Kibice nas poniosą!

Rozmowa z Jarosławem Skrobaczem, trenerem Ruchu Chorzów.


Z drugoligowym GKS-em Jastrzębie mieliście zagrać na stadionie przy Cichej, ostatecznie przenieśliście go na sztuczną nawierzchnię do bytomskich Miechowic.

Jarosław SKROBACZ: – Zależało nam, by ten sparing doszedł do skutku, bo mieliśmy kilka kwestii do sprawdzenia, stąd decyzja o sztucznej murawie, by w ogóle go rozegrać. Jedna z pań powiedziała kiedyś: „Sorry, taki mamy klimat”. Pogoda nie wybiera, jest zima, nie możemy być zdziwieni, dlatego nie będziemy się irytować tym, na co nie mamy wpływu. Warunki dla wszystkich klubów są podobne, trzeba temu sprostać i tak reagować w następnym tygodniu, by było dobrze.

Trudno wyobrazić sobie, byście przed sobotnim meczem z Chrobrym Głogów nie weszli na naturalną płytę.

Jarosław SKROBACZ: – Zaoszczędziliśmy w sobotę nasze główne boisko. Na siłę rozegralibyśmy ten sparing, ale zrobilibyśmy krzywdę samym sobie. Zniszczylibyśmy murawę, być może nie wyszlibyśmy na nią przez kolejne 2-3 tygodnie. Do kogo mielibyśmy potem pretensje? Stąd decyzja o grze w Bytomiu. Ale w najbliższych dniach, choćby nie wiadomo co się działo, odbędziemy kilka treningów na nawierzchni naturalnej.

Jak oceni pan sobotnią grę Ruchu?

Jarosław SKROBACZ: – Wbrew pozorom ten sparing dał nam sporo. Chcieliśmy sprawdzić kilka wariantów, coś jeszcze porównać. Pierwsza połowa była wyrównana, zbyt wiele było sytuacji, w których prezentowaliśmy piłkę przeciwnikowi, popełnialiśmy proste błędy w wyprowadzeniu. Druga połowa była na pewno lepsza, zwieńczona bramką po rzucie karnym, ale został niedosyt, bo chcieliśmy, by coś wpadło też z gry.

Łukasz Janoszka nie opuścił boiska o własnych siłach ze skręconą kostką, przedwcześnie zszedł też Przemysław Szur, a w ogóle nie grali Mikołaj Kwietniewski i Filip Nawrocki.

Jarosław SKROBACZ: – Chciałoby się powiedzieć, że nie ma ludzi niezastąpionych i każda taka sytuacja to szansa dla kogoś innego, ale chciałoby się mieć 100-procentowy wybór. Obawiam się, że w przypadku Łukasza może tak nie być. Przemek – zobaczymy, myślę, że nie będzie to nic poważnego, choć miał już też przerwę w końcówce zgrupowania. Nawrockiego czeka dłuższa przerwa, nie trenuje też jeszcze Kwietniewski. Przyczyną jest staw skokowy, podobny uraz do tego złapanego przez „Ecika”. Trwa to już drugi tydzień. Może jeszcze kilka dni – i wróci do dyspozycji.

W ostatnim zimowym sparingu wystąpiliście w przemieszanym składzie. Trudno na tej podstawie wyrokować, kto zacznie ligę.

Jarosław SKROBACZ: – Nie martwi mnie to wcale, bo swoje osiągnęliśmy. We wcześniejszych sparingach chodziło nam o to, by współpracowali ze sobą zawodnicy pretendujący do miejsca w składzie. W sobotę nie chcieliśmy zagrać składem podstawowym, wyjściowym, choć tak szczerze – to jeszcze do końca go nie było. Pozostaje kilka znaków zapytania, a po tym meczu jesteśmy o kolejne rozwiązania mądrzejsi.

Czy w jakiś sposób jesteście w stanie przygotować się na to, co czeka was w Gliwicach? Pierwszym rywalem, którego tam podejmiecie, będzie w sobotę Chrobry Głogów.

Jarosław SKROBACZ: – Nie znamy nawierzchni, ale wiemy, że poczujemy się jak u siebie. Będą nasi kibice, którzy poniosą nas potężnym wsparciem. Jestem o tym przekonany. Pod kątem decybeli będzie może nawet głośniej niż na Cichej. Ale boiska na pewno się obawiamy. Rozmawiamy z działaczami i piłkarzami Piasta, oni też mają te obawy. Przy takiej pogodzie o dobrą płytę będzie trudno.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus