtrzymuję, że jest tam ponad 140 rozwiązań. Najtrudniej jest je wcielić w życie już na samym boisku Ale może w tej mojej sytuacji ktoś będzie chciał z tego skorzystać. To bezcenna wiedza w tym zakresie.