Miedź dryfuje do pierwszej ligi?

Po ostatnich blamażach Miedzi Legnica w rozgrywkach ekstraklasy wielu kibiców beniaminka domaga się głowy Dominika Nowaka. Zwolnienie trenera byłoby oczywiście drogą na skróty, chociaż szkoleniowiec nie jest bez winy, bo miał istotny wpływ na postawę drużyny w ostatnich meczach.

Oczywiście nie mógł wesprzeć swoich podwładnych na boisku, ale popełnił błędy w selekcji i budowie zespołu po awansie do ekstraklasy. Błędem strategicznym było poszukiwanie głównie zawodników o ofensywnych inklinacjach, których w kadrze „Miedzianki” było od groma i trochę. Bardziej wstrzemięźliwy sztab szkoleniowy beniaminka był przy angażu solidnych defensorów.

Nieporozumieniem było podpisanie kontraktu z Hiszpanem Franem Cruzem. Francisco de Paula Cruz Torres jest bowiem najsłabszym ogniwem w bloku defensywnym zespołu z Legnicy. Ma na sumieniu kilka straconych bramek, min. z Górnikiem Zabrze (Angulo), czy Lechią Gdańsk (Arak), o potyczkach ze Śląskiem i Arką nie wspominając. Zbyt pochopnie pokazano wilczy bilet Jonathanowi de Amo, który wylądował w Stali Mielec. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że wychowanek Cornelli jest lepszym stoperem od swojego rodaka.

Nie mam także przekonania, czy pozyskanie Borji Fernandeza i Juana Camary było trafnym pociągnięciem. Ze składu z powodu kontuzji wypadli Augustyniak, Marquitos i Santana, więc szansę dostał „świeży zaciąg”. Skutki są opłakane, a anemia strzelecka zatrważająca. To, że ktoś przebierał się w jednej szatni z Leo Messim wcale nie oznacza, że jest w jednej dziesiątej tak dobry jak Argentyńczyk.

Na oficjalnej stronie klubowej przeczytałem, że „spotkanie 15 kolejki LOTTO Ekstraklasy zakończyło się wysoką porażką legniczan 0:4, choć w trakcie spotkania były momenty, w których Miedź zdominowała przeciwników”. Śmiać się, czy płakać? Na litość boską, nie żartujmy sobie z pogrzebu. Futbol to nie łyżwiarstwo figurowe, w którym punkty przyznaje się za wrażenie artystyczne. Mój kolega, z którym znam się od dziecka, mawia: „Ładnie to ma grać orkiestra na weselu, a piłkarze mają wygrywać i zdobywać punkty”. I to jest istota problemu. Nie czas posiadania piłki, lecz efekty boiskowych działań są ważne, nic innego. Ktoś, kto twierdzi co innego, mówiąc kolokwialnie „wciska ludziom kit”. Tłumaczenie nieudolności zawodników w ten sposób jest infantylne. Przecież nie grają w ekstraklasie za bony obiadowe w barze, lecz zarabiają „ciężkie” pieniądze. Wymagać od nich określonego poziomu po prostu trzeba.

– Musimy jeszcze bardziej wymagać indywidualnie od siebie, bo to jest klucz do wszystkiego – powiedział trener Dominik Nowak po meczu z Arką. – Mamy straty kadrowe, ale to nie może być tłumaczenie samo w sobie. Po tej przerwie reprezentacyjnej będziemy musieli jak najszybciej się odbudować i znaleźć takie rozwiązanie, żeby przynosiło to punkty.

Zgadzam się z trenerem Nowakiem, ale bardziej przypadła mi do gustu wypowiedź Pawła Zielińskiego dla klubowej telewizji po klęsce z Arką. – Przegraliśmy 0:4 i jest nam wstyd – powiedział defensor „Miedzianki”. – Musimy złapać się za jaja i na Pogoni wyszarpać punkty, choćby nie wiem co.
Nic dodać, nic ująć.